niedziela, 10 stycznia 2016

23.,,Słuchaj,a tak w ogóle znasz kogoś z polskiej kadry?"

Oczywiście tradycyjnie już nie mogłam nacieszyć się swoim ukochanym,bo zwyczajnie było na to zbyt mało czasu.Był to bardzo intensywny czas,wiele zajęło nam rozpakowanie moich rzeczy i obycie się z mieszkaniem,ale nie zabrakło też czasu na romantyczne spacery poznawcze po Krakowie.To miasto podobało mi się zawsze,ale wyraźnie widziałam,że Peter jest zauroczony krakowskim rynkiem.
Przez cały czas od powrotu z Wisły byłam w kontakcie z Maćkiem.Pisaliśmy różnie,czasem kilka,kilkanaście a nawet kilkadziesiąt wiadomości dziennie.O wszystkim i o niczym.Ale i tak zataiłam to przed Prevcem. Tak naprawdę nie wiedziałam czego się boję,bo przecież nie robiłam nic złego.Po prostu czułam,że nie będzie z tego zadowolony.Całkiem słusznie.Ostatniego dnia,dosłownie kilka godzin przed odlotem cieszyliśmy się ostatnimi godzinami błogiego spokoju w swojej obecności jedząc późne śniadanie.




-Słuchaj,a tak w ogóle to znasz kogoś z polskiej kadry? Rozmawiasz z którymś czasami?Jak kontakty między wami a nimi? - na około,ale rozpoczęłam delikatne podchody.
-Czy ja wiem...chyba są nam obojętni,jesteśmy do siebie przyjaźnie nastawieni jak do wszystkich innych,ale nie jacyś super zaprzyjaźnieni. -odpowiedział bez wielkiego entuzjazmu po czym zjadł trochę jajecznicy. - Kamil jest super,zawsze powie coś śmiesznego i jest pair play,zawsze podejdzie,zbije pione,sama wiesz o co chodzi- dodał po chwili przeciągając się leniwie.
-A reszta? Żyła,Murańka?...Kot? - z trudem przeszło mi to nazwisko przez gardło,po czym zaczęłam mazać widelcem po talerzu czekając na odpowiedź.
-Są okej,chyba.Naprawdę nie wiem,jakoś nie specjalnie lubię nawiązywać międzynarodowe przyjaźnie. - odrzekł bez zastanowienia.Podniosłam pytająco brwi i zacisnęłam lekko pięści.Uśmiechnął się i puścił mi oczko,po czym zaśmiał się widząc moją rozbawioną minę.



-Bo wiesz,ja ich poznałam jak zostałam sama w Wiśle.Właściwie to jednego,Maćka.Wiesz,trochę potańczyliśmy i pogadaliśmy,wszystko mega sympatycznie przebiegało. - mówiąc zwróciłam uwagę,że jego wzrok przenosi się z talerza na mnie i w końcu zaczyna mnie słuchać dość uważnie.
-Wtedy co rzekomo padł Ci telefon? - zapytał już nieco poważniejszym tonem
-Rzekomo? Padła mi bateria,co w tym dziwnego? Przecież wiesz,że często mi się to zdarza. - mój ton też zrobił się poważniejszy.
- No nie wiem.Mega rzadko odpisywałaś i jakoś tak oschle.Może tego nie zauważyłaś ale dało się odczuć. - jego ton głosu trochę złagodniał,ale za to posmutniał.
-Oj Kochanie,wiesz jak to jest...byłam wśród ludzi,miałam jak ta głupia non stop siedzieć wpatrzona w telefon? - zapytałam już też znacznie łagodniej.




-Wiem tylko,że ja jak ten głupi siedzę i uśmiecham się do telefonu gdy ze sobą piszemy. Na zgrupowaniach,gdzie do okoła mam pełno kolegów.Ale ja i tak wolę być z Tobą,nawet przez ten głupi telefon. - podniósł pusty talerz i wstał. - jak ten głupi - dodał powtarzając moje słowa.Podszedł do zlewu i zaczął zmywać po sobie naczynia.Momentalnie zrobiło mi się źle,poczułam się jakbym była bez serca.Wstałam i podeszłam do niego,łapiąc go za rękę.
-Przecież wiesz,co miałam na myśli...Tyle czasu podczas zawodów jestem sama.Cały czas spędzam tylko z Wami,wiesz,że wiele rzeczy nie rozumiem,często się wstydzę.Mając obok siebie Polaków od razu poczułam się swobodniej.
-Wiem,że Ci tego brakuje,przecież chętnie poznałem Anitę i Agatę...tylko dlaczego to musi być facet,a w dodatku ten Kot?Przecież to jest lep na dziewczyny.- odwrócił się twarzą do mnie i rozłożył teatralnie ręce w pytający sposób.
-Lep na dziewczyny?Przecież on nie dorasta Ci do pięt. - podlizałam się trochę,aby podnieść morale własnego faceta.Gra psychologiczna często jest kluczem do sukcesu.Pocałowałam go po czym kontynuowałam naszą rozmowę.
- Mamy od tego czasu kontakt i szczerze,nie chce z niego rezygnować.Jak dla mnie nie jest pociągający ani trochę...zresztą! O czym my rozmawiamy!W moim życiu jesteś tylko Ty,niezastąpiony. -ostatnie zdanie wypowiedziałam w uwodzący sposób i spojrzałam mu prosto w oczy.





- Nie chcę Cie w żaden sposób ograniczać. - przytulił mnie do swojej piersi. - Ale od dziś nie lubie gościa. -Dodał pół serio,pół żartem.Może nie dokładnie o to mi chodziło,ale w pewnym stopniu cel został osiągnięty.Naprawdę świetnie wspominam tamten wieczór w Morskim Oku,bo świetnie rozmawiało mi się z Maćkiem.Czekało wiele okazji na ponowne spotkania,podczas zawodów więc dlaczego by nie pociągnąć tej znajomości? Rozumiałam niechęć Petera więc nie drążyłam tematu.Zostawiłam to tak jak jest.W końcu i tak moje było na wierzchu.

Reszta dnia minęła nam w spokojnej atmosferze.Oczywiście pożegnanie jak zwykle było bardzo ciężkie,pokusiłabym się nawet o stwierdzenie,że jedno z najcięższych,bo bałam się zostać sama w Krakowie.Całkowicie nie znałam tego miejsca,a w ludzkiej naturze leży to,że boimy się tego czego nie znamy.





CZYTAM = KOMENTUJE = MOTYWUJE 
Dziękuje Misie <3 
mam nadzieję,że rozdział się spodoba!