Oczywiście tradycyjnie już nie mogłam nacieszyć się swoim
ukochanym,bo zwyczajnie było na to zbyt mało czasu.Był to bardzo intensywny
czas,wiele zajęło nam rozpakowanie moich rzeczy i obycie się z mieszkaniem,ale
nie zabrakło też czasu na romantyczne spacery poznawcze po Krakowie.To miasto
podobało mi się zawsze,ale wyraźnie widziałam,że Peter jest zauroczony
krakowskim rynkiem.
Przez cały czas od powrotu z Wisły byłam w kontakcie z
Maćkiem.Pisaliśmy różnie,czasem kilka,kilkanaście a nawet kilkadziesiąt
wiadomości dziennie.O wszystkim i o niczym.Ale i tak zataiłam to przed
Prevcem. Tak naprawdę nie wiedziałam czego się boję,bo przecież nie robiłam nic
złego.Po prostu czułam,że nie będzie z tego zadowolony.Całkiem
słusznie.Ostatniego dnia,dosłownie kilka godzin przed odlotem cieszyliśmy się
ostatnimi godzinami błogiego spokoju w swojej obecności jedząc późne śniadanie.
-Słuchaj,a tak w ogóle to znasz kogoś z polskiej kadry?
Rozmawiasz z którymś czasami?Jak kontakty między wami a nimi? - na około,ale
rozpoczęłam delikatne podchody.
-Czy ja wiem...chyba są nam obojętni,jesteśmy do siebie
przyjaźnie nastawieni jak do wszystkich innych,ale nie jacyś super
zaprzyjaźnieni. -odpowiedział bez wielkiego entuzjazmu po czym zjadł trochę
jajecznicy. - Kamil jest super,zawsze powie coś śmiesznego i jest pair
play,zawsze podejdzie,zbije pione,sama wiesz o co chodzi- dodał po chwili
przeciągając się leniwie.
-A reszta? Żyła,Murańka?...Kot? - z trudem przeszło mi to
nazwisko przez gardło,po czym zaczęłam mazać widelcem po talerzu czekając na
odpowiedź.
-Są okej,chyba.Naprawdę nie wiem,jakoś nie specjalnie lubię
nawiązywać międzynarodowe przyjaźnie. - odrzekł bez zastanowienia.Podniosłam
pytająco brwi i zacisnęłam lekko pięści.Uśmiechnął się i puścił mi oczko,po
czym zaśmiał się widząc moją rozbawioną minę.
-Bo wiesz,ja ich poznałam jak zostałam sama w
Wiśle.Właściwie to jednego,Maćka.Wiesz,trochę potańczyliśmy i
pogadaliśmy,wszystko mega sympatycznie przebiegało. - mówiąc zwróciłam uwagę,że
jego wzrok przenosi się z talerza na mnie i w końcu zaczyna mnie słuchać dość
uważnie.
-Wtedy co rzekomo padł Ci telefon? - zapytał już nieco
poważniejszym tonem
-Rzekomo? Padła mi bateria,co w tym dziwnego? Przecież
wiesz,że często mi się to zdarza. - mój ton też zrobił się poważniejszy.
- No nie wiem.Mega rzadko odpisywałaś i jakoś tak
oschle.Może tego nie zauważyłaś ale dało się odczuć. - jego ton głosu trochę
złagodniał,ale za to posmutniał.
-Oj Kochanie,wiesz jak to jest...byłam wśród ludzi,miałam
jak ta głupia non stop siedzieć wpatrzona w telefon? - zapytałam już też
znacznie łagodniej.
-Wiem tylko,że ja jak ten głupi siedzę i uśmiecham się do
telefonu gdy ze sobą piszemy. Na zgrupowaniach,gdzie do okoła mam pełno
kolegów.Ale ja i tak wolę być z Tobą,nawet przez ten głupi telefon. - podniósł
pusty talerz i wstał. - jak ten głupi - dodał powtarzając moje słowa.Podszedł
do zlewu i zaczął zmywać po sobie naczynia.Momentalnie zrobiło mi się
źle,poczułam się jakbym była bez serca.Wstałam i podeszłam do niego,łapiąc go
za rękę.
-Przecież wiesz,co miałam na myśli...Tyle czasu podczas
zawodów jestem sama.Cały czas spędzam tylko z Wami,wiesz,że wiele rzeczy nie
rozumiem,często się wstydzę.Mając obok siebie Polaków od razu poczułam się
swobodniej.
-Wiem,że Ci tego brakuje,przecież chętnie poznałem Anitę i
Agatę...tylko dlaczego to musi być facet,a w dodatku ten Kot?Przecież to jest
lep na dziewczyny.- odwrócił się twarzą do mnie i rozłożył teatralnie ręce w
pytający sposób.
-Lep na dziewczyny?Przecież on nie dorasta Ci do pięt. -
podlizałam się trochę,aby podnieść morale własnego faceta.Gra psychologiczna
często jest kluczem do sukcesu.Pocałowałam go po czym kontynuowałam naszą
rozmowę.
- Mamy od tego czasu kontakt i szczerze,nie chce z niego
rezygnować.Jak dla mnie nie jest pociągający ani trochę...zresztą! O czym my
rozmawiamy!W moim życiu jesteś tylko Ty,niezastąpiony. -ostatnie zdanie
wypowiedziałam w uwodzący sposób i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Nie chcę Cie w żaden sposób ograniczać. - przytulił mnie
do swojej piersi. - Ale od dziś nie lubie gościa. -Dodał pół serio,pół żartem.Może nie dokładnie o to mi
chodziło,ale w pewnym stopniu cel został osiągnięty.Naprawdę świetnie wspominam
tamten wieczór w Morskim Oku,bo świetnie rozmawiało mi się z Maćkiem.Czekało wiele okazji na
ponowne spotkania,podczas zawodów więc dlaczego by nie pociągnąć tej
znajomości? Rozumiałam niechęć Petera więc nie drążyłam tematu.Zostawiłam to
tak jak jest.W końcu i tak moje było na wierzchu.
Reszta dnia minęła nam w spokojnej atmosferze.Oczywiście
pożegnanie jak zwykle było bardzo ciężkie,pokusiłabym się nawet o
stwierdzenie,że jedno z najcięższych,bo bałam się zostać sama w
Krakowie.Całkowicie nie znałam tego miejsca,a w ludzkiej naturze leży to,że
boimy się tego czego nie znamy.
CZYTAM = KOMENTUJE = MOTYWUJE
Dziękuje Misie <3
mam nadzieję,że rozdział się spodoba!