środa, 24 grudnia 2014

Wesołych Świąt!

Drodzy czytelnicy ( jeżeli takowi się pojawiają :D)

Życzę Wam,
zdrowia,szczęscia i oczywiście reszte tych banałow,
abyście odnalazły miłość zycia (może być skoczek),
aby nie odwoływali żadnych konkursów,
abyście oglądały/li swoich faworytów na podium jak najczęsciej,
wyjazdu na konkursy aby podpatrzyc to wszystko na żywo
samej przyjemności płynącej z czytania tego co tutaj dla
Was bazgram :3

Także,jeszcze raz WESOŁYCH ŚWIAT i SZCZESLIWEGO NOWEGO ROKU

+ zaginęło mi hasło do twittera więc nie ma juz konta @skijumpinglover ,
zapraszam na nowe  @iguessthatslove 






poniedziałek, 22 grudnia 2014

15.,,Madryt,Lizbona,Paryż,a na koniec dwa dni w Amsterdamie"

 Po spędzeniu pare dni w gronie rodziny mojego ukochanego czułam się o wiele pewniej u jego boku.Wszyscy jego krewni ściskali i żegnali mnie tak czule że ja również czułam,że za nimi zatęsknię.Tym razem wracałam do Polski samotnie,mimo wielkich wątpliwości Petera.Mnie przez najbliższe dni czekała jedynie nauka i powtarzanie przed egzaminem dojrzałości więc mimo tego,że mając go pod ręką na pewno mniej bym się stresowała to chciałam żeby mógł pobyć trochę z rodziną i przyjaciółmi i wynagrodzic im czas którego nie mogł im poswiecic w sezonie.Peter odwiózł mnie więc na lotnisko i czule się ze mną pożegnał aby chwilę poźniej odprowadzić mnie wzrokiem na odprawę.Wiedziałam,że minie niewiele czasu i za nim zatęsknię ale mieliśmy być w stałym kontakcie i tym razem to ja miałam czekać  na jego przyjazd,a nie tak jak zawsze.
Po powrocie do Ojczyzny z Okęcia odebrała mnie mama która przywitała mnie może nie tak intymnie ale chyba jeszcze czulej niż mój brunet kilka godzin wcześniej.Nie dziwie jej się,musiała umierać ze strachu przez te moje wszystkie podróze w ostatnim czasie,ale byłam jej niezwykle wdzięczna,że zrozumiała jak bardzo jestem zakochana i w jakim tkwiłam stanie.Po szybkim posiłku w jednym z przydrożnych fastfoodów udałyśmy się prosto w stronę naszego domku za którym nie ukrywam - rowniez bardzo tęskniłam.W domu byłyśmy około godziny 16.Po szybkim prysznicu i początkowym rozpakowaniu położyłam się bezwładnie na łózku.Nie wiedząc kiedy,poprostu odpłynęłam.Obudziłam się dopiero na drugi dzień rano ale pierwszy raz od dawna poczułam się naprawdę wyspana.

Kolejnych kilkanaście dni z ręką na sercu spędziłam przy ksiązkach,poradnikach,próbnych arkuszach,streszczeniach i całej reszcie...Przyszło mi to dość łatwo,bo obiecałam sobie,że wreszcie zajme się trochę swoją przyszłością.Odpuściłam sobie naukę w ostatnim czasie,a wiedziałam,że muszę dać z siebie wszystko aby dostać się na wymarzone studia.Byłam zadowolona z matur pisemnych.Z praktycznie wszytkich (poza matematyką,ktorą planowałam jedynie zdać na te głupie 30%) ze wszystkich egzaminów których wyniki znalazłam w internecie osiągnęłam ponad 80%.W końcu mogłam odetchnąc i pomyśleć o rzeczach przyjemnych,czyli wakacjach spędzonych u boku mojego ukochanego.
Sezon się skończył.Cięzko było w to uwierzyć ale było po wszystkim.Mieliśmy dobre kilka miesięcy dla siebie zanim miały się rozpocząc wiosenne treningi i Letnia Grand Prix.Postanowiliśmy wykorzystać pierwszy dłuższy czas jaki był nam razem dany po raz pierwszy.Postanowiliśmy wyjechać ze Słowenii i wyruszyć w krótką podróż w kilka europejskich stolic.Uderzyliśmy w kraje nietypowe dla skoków,ponieważ w większości z nich Peter spędził mnóstwo czasu (oczywiście w przeciwieństwie do mnie,ale ja w ogóle nie wiele widziałam).Nasza trasa która była zaplanowana na cały kwiecień zawierała Madryt,Lizbone,Paryż,na koniec dwa dni w Amsterdamie i lot na Okęcie aby pokazać mojej brunetowi stolicę mojej Ojczyzny.Nie ukrywam,że praktycznie cały wyjazd był sponsorowany przez Petera przez co miałam porządne wyrzuty sumienia ale postawił mnie przed faktem dokonanym.Powiedział,że on i tak pojedzie na wakacje i mam wybierać - jadęz nim i nie marudzę,lub druga opcja - zostaje w Polsce,a on podrywa europejskie modelki.Nie powiem,ten pomysł z modelkami wzbudził we mnie leciutko zazdrość co zresztą Prevc musiał zauważyć po mojej minie gdy przedstawił mi dane opcje.Ucałował mnie w czoło i oznajmił,że nie wyobraża sobię tego wyjazdu beze mnie i mam się niczym nie przejmować.Tak też uczyniłam,mimo,że nie podobało mi się życie "ze sponsorem".


 To były najlepsze dni w moim życiu,a każdy kolejny bywał lepszy od poprzedniego.Z dnia na dzień poznawaliśmy się lepiej,uczyliśmy się wzajemnie swoich zalet i wad oraz zwyczajow.Wiele podróżowaliiśmy,oglądaliśmy piękne zabytki,korzystaliśmy z lokalnych atrakcji ale bywały też dni i noce które w całości potrafiliśmy przesiedziec w hotelu wtulając się w siebie przez kilka lub kilkanaście godzin bez większych przerw.Byłam szczęsliwa i widzialam,że on też co było dla mnie najważniejsze.Podróż naszego życia praktycznie dobiegła końca co zrozumiałam siedząc w samolocie z Amsterdamu do Warszawy i patrząc na mojego skarba który zasnął jak niemowle wymęczony poprzednią nocą podczas której nie zmrużyliśmy oka.Ja jednak trzymałam się dużo lepiej niż Peter,co było mi nie na ręke,bo nie mogąc sie odezwać do nikogo zaczęłam myśleć  o tym,że przyjemności się kończą,a zaczynają obowiązki...Niestety...Olałam ostatnie 2 tygodnie szkoły aby wybrać się na tą wycieczke.Cięzko było przekonać moją mamę ale moje oceny są wprost perfekcyjne,a wkręciłam mojej rodzicielce historię w stylu "muszę się odstresować przed maturą".No właśnie...Poczułam ucisk w żołądku na samą myśl...Matura.Czekały mnie długie tygodnie powtarzania wszystkie czego nauczyłam się w ciągu całego mojego życia...Na samą myśl robiło mi sięduszno i pojawiała się gęsia skórka.Peter miał zostać ze mną do końca egzaminów pisemnych,a następnie wrócić do Słowenii na jakiś czas ale narazie cieszyłam się tym,że zostało nam jeszcze sporo dni razem.



Czułam się spełniona i szczęśliwa jak nigdy.Tak naprawdę odizolowaliśmy się od wszystkich,Peter utrzymywał podstawowy kontakt z paroma kolegami w przeciwieństwie do mnie.Ja straciłam nawet moją najlepszą przyjaciółkę Anie - ale straciłam to chyba za oste słowo w tym przypadku.Poprostu nasze drogi się rozeszły,ja nie wiedziałam co u niej,ona nie wiedziala co  u mnie z wyjątkiem tego,że spotykam się z Peterem.Ostatni tydzień wspólnych wakacji spędziliśmy u mnie w domu.Nie było tak kolorowo jak przez wcześniejsze dni .Więcej siedzieliśmy wewnątrz.W dzień się uczyliśmy,wieczorami mieliśmy chwile na wspolne spacerowanie i zwiedzanie.Pewnego wieczoru gdy spokojnie przechadzaliśmy się za rękę kilka metrów przed nami dostrzegłam mamę Ani z którą jeszcze tak nie dawno utrzymywałam śwetnie relacje.Tłumacząc w biegu Peterowi,że zaraz wrócę puściłam jego rękę  i ruszyłam szybszym krokiem przed siebie żeby dogonić kobietę.Gdy już mi się to udało i znalazłam się dostatecznie blisko krzyknęłam delikatnie
-Pani Agnieszko! - kobieta odwróciła się i widząc mnie nie kryła zdziwinienia.
-Viki,jak miło Cię widzieć!Opowiadaj co u Ciebie. nawiązała rozmowę,na co błyskawicznie odpowiedzialam.
-U mnie świetnie,dziękuję.Proszę opowiadać co u Ani,czuję jakbyśmy nie rozmawiały wieki. -odparłam serdecznie nie kryjąc mojej ciekawości.
-U Ani? U Ani równie świetnie co u Ciebie.Jestem bardzo zadowolona ze świadectwa,pozostały matury ale wiadomo,jakoś to będzie.Chociaż niespecjalnie zainteresowana jest nauką,muszę Ci powiedzieć,że pierwszy raz w życiu Ania jest zakochana. - mówiąc to zarumieniła się jakby niewiadomo o czym mówiła.
-Ania ma chłopaka?! No co Pani opowiada! -nie kryłam zdziwienia -Ania nigdy z nikim nie była.Nie miała szczęscia i najzwyczajniej w świecie nie bardzo się interesowała. - cieszę się,bo to znaczy,że obie jesteśmy szczęśliwie zakochane. - szeroko się uśmiechnęłam po czym przeniosłam wzrok na Słoweńca który zatrzymał się w miejscu w którym go zostawiłam.
-Uroczy ten Twoj chlopiec Vika.No,wracaj do niego,bo wygląda jakby się niecierpliwił.Odwiedź nas niedługo,Ania napewno się ucieszy.
-Oczywiście,że wpadne! Do zobaczenia,dziękuje! -pożegnałam się po czym ruszyłam z uśmiechem spowrotem do mojego wybranka.Opowiedziałam mu po części o co chodziło po czym kończyliśmy spacer i szliśmy wolnym krokiem w kierunku mojego domu.





TA DAM! Mamy sezon zimowy co dało mi kopa w dupe aby tu wrócic.
Dodatkowo mamy przerwę świąteczną wiec mam szczerą motywację aby dokonczyc to ff.
Mam nadzieję,że zostali jacyś wytrwali czytelnicy?:D

Kocham Was niezmiennie i dalej prosze : CZYTAM - KOMENTUJE!

edit:przeeeemiło się czyta pozytywne komentarze,zwłaszcza o tym,że cieszycie się z powrotu xx mam nadzieję dokońcyć conajmniej tą historie,a kto wie,może zabrać się za następną?;) 

czwartek, 8 maja 2014

14. "- Śpisz?[...] To chodź do mnie."

Zamarłam gdy oznajmił mi gdzie jesteśmy. Nie sądziłam,że on traktuje to co jest między nami tak poważnie.Cieszyło mnie to,ale jednak muszę przyznać,że w tamtym momencie byłam jak sparaliżowana.
-Heeeej - podniosłam głowę i spojrzałam na Słoweńca który przeciągnął wyraz aby zwrócić na siebie moją uwagę.Okazało się,że zdążył już wyjąć nasze torby i czekał aż podam mu moją dłoń.Zrobiłam to powolnie,nie tuszując specjalnie mojego strachu i zdziwienia.Czułam,że on to zauważył ale na przekór przyspieszył ciągnąc mnie za sobą.Gdy dostatecznie zbliżyliśmy się do drzwi one jak na zawołanie otworzyły się.W nich stała drobna kobieta w średnim wieku.Przywitała nas szerokim uśmiechem i teatralnie poprawiła Peterowi włosy, jednocześnie całując go czule w policzek,na co ten odpowiedział błyskawicznie przywracając fryzurę do poprzedniego ładu.Następnie kobieta zwróciła się do mnie,wyciągając rękę w geście powitania.Oczywiście niezwłocznie podałam jej dłoń,odwzajemniając uśmiech.




- Witaj Kochana - usłyszałam delikatny głos wydobywający się z ust kobiety.Odezwała się po angielsku co od razu naprowadziło mnie na trop,że ta wizyta była planowana co jeszcze bardziej mnie zestresowało mimo całej serdeczności której nie mogłam odmówić kobiecie.Podobnie jak Peter  zostałam obdarowana buziakiem w policzek,po czym zostaliśmy zaproszeni do środka.Nie zdążyłam się rozejrzeć,a moim oczom ukazały się dwie dziewczynki nieśmiale czekając aż zwrócę się do nich.Obie były przeurocze ,a ja nie wiedząc jak się zachować porostu ciepło się uśmiechnęłam i wymieniłam z nimi uściski dłoni. Było mi ciężko wykonywać te wszystkie czynności,bo przez cały ten czas Słoweniec kurczowo się mnie trzymał,tak jakby chciał dodać mi pewności siebie i okazać swoje wsparcie.Usłyszałam jakieś krzyki ze strony mamy Petera - nie zrozumiałam ani słowa więc musiała wołać po Słoweńsku.Po kilkunastu sekundach usłyszałam kroki,a następnie dwa chłopięce głosy - jeden z nich był już typowo męski,a drugi jeszcze dziecięcy. Pokonując schody,do salonu weszły dwie,niższe,młodsze kopie Petera.Obiło mi się kiedyś o uszy,że Prevc ma młodszego brata który jest całkiem niezłym skoczkiem,ale nie sądziłam,że jest ich aż dwóch.Starszy z chłopaków był już całkiem poważnym nastolatkiem,sam zdecydował się podejść,podał mi dłoń i przedstawił się.Miał na imię Cene i wywarł na mnie dobre pierwsze wrażenie.Nieco nieśmielej,ale również podszedł do mnie najmłodszy z męskiej części rodziny Prevców - jak się później okazało był to  Domen.Peter poinformował mnie,że jego taty nie ma aktualnie w domu.Uff....to koniec stresu związanego z poznawaniem jego rodziny na dzisiaj.Odetchnęłam,na co ten zareagował zostawiając mnie i kierując się po torby które zostały przed domem.





Pani Prevc ruchem ręki pokazała mi pokój do którego powinnam się udać co uczyniłam.Okazało się,że zapraszała mnie do jadalni,która jak przystało na tak liczną rodzinę była naprawdę wielka.Wszystkie dzieci pozajmowały swoje miejsca ułatwiając mi podjęcie decyzji gdzie powinnam usiąść.Szybko rzuciłam się na pozostałe dwa krzesła mając szczerą nadzieję,że obok mnie usiądzie Peter,a nie jego mama.Tak też się stało,co odrobinę mnie uspokoiło.To był pierwszy raz gdy chłopak przedstawiał mnie rodzinie.Tym bardziej byłam zła,że nie miałam okazji się przygotować,ani chociażby wkupić się  w łaski młodszych i obdarować ich prezentami.Gdy gospodyni postawiła na stole ostatni przygotowany półmisek zasiadła do stołu i zaczęliśmy jeść wspólny posiłek.Muszę przyznać,że wszystko czego udało mi się posmakować było wyśmienite i naprawdę mi smakowało. W trakcie jedzenia nie obyło się oczywiście bez podstawowych pytań o szkołę,rodzinę czy plany na przyszłość,ale starałam wypowiadać się w miarę możliwości jak najpoprawniej i chyba nie było tak źle.Przyszedł czas na deser więc na stole znalazł się mandarynkowy tort. Byłam już bardzo najedzona po obiedzie ale wiedziałam,że wszystko to jest przygotowane głownie dla mnie więc mimowolnie sięgnęłam po kawałek.Atmosfera była niespodziewanie bardzo swobodna.Im więcej czasu mijało tym czułam się swobodniej.Chyba nie tylko ja,bo rodzeństwo Petera również zaczęło mi zadawać pytania i opowiadać o sobie.Po pewnym czasie  Peter oznajmił,że jesteśmy zmęczeni i,że zaprowadzi mnie do sypialni.Ucieszyło mnie to,bo faktycznie odpoczynek był zdecydowanie wskazany.





Zmierzaliśmy schodami w górę,a następnie podążaliśmy wzdłuż korytarza. Peter otworzył przede mną jedne z drzwi i oznajmił mi,że to będzie mój pokój przez następne kilka dni.Gdy weszłam do środka okazało się,że był to pokój w którym on się wychował. Było to oczywiste i od razu rzucało się w oczy.Był to niewielki pokoik z wielkim,nieproporcjonalnym  oknem z widokiem na ogródek.Przy oknie stało łóżko,które  zajmowało całą ścianę. Po prawej stronie stała szafa,ze szklanymi szybami przez które widać było wiele naszywek firm sponsorujących Słoweńca ,stary ekwipunek z czasów dzieciństwa oraz inne pamiątki związane z wyjazdami i konkursami.Po lewej stronie stało niewielkie biureczko,na nim laptop i jakieś papiery ułożone w artystycznym nieładzie,lecz moim oczom rzuciło się coś co znajdowało się nad biurkiem. Była to wielka tablica korkowa.Zawierała niezliczoną liczbę zdjęć,dyplomów oraz medali przypiętych na pinezki które stanowiły piękną dekorację.Oglądając to wszystko poczułam ciepło na sercu,bo były tam również zdjęcia z najmłodszych lat Słoweńca,które były przesłodkie.Nawiasem mówiąc patrząc na malutkiego Petera widziałam jak młodsi bracia są do niego podobni,a szczególnie Domen.Odwróciłam się,bo wiedziałam,ze brunet stoi za mną.Wtuliłam się w niego i objęłam go tak,że moje dłonie wylądowały na jego plecach.Odwzajemnił uścisk mocno tuląc mnie do piersi i całując w czoło.Nagle zaczęła mnie zastanawiać jedna kwestia.



-Skoro ja będę spać tu...to gdzie Ty? - zapytałam nieśmiało.
- Jak to gdzie? Z Tobą - odpowiedział Słoweniec tajemniczo się do mnie uśmiechając,jednocześnie przenosząc dłonie na moje biodra.
Szczerze mówiąc przeraziła mnie ta perspektywa.Bardzo mi na nim zależało i ufałam mu,ale nie byłam na to gotowa,wiedziałam to na sto procent.Oddaliłam się o kilka kroków tak,że już mnie nie dotykał i mimowolnie jego dłonie opadły.
-Peter...nie zrozum mnie źle...ja po prostu nie... nie jestem - chciałam kontynuować moje wypociny ale przerwał mi śmiech Słoweńca.Spojrzałam na niego,a on ruchem głowy wskazał mi łóżko.Nie przyjrzałam się dokładnie.Na nim leżało pudełko z dmuchanym materacem.
- Ja na ziemi. - powiedział wesołym głosem ,podnosząc pudełko z materacem i siadając w miejscu z którego go zabrał.Ruchem ręki pokazał,że mam usiąść obok niego.Posłusznie wykonałam polecenie i po chwili znalazłam się w jego ramionach.Mieliśmy w końcu chwilę dla siebie,ale dziwnie się czułam wiedząc,że za ścianą mamy jego rodzinę.On chyba wyczuł to,że jestem spięta,bo jakby w odpowiedzi przytulił mnie jeszcze mocniej i namiętnie pocałował.Spędziliśmy kilkadziesiąt minut sami w pokoju bruneta,a następnie udaliśmy się  na dół do jego mamy i trochę z nią porozmawialiśmy.Wieczorem wybrałam się z Peterem na spacer po Kranju.Pokazał mi okolicę i miejsca w których się wychowywał i bawił jako dziecko.Po tym w jaki sposób opowiadał widać było,że wspomina wspaniale czasy dziecięce i jest wdzięczny rodzicom za to gdzie jest w tej chwili.



Wróciliśmy do domu jakiś czas po północy Kilkugodzinny spacer zmęczył nas oboje do tego stopnia,że po wieczornej toalecie padliśmy wykończeni na łóżka.Minęło kilkanaście minut,a ja zamiast spać zabrałam się za wieczorne przemyślenia.
- Śpisz? - zapytałam cicho gdy znudziło mi się samotne siedzenie w ciszy i ciemności.
- Nie - jeszcze ciszej odpowiedział mi Słoweniec.
- Nie mogę spać. - mówiąc to sięgnęłam ręką w dół,próbując złapać jego dłoń.Gdy odczytał moje zamiary sam splótł nasze dłonie.
-Wygodnie Ci? - zadałam kolejne pytanie,już nieco głośniej.
-Podniosłam się do pozycji siedzącej i dostrzegłam jak kręci głową mówiąc "nie"
- To chodź do mnie - odpowiedziałam stanowczo na co on odpowiedział mi śmiechem.
-Co?- zapytałam poirytowana.
- Obejrzyj się,to łóżko nie zmieści nas oboje -zrobiłam tak jak powiedział.Faktycznie,ani na szerokość ani na długość nie dało rady wcisnąć tu naszej dwójki.Ponownie się położyłam ściskając mocniej jego dłoń.Kilkanaście sekund zastanawiałam się,po czym podjęłam decyzje.Uśmiechnęłam się i wprawiłam ciało w ruch.Udało mi się sturlać i zamiast wylądować obok poleciałam prosto na Słoweńca.Głową uderzyłam o jego głowę,a łokieć wbiłam mu między żebra.Podniósł się błyskawicznie sycząc z bólu,zsuwając mnie z siebie.



- Co Ty robisz? - zapytał słabo,masując miejsce na którym wylądowałam.Ja,nie wiedzieć czemu zaczęłam chichotać.Peter obawiając się,że obudzę cały dom jedną ręką zakrył mi buzię,a drugą objął mnie za kark i przyciągnął do siebie.Po chwili się uspokoiłam a on puknął się w czoło jakby chciał powiedzieć "głupia!" jednocześnie się uśmiechając i opadając bezwładnie na materac odwracając się do mnie plecami.
-Skoro Ty nie przyszedłeś do mnie to ja przyszłam do Ciebie. - mówiąc to objęłam go w pasie i przyciągnęłam do siebie.Leżeliśmy "na łyżeczkę" jeszcze dłuższą chwilę,ale dalej nie zwracał na mnie uwagi.W ramach przeprosin obdarowałam go serią pocałunków,co poskutkowało,bo Słoweniec odwrócił się do mnie i mocno mnie przytulił,powtarzając z niedowierzaniem "przyszłam do Ciebie"...Po kilkunastu minutach,znużeni "odpłynęliśmy". Było nam cholernie niewygodnie,ale to nie robiło większego wrażenia.










WIEM,WIEM nie było mnie tu wieki,za co przepraszam:(
albo inaczej,nie dodawałam wieki,ale jestem tu codziennie!
Poprostu mam meeeeeeeeega dużo nauki i srednio się ze wszystkim wyrabiam,ale chcę wrócić do starego tempa i dodawac na bieżąco
Dziekuję zwłaszcza wytrwałym którzy czekali na nowy rozdział,mam nadzieje,ze nie jest tragiczny:(

KOCHAM WAS 
CZYTAM = KOMENTUJĘ 
Błagam

niedziela, 13 kwietnia 2014

13."Peter,gdzie my jesteśmy?"

Nie nastawiałam żadnego budzika,pozwoliłam naturze zadecydować o której otworzę oczy i zacznę nowy dzień.Nic nie poszło jednak po mojej myśli,bo obudziło mnie pukanie do drzwi.Słyszałam je od pierwszego dźwięku,lecz starałam się to zignorować.Osoba za drzwiami musiała być jednak mocno zdeterminowana,bo nie rezygnowała -wręcz przeciwnie,pukanie nasilało się.Doprowadziło to do tego,że poirytowana wstałam i ruszyłam w kierunku źródła hałasu.Jako,że z natury jestem cholerykiem byłam gotowa okrzyczeć obsługę hotelową której spodziewałam się za drzwiami.Energicznie szarpnęłam klamkę i moim oczom ukazał się zdezorientowany Peter.Mój mózg nie pozwolił mi trzeźwo myśleć tak szybko po obudzeniu więc nawet nie wpadłam na pomysł,że to on mógł tak się dobijać.Momentalnie przypomniałam sobie jak tragicznie muszę wyglądać,a następnie,że jestem w samych spodenkach i podkoszulce.Zaczęłam poprawiać odzież,po kilku sekundach przeniosłam dłonie na włosy,próbując je przyklepać,bo wiedziałam,że każdego ranka przed ułożeniem są one dosłownie wszędzie.Przerwałam mój błyskawiczny zabieg upiększający,bo usłyszałam śmiech Słoweńca.


Przeniosłam wzrok na bruneta który jedynie kręcił głową z niedowierzaniem.Cofnęłam się o parę kroków aby zrobić miejsce i jednocześnie pozwolić mu wejść do środka.Brunet zamykając drzwi oparł się ramieniem o framugę,a drugie ramię wyciągnął w moim kierunku wskazując na zegarek znajdujący się na jego nadgarstku.
-Wiesz która jest godzina? - spytał ze stale utrzymującym się na twarzy niedowierzaniem.
-Dziesiąta? - odpowiedziałam niepewnie.W sumie to nie miałam czego być pewna,był to czysty strzał.
-Piętnaście po dwunastej - odpowiedział szeroko się uśmiechając.Zapewne była to reakcja na moją próbę.Zakryłam twarz dłońmi w geście załamania własną dyspozycją i ponownie spojrzałam na Petera.Ten wszedł dalej do pokoju i nonszalancko usiadł na łóżku stale mi się przyglądając.Nie chciałam żeby na mnie patrzył.Pierwszy raz widział mnie taką.Nie mówię już o braku makijażu,ale o braku czegokolwiek,nawet podstawowej toalety.
-Daj mi 5 minut w łazience. - powiedziałam błagalnym tonem składając dłonie jak do modlitwy.
- Dostaniesz nawet kilka godzin,pierwsza seria planowana jest na 16 -powiedział takim tonem jakby myślał,że tego nie wiem. - ale w zamian zrób coś dla mnie - kończąc to zdanie ponownie szeroko się do mnie uśmiechnął.




-Co takiego mam zrobić ? - zapytałam,akcentując ostatni wyraz.
-Po prostu spakuj wszystkie swoje rzeczy do walizek,tak jak kiedy tu przyjechałaś. - powoli cicho się odezwał,patrząc na mnie z tajemniczym uśmiechem.Podniosłam znacząco jedną brew.Co to ma znaczyć? Przyjechałam dopiero wczoraj,a przecież mieliśmy być w Planicy cały tydzień. Przeanalizowałam wszystko w głowie ale postanowiłam posłusznie zrobić to o co mnie proszono.Pokiwałam powoli głową,na co w odpowiedzi Prevc błyskawicznie znalazł się przy mnie i objął mnie całując jednocześnie w czoło.Po chwili odgarnął mi włosy z twarzy i obdarzył buziakiem który potraktowałam jako spóźnione powitanie.Słoweniec poinformował mnie jednak,że musi już iść jeśli nie chcę aby spóźnił się na treningi.Oczywiście nie chciałam żeby już wychodził,ale rozstanie z nim w tym momencie miało też swoje plusy,bo mogłam spokojnie się wyszykować.Mimo wszystko nie miałam nic do gadania,musiałam go wypuścić i pozwolić opuścić mój pokój.Ja natomiast postanowiłam nie tracić czasu i ruszyłam w stronę łazienki.

                                         ~*~

Na konkursie udałam się do sektora w którym widziałam moją polską "rodzinę". Czułam się w swoim żywiole gdy mogłam gorąco kibicować,a były to ostatnie zawody w sezonie co tylko podgrzało emocje.Tradycyjnie podczas ostatniego konkursu prezentowała się najlepsza trzydziestka całego sezonu co tylko sprawiało,że rywalizacja od początku do końca była bardzo ciekawa.W gronie tych świetnych sportowców znalazło się 4 Polaków i tyle samo Słoweńców.Po pierwszej serii najlepszym z naszych był Kamil Stoch który znajdował się na czwartym miejscu,a Słoweńcy mieli powody do radości,ponieważ dwa czołowe miejsca zajmowali ich reprezentanci.


Liderował Jurij Tepes,gorszy od niego był jedynie Peter.Byłam niesamowicie dumna,patrząc jak ląduję na 218 metrze w pięknym stylu.Druga seria pozmieniała znacznie sytuację.O 9 pozycji awansował Żyła który podczas ostatniej rywalizacji został najlepszym reprezentantem Polski zajmując piąte miejsce.Z podium spadł Neumayer,za to cieszyć się z miejsca w pierwszej trójce mógł Norweg -Rune Velta. Zajął on drugie miejsce,co oznaczało,że Peter wylądował na trzecim co oczywiście dalej było bardzo dobrym wynikiem.Niepokonany był Jurij który triumfował przed własną publicznością.Po zakończeniu konkursu rozpoczęły się wszelkie dekoracje za dzisiejszy konkursy i całokształt sezonu.Peter uplasował się ostatecznie na siódmym miejscu co było wielkim osiągnięciem jak na 20 latka który ma jeszcze wiele sezonow przed sobą na udowodnienie,że jest najlepszy.Miałam ochotę skakać z radości i nie mogłam się doczekać,aż będę mogła go ucałować.Sezon bez wątpienia należał do Gregora Schlierenzauera który nad drugim Bardalem miał przewagę ponad 600 punktową.Trzecie miejsce zajał Kamil Stoch który był liderem naszej narodowej kadry i bez wątpienia został naszym bohaterem po pożegnaniu Adama Małysza.Skoki kochałam od dziecka,ale jesli mam być szczera,to zawsze uważałam Stocha za większy autorytet,nie ujmując oczywiście osiągnięciom Adama.Nienawidziłam również porównywania ich do siebie. Po porostu.



Musiałam długo czekać,bo skoczkowie udzielali dziś dużo więcej wywiadów niż podczas innych konkursów.Nie nudziłam się jednak,bo wielu kibiców czekało na swoich idoli aby zrobić sobie ostatni raz w tym sezonie pamiątkowe zdjęcie lub uzyskać zdjęcie z autografem.Nie trzeba było być geniuszem,aby po chwili zorientować się,że skoczkowie pojawiali się przy nas - kibicach w kolejności odwrotnej do czołówki Pucharu Świata.Po dobrej godzinie czekania zauważyłam zbliżającego w kierunku sektorów Jake,który trzymając w dłoni marker szeroko się uśmiechał.Widziałam,że czuł się w swojej Ojczyźnie dobrze jak nigdzie indziej.Był tak zajęty rozmowami z fanami,że nawet mnie nie zauważył.


W końcu gdy podpisywał zdjęcie dziewczynce stającej pół metra ode mnie jego wzrok wylądował na mojej osobie po czym przywitał się ze mną i zgrabnie mnie przytulił nie przestając składać autografów.
-Porozmawiamy wieczorem,okej? - odezwał się do mnie Hvala,wciąż nie przerywając swojej pracy.
-W porządku - odpowiedziałam nie pewnie,bo nie wiedziałam czy Peter już nie zaplanował naszego wieczoru.
-Widzimy się na imprezie z okazji zakończenia sezonu,Peter Ci nie mówił? - zapytał,przerywając na chwilę to co robił dotychczas i spojrzał na mnie tępym wzrokiem.Pokiwałam przecząco głową na co Słoweniec uderzył dłonią o własne czoło.
-Chyba się wygadałem - wyjaśnił mi szybko swój gest. - Jakby co,to nic nie wiesz! - powiedział nieco grożącym tonem.
-Spokojnie! - odezwałam się roześmiana na co Słoweniec uwodząco puścił do mnie oczko i po chwili przeniósł swoją uwagę na fanów których stale przybywało.Z oddali w oczy rzuciła mi się męska sylwetka w bijącym na kilometry żółtym kombinezonie.Wiedziałam już,że doczekałam się,aby już drugi raz dziś go spotkać.W przeciwieństwie do Jaki,Peter musiał widzieć mnie z daleka,bo pierwszą osobą do której podszedł,mimo wszystkich fanów którzy do niego zmierzali - byłam ja.Słoweniec znalazł się naprzeciwko mnie i demonstracyjnie mnie pocałował.Byłam zaskoczona,ale mile zdziwiona tym faktem,był to nasz pierwszy pocałunek wśród tak wielu ludzi.


Zarumieniłam się odrobinę,co Prevc od razu zauważył i zaśmiał się.Chciałam żeby ta chwila trwała dłużej ale nie mogłam myśleć tylko o sobie.Wspięłam się na palce i szepnęłam Słoweńcowi do ucha,że będę na niego czekać i powinien zająć się fanami którzy marzną czekając na niego.Wysłuchał mnie,po czym kiwnął twierdząco głową,dając mi sygnał,że mam rację,delikatnie pocałował,po czym odwrócił się ode mnie i przywitał z grupą osób stojącą przed nim.





                                                              ~*~
Po ponad godzinie gdy na terenie skoczni zostało naprawdę niewiele ludzi Peter złapał mnie za rękę i podążał w stronę samochodu.Pojechaliśmy do mojego hotelu,zabraliśmy moje walizki po czym nie mając zielonego pojęcia gdzie porywa mnie Słoweniec ponownie wsiadłam do samochodu.Nawet nie wiem ile zajęła nam podróż,nie wiem jak to się stało i kiedy,ale usnęłam w aucie.Jedyne co pamiętam to Peter wypowiadający moje imię,po czym moim oczom ukazała się jego twarz.
-Wysiadamy,jesteśmy na miejscu. - powiedział cicho wyciągając dłoń w moim kierunku aby pomóc mi wstać.Podałam mu rękę i przy jego ogromnej pomocy wygramoliłam się na zewnątrz.Moim oczom ukazało się typowe osiedle - kilka domków jednorodzinnych,ogródki,szosa.Wszystko wyglądało typowo.W zasięgu mojego wzroku nie widziałam żadnego hotelu ani restauracji,a tylko o tym myślałam gdy wyruszaliśmy w podróż.
-Peter,gdzie my jesteśmy? - zapytałam nieśmiałe robiąc pauzę po wypowiedzeniu jego imienia.
-Dobre pytanie - odrzekł uśmiechając się szeroko.  - Jesteśmy u mnie,w moim domu. - dodał uśmiechając się jeszcze szerzej.



Rozdział taki z dupy,starałam się,ale nie wiem co to jest...
Co do listu to idziemy do przodu,brakuje pare literek ale gdy je dostane efekt moze byc naprawdę fajny!:) No i to w sumie tyle,trzymajcie się ciepło,i do przyszłego tygodnia czyli WIELKANOCY!



++ WE WTOREK U KUBY WOJEWODZKIEGO KOCUR,KUBACKI I ZIOBRO! 

CZYTAM = KOMENTUJĘ 
KOCHAM WAS :**

niedziela, 6 kwietnia 2014

12."Nie ma to jak zrobić na kimś dobre pierwsze wrażenie"

Nadszedł czas mojego pożegnania z Finlandią,ale jest to zupełnie inne pożegnanie niż wcześniej przewidywałam.Błyskawicznie się spakowałam i zszedłszy na dół czekałam na transport na dworzec.Minęło kilka minut gdy zbliżyłam się do samochodu który po mnie przyjechał.Był to oczywiście Peter,który dzień wcześniej potwierdził jedynie jak ważną osobą stał się w moim życiu.Automatycznie szeroko się uśmiechnęłam i ruszyłam w stronę auta.Otworzyłam drzwi i usiadłam na miejscu pasażera.Gdy na niego spojrzałam uśmiechnęłam się jeszcze szerzej po czym objęłam dłonią jego kark,aby następnie pozwolić mu się pocałować.Nie mieliśmy dużo czasu,bo odprawa zajęła nam sporo.Mieliśmy tylko chwilę na ostateczne pożegnanie,ale Peter zdążył wcisnąć mi do ręki jakiś bilet.
-Przecież ja mam bilet,tutaj. - powiedziałam zdziwiona machając drugą dłonią.Prevc zaśmiał się.
-Spójrz - Wyciągnął zawartość koperty po czym ponownie mi ją przekazał.Owszem,były to bilety ale potrzebne mi dopiero za kilkanaście dni.Mianowicie dotyczyły one konkursów na zakończenie sezonu w ojczyźnie Petera - Słowenii.Po zrozumieniu,że dostałam od niego kolejny prezent spojrzałam na niego czule i posłałam mu ciepły uśmiech.
- Bardzo chciałbym żebyś była ze mną w Planicy. - zamruczał mi do ucha splatając jednocześnie nasze dłonie.Zwrócił tym moją uwagę,więc przeniosłam wzrok na nasze ręce,po czym ponownie spojrzałam na niego.Pokiwałam twierdząco głową aby dać mu sygnał,że zamierzam się pojawić.Cała ta sytuacja przebiegała ekspresowo,bo naprawdę nie było już czasu.Słoweniec złożył pocałunek na moim czole po czym rozplótł nasze palce i pozwolił mi spokojnie dotrzeć do samolotu.Wracałam spokojna jak nigdy wcześniej.Wiedziałam,że jest mój,choć oczywiście to nie była kwestia posiadania.Po prostu mogłam mu ufać i wiedziałam na czym stoję.Spotykaliśmy się i był jedyny w moim życiu dlatego cieszyłam się świadomością,że on też skupia swoją uwagę jedynie na jednej osobie - byłam to ja.Na samą myśl szeroko się uśmiechnęłam.Założyłam słuchawki,zamknęłam oczy i pozwoliłam sobie na odprężenie przy dźwiękach Arctic Monkeys,Coldplaya i innych moich ulubionych zespołów wracałam zrelaksowana do kraju.Zrelaksowana i szczęśliwa jak nigdy.

                                                                   ~*~
Szczerze mówiąc to nie byłam zbyt przejęta szkoła w ostatnim czasie.Od studniówki nawet nie dotknęłam książek,a przecież niedużo czasu zostało do tego najważniejszego egzaminu dla każdego licealisty - matury. Prawdę mówiąc nie ciągnęło mnie ani do nauki,ani tym bardziej do znajomych.Najnormalniej w świecie nie utrzymywałam kontaktu z nikim poza moją Anią,chociaż z nią tez nie rozmawiam tyle ile powinnam.Takie myśli trzymały się mnie gdy byłam w drodze do domu,prosto ze szkoły w czwartkowe popołudnie.Moim głównym celem do końca roku szkolnego było unikanie Filipa co jak dotąd szło mi dość sprawnie.Dotarłam do domu i pierwsze co zrobiłam to opadłam bezwładnie na łóżko.Byłam zmęczona moją obojętnością na wszystko.Zacisnęłam pięści,był to prosty,automatyczny gest.Muszę się wziąć za siebie.Spojrzałam na bilety lotnicze które leżały obok mnie.Od jutra calutki tydzień spędzam w Słowenii,z moim ulubionym skoczkiem,który mimo tego jak wiele dla mnie znaczył nie mógł stać się jedynym ważnym aspektem mojego życia.Postanowione.Zaczynam naukę i staram się żyć realniej swoim życiem po powrocie z Planicy.Wielkimi krokami zbliżał się koniec sezonu,do letniego Grand Prix zostało kilka ładnych miesięcy także Peter powinien mieć dla mnie więcej czasu.Zaczęłam pakowanie,szło mi dość opornie dlatego musiałam poświęcić na niego kilka ładnych godzin.Zmęczona,szybko usnęłam.Może to i lepiej,przede mną długie 7 dni w Słowenii.

                                                                       ~*~
W Planicy od rana wiał silny wiatr. Podroż zajęła mi kilka ładnych godzin,kolejną ważną rzeczą było zameldowanie się w hotelu no i potrzebna mi była chwila na odetchnięcie.W efekcie nie dotarłam na treningi i spóźniłam się na kwalifikację .Zdarzyłam na skoki...20 zawodników? Nie miałam jednak na co narzekać,bo większość z oglądanych przeze mnie lotów była długa i efektowna.Nie zwykłam podróżować po świecie,dlatego ogromnym wsparciem był dla mnie fakt,że w każdym kraju,na każdym konkursie mogłam odnaleźć choć garstkę ochoczo kibicujących Polaków.Zawsze dołączałam się do nich,a oni przyjmowali mnie ciepło widząc,że jesteśmy rodakami.Była to piękna więź ,a ja byłam dumna,że mogę nazywać się Polką.Mina trochę mi zrzedła gdy przypomniałam sobie jeden ironiczny fakt - głownie byłam tu nie po to by wspierać Maćka Kota,Piotra Żyłę czy Kamila Stocha ale Petera Prevca który jak wiadomo powszechnie Polakiem nie był.Uśmiechnęłam się śmiejąc sama z siebie i z całej tej sytuacji.Dopiero teraz uświadomiłam sobie dokładnie z kim się spotykam.Na pewno można było to zaliczać do związków na odległość.Ponownie się zaśmiałam kręcąc z niedowierzaniem głową.Nigdy bym nie pomyślała,że będe  zdolna do takiej relacji,zawsze byłam jej przeciwna.


Kwalifikacje skończyły się kilkanaście minut temu,a ja czekałam na mojego bruneta.Wiedziałam już,że dziś z Peterem będę mogła spędzić jedynie kilkadziesiąt minut,bo uprzedził mnie,że zapowiedziano konferencje dla całego Slovenia Teamu.Posmutniałam odrobinę na myśl,że będę musiała zorganizować sobie jakoś czas...Z rozmyśleń wyrwał mnie Prevc który bezszelestne zbliżył się do mnie i objął mnie w talii zachodząc od tyłu.Była to dokładnie identyczna sytuacja jak przed kilkoma tygodniami z tą różnicą,że teraz wiedziałam kogo mam się spodziewać i czekałam na to.Sprawnie obrócił mnie twarzą do siebie i skradł mi buziaka.Nie będąc dłużna splotłam ręce na jego karku i wpiłam się w jego usta,oddając pocałunek.Po chwili czułości zdążyliśmy zamienić dosłownie dwa zdania po czym usłyszeliśmy kogoś krzyczącego do Petera po imieniu. Był to Jurij Tepes który zaczął wskazywać ręką w stronę busa Słowenii.



-Daj mi sekundę - wydusił z siebie Prevc i przemieścił się ekspresowo nie wiadomo kiedy.Przede mną przechodziła grupa ludzi więc odruchowo zrobiłam kilka kroków w tył.Poczułam,że wpadłam na coś twardego,po czym straciłam równowagę i omal nie wylądowałam na ziemi.Przeklęłam pod nosem w ojczystym języku,po czym po opanowaniu sytuacji odwróciłam się,żeby zobaczyć co było obiektem mojego "wypadku"moim oczom ukazał się chłopak który otrzepywał ze śniegu narty,które zdążył podnieść po moim ataku.No pięknie,wpadłam na jakiegoś skoczka.Wypadałoby przeprosić.
-No proszę,Polka - odezwał się do mnie chłopak,powoli podnosząc się z pozycji kucającej do stojącej.Gdy jego twarz znalazła się na wysokości mojej to nie miałam już wątpliwości.Był to Maciek Kot.





Ale jak do cholery wpadł na to,że jesteśmy rodakami? Po chwili doznałam oświecenia,przecież całkiem wyraźnie przekleństwo w naszym języku,nie wiedzieć kiedy wydarło się  z moich ust.Gdy tylko sobie to uświadomiłam odruchowo zakryłam usta dłonią i oblałam się rumieńcem.Maciek jedynie zaśmiał w odpowiedzi na moją reakcję.
-Przepraszam,zagapiłam się - w końcu zdecydowałam się zrobić to co miałam parę minut temu,mianowicie przeprosiłam.
-Nie ma problemu. - odpowiedział niby do mnie,ale jego wzrok przeniósł się już na bus Słoweńców.Najwidoczniej musiał zauważyć mnie z Peterem,stąd jego zdziwienie o moim pochodzeniu ,no bo gdzie jak gdzie ale w Planicy można było znaleźć wielu Polaków.Nie wiedziałam,czy powinnam wyprzedzić jego pytanie,ale postanowiłam zachować dla siebie informację o mnie i Prevcu. Na moje szczęście nic nie musiałam mówić,bo Peter z powrotem był przy mnie .Obdarował uśmiechem Kota,łapiąc mnie jednocześnie za rękę i ciągnąc w stronę samochodu.Szłam patrząc przed siebie,lecz po chwili się odwróciłam,przyglądałam się Polakowi.Ten początkowo był odwrócony w przeciwnym kierunku ale po chwili nasze spojrzenia się spotkały.Wyglądał na dość zdziwionego,ale mimo wszystko przyjacielsko się do mnie uśmiechnął i machnął głową w górę w geście pożegnania.Odmachałam mu "wolną ręką" po czym odwróciłam się tak,że znów szłam przed siebie."Nie ma to jak zrobić na kimś dobre pierwsze wrażenie" przewróciłam oczami ponownie oblewając się rumieńcem na wspomnienie jakimi słowami "przywitałam" Maćka....






Wydawało mi się dłuższe jak pisałam,wtf:( Tak czy inaczej jest rozdział,zdjęcie dla Petera będzie piękne jak dalej będziecie tak nadsyłać swoje fotografie,więc podsumowując chce wam podziękować :*  co nie zmienia faktu,że jakby pojawiło się duuuuuużo komentarzy to bym się nie obraziła bo bardzo lubie je czytac!



CZYTAM = KOMENTUJE
KOCHAM WAS :*

czwartek, 3 kwietnia 2014

List!

Hejhej,dzisiaj trochę inaczej mianowicie mam dla Was propozycje!:)
Jak pewnie się domyślacie - Peter to jeden z moich ulubionych skoczków :D
Od dawna chcę do niego napisać list,ale miałam jeden problem
chciałam dołożyć coś wyjątkowego,chciałam na początku zrobić filmik,
ale zrezygnowałam,bo wydaję mi się,że wymyśliłam coś lepszego :)

 Do listu chcę dołączyć zdjęcie przedstawiające...NAS!
Chciałabym zrobić coś w tym stylu
( nie śmiejcie się z mojego talentu w paincie XD):








 (Jak klikniecie to się powiększy)










Umówimy się,kto zrobi sobie zdjęcie z jaką literką,a ja skleję to wszystko w całość,efekt może być naprawdę fajny!Oczywiście to nie musi być dokładnie to hasło,zależy ile bedzie chetnych,jak na dzisiaj potrzebuje ich conajmniej 20! zgłaszać można się tutaj w komentarzach,do mnie na tt @skijumpinglover albo na poczte kooonkursyyy@gmail.com - umówmy się co do literek! Mysle,ze to spoko pomysł i mogłby wyjsc,ale samo się nie zrobi,także licze na Was! :**

P -
E - @Ola143Cody
T - @LoveCimorelli_1
E-
R - @aniaSNB

P -
O- @tajnerbezwasow
L - nataliasz221
A -  @Johanna_Bluee
N - @mrs_wellinger
D - @Halo_Lolaa

L - @ilysmstyles

O -@PolishSwaggy
V - @haybitchwhatsup
E- @Ola143Cody
S - @PatG8

Y - zajęte
O  -
U - @I_Likee_Youu

Ja wezme te flagi na końcu :D Nowy rozdział SOON :D

niedziela, 30 marca 2014

11."Mogę wejść?"

Mało spałam.Od razu z chwilą otworzenia oczu przypomniały mi się wczorajsze wydarzenia.Jakoś zmusiłam się aby zasnąć,ale wiele się napłakałam zanim się uspokoiłam.Cały czas miałam w głowie obraz Słoweńca stojącego przy oknie,odwracającego się do mnie i mówiącego "powinnaś już iść". Poczułam,że po policzku zaczynają spływać mi łzy.Odetchnęłam,wytarłam oczy i wstałam z łóżka.Przeszłam do łazienki i spojrzałam na moje odbicie w lustrze.Wyglądałam okropnie,miałam podkrążone oczy i byłam okropnie rozmazana,wczoraj nawet nie spojrzałam w stronę łazienki,tym bardziej nie chciało mi się dbać o demakijaż.Przemyłam twarz wodą,umyłam zęby i na tym skończyła się moja poranna toaleta.


Dzisiaj jest kolejny konkurs ale nie wiedziałam czy powinnam na niego iść. Peter może nie życzyć sobie mojej obecności.Przez minioną noc przez moją głowę przewinęły się tysiące myśli.Raz płakałam z bezsilności i dlatego,że byłam dla niego tak okropna,a po chwili ogarniała mnie złość na niego i jego reakcję. Przecież nie byliśmy parą,zaledwie się pocałowaliśmy co przecież jeszcze o niczym nie świadczy.Naprawdę nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć,tym trudniej było mi sobie wyobrazić co roi się w jego głowie.Po długim rozważaniu stwierdziłam,że udam się na te zawody.Przynajmniej będę miała okazję spojrzeć mu w oczy i usłyszeć co ma mi do powiedzenia,nawet jeśli zażyczy sobie,aby urwać naszą znajomość.Na samą myśl posmutniałam.Oczywiście tego nie chciałam ale nie przewidywałam takiej reakcji z jaką się wczoraj spotkałam.Mimo tego,że mógł poczuć się zraniony,to ja też nie czułam się najlepiej.Otworzyłam się przed nim,opowiedziałam coś co było dla mnie tak ciężkie i nie dostałam żadnego wsparcia.Od razu od tej urodziła mi się w głowie nowa myśl.Myśl,że byłam samolubna,nie mogę tyle myśleć o sobie.Na przeprosiny zasłużył on,a nie ja.
                                                                      ~*~
Udałam się pod skocznie zdecydowanie wcześniej,mianowicie byłam tam sporo czasu przed rozpoczęciem serii treningowej.Nie było to przypadkowe,miałam do wypełnienia pewien plan.Stałam na parkingu przez obiektem wypatrując nadjeżdżających samochodów.Gdy moim oczom ukazał się bus ekipy Słoweńskiej wyciągnęłam mój telefon,wybrałam numer i czekałam na połączenie.
-Tak? - usłyszałam w słuchawce głos Jaki.
-Nie mów na głos z kim rozmawiasz.Chodź tu,stoję na końcu parkingu,przy pamiątkach. - udzieliłam mu szybkiej instrukcji.
- Właściwie to średnio mam czas.Nie możemy porozmawiać po konkursie? - odparł błyskawicznie na moją prośbę.
-Jaka proszę,to jest dla mnie ważne. - powiedziałam błagalnym tonem.
-No dobra,zaraz tam przyjdę,ale nie będę mógł Ci poświęcić dużo czasu. - wypowiedział to zdanie lekko poirytowany,ale nie obchodziło mnie to w tym momencie.Potrzebowałam jego pomocy.Bacznie przyglądałam się busowi Słoweńców.Kolejno wyszli z niego Tepes,Pungertar,Kranjec,a na samym końcu Prevc i Hvala.Widziałam ich z daleka więc nie słyszałam ich,ale z ich gestów dało się odczytać,że prawdopodobnie Peter pyta Jaki gdzie idzie,a ten pomachał telefonem idąc w moim kierunku,więc zapewne skłamał,że musi gdzieś zadzwonić.Gdy zbliżył się dostatecznie blisko,a reszta Slovenia Team zniknęła mi z oczu wyłoniłam się zza budek i uśmiechnęłam się do młodego bruneta.



- Peter mówił coś o mnie? - wypaliłam nie mogąc dłużej się powstrzymać.Jaka pytająco podniósł jedną brew.
-Nie bardzo -odparł. - a powinien? -dodał,widząc moje rozczarowanie.Obejrzałam się za siebie i bezwładnie usiadłam na krawężniku zasłaniając twarzą dłonie.
-Jaka...ja zrobiłam coś głupiego,a Peter niesamowicie się na mnie wkurzył - przedstawiłam mu w skrócie sytuacje.Młody Słoweniec usiadł obok mnie.
-Skoro nawet o mnie nie wspomniał to najwidoczniej nawet się nie przejął,że się pokłóciliśmy. - mówiąc to wszystko dalej zakrywałam dłońmi twarz i zapewne gdyby Hvala nie siedział tak blisko to nic by nie usłyszał.
-Znam Petera nie od dziś i to na pewno nie oznacza,że się nie przejął.Wręcz przeciwnie,on się nie żali,on przeżywa wszystko w środku - mówiąc ostatnie słowa Jaka dotknął swojej klatki piersiowej,wskazując na serce.
Widząc,że podniosłam swój wzrok,żeby zobaczyć jego gest skorzystał z okazji i szeroko się do mnie uśmiechnął.
-Ej,głowa do góry! - brunet patrzył na mnie cały czas,powoli podnosząc się z miejsca.Gdy już stał nade mną spojrzał na zegarek.
-Ja naprawdę muszę iść,przepraszam.. - powiedział dużo milej niż gdy tłumaczył mi brak czasu przez telefon.
Skinęłam głową w aby uświadomić mu,że rozumiem.



- Porozmawiasz z nim? - spytałam gdy Słoweniec był już gotowy do odejścia.
- Lepiej sama to zrób - odpowiedział mi wesołym tonem idąc szybkim krokiem w stronę skoczni.
Odprowadziłam go wzrokiem,zostając na tym samym miejscu kolejne kilkanaście minut.
Dzwoniłam jeszcze kilka razy ale Peter ode mnie nie odbierał.Krew mnie zalewała,bo wiedziałam,że robi to celowo.On zawsze odbierał,wniosek?Ignorował mnie. Miałam tego powoli dość.Nie dał mi nic wytłumaczyć,męczyło mnie to.Stwierdziłam,że skoro on mnie olał to ja oleje konkurs.Oczywiście dalej kochałam skoki,kochałam kibicować ale to był inny dzień niż wszystkie pozostałe. Po prostu byłam na tyle zła,że bałam się trafić na niego,a przecież było to bardzo prawdopodobne.Wracałam następnego dnia,ale dalej nie wiedziałam czy przypadkiem wczoraj nie widziałam Słoweńca ostatni raz w życiu.Już nie chciało mi się płakać.Nie wiem o w tym momencie odczuwałam,właściwie to nie chciałam czuć już nic.
                                                                             
                                         ~*~                                                                  
                                                                                                                                                                                           
Spędziłam w hotelu dobre kilka godzin nie robiąc nic konkretnego,ale pożytku z tego nie było.Siedziałam w łóżku,zamówiłam jakieś jedzenie,oglądałam filmy,ale tak naprawdę próbowałam oderwać myśli od tego gdzie jestem,a gdzie powinnam być.Spojrzałam na telefon który leżał na półce znajdującej się naprzeciwko mnie.Porządnie się wyciągnęłam,ale udało mi się dosięgnąć mojego celu.Kolejny,niezliczony raz wybrałam numer Petera,kolejny,niezliczony raz słyszałam sygnał,po czym włączała się poczta głosowa.Cisnęłam telefonem przed siebie z całej siły,na szczęście łózko zamortyzowało rzut i ostatecznie wylądował na mojej poduszce.Odetchnęłam głęboko i sięgnęłam po telefon ponownie.Peter wybrał za nas oboje,skoro nie ma ochoty się ze mną kontaktować to musi być koniec.Nie chciałam jednak odejść bez słowa,postanowiłam chociaż pożegnać się z tymi którzy jeszcze się do mnie odzywają.Wybrałam numer Jaki.


- Siema! - usłyszałam głos Słoweńca
-Jesteś zajęty? - nie chciałam tracić czasu,preferowałam rozmowy na żywo.
-To zależy,co jest? - słysząc to pytanie zastanawiałam się co mam powiedzieć.
-Jutro wyjeżdżam no i... - w tym miejscu poczułam suchość w gardle - chciałam się pożegnać,bo najprawdopodobniej więcej nie pogadamy - wydusiłam ochryple powstrzymując łzy.
-Jasne,daj mi kilkanaście minut...no max pół godziny i jestem u Ciebie - odpowiedział szybko po czym bez żadnego pożegnania rozłączył się.Mimo wszystko cieszyłam się,bo w końcu powiedział że przyjedzie.Postanowiłam odrobinę się ogarnąć,żeby go nie wystraszyć,bo zdawałam sobie sprawę z tego,że nie wyglądam najlepiej.Poprawiłam makijaż,wyczesałam włosy i przebrałam się,co zajęło mi dobre 20 minut.Zostało mi czekać na Hvale.Podeszłam do okna i czekałam aż zobaczę samochód Słoweńca.Było mi niezwykle smutno,bo o tyle o ile Jake będę mogła uścisnąć ostatni raz to Peter który jest mi dużo bliższy jest niewzruszony i nawet nie obchodzi go gdzie jestem i jak ja się czuję.Sama sobie byłam winna,ale nie żałuję ani trochę,że powiedziałam prawdę.On na to zasługiwał.




Usłyszałam pukanie do drzwi.Momentalnie otrzeźwiałam,wyjrzałam jeszcze raz przez okno.Nie stał tam samochód Jaki.Podeszłam do drzwi po czym zorientowałam się,że nie ma w nich wizjera.Lekko mnie to poirytowało.Spojrzałam jeszcze raz w lustro,poprawiłam włosy,odetchnęłam i otworzyłam drzwi.Ukazał mi się uśmiechnięty Słoweniec.Odwzajemniłam jego uśmiech lecz po chwili zniknął mi z twarzy.Stało się tak,ponieważ Hvala przyciągnął do siebie Prevca.Energicznie pociągnął Petera za koszulę,tak że stał prosto przede mną.Wcześniej musiał stać za framugą,bo przez myśl by mi nie przeszło,że go tu zobaczę.Starszy Słoweniec spojrzał gniewnie na młodszego kolegę,poprawił kołnierzyk,który kilkanaście sekund wcześniej została pognieciony,a następnie przeniósł wzrok na mnie.Tym razem patrzył inaczej,blado się do mnie uśmiechnął i zawstydzony trzymał ręce za plecami.Jaka przyjacielsko objął go ramieniem,wyglądając na nieprzejętego spojrzeniem którym przed chwilą został obdarowany.Peter jedynie westchnął,a Jaka już skoncentrowany był na mnie.Puścił mi oko,po czym pomachał dając mi do zrozumienia,że jego wizyta dobiegła końca.Energicznie poklepał Petera po plecach jakby chciał powiedzieć " dasz radę stary!" i po chwili młodszy Słoweniec zniknął.



Brunet patrzył na mnie cielęcymi oczami jeszcze dłuższa chwilę,z rękami wciąż splecionymi za plecami.
-Mogę wejść? - spytał,mówiąc bardzo cicho i nieśmiało.Nie odzywając się otworzyłam szerzej drzwi,okazując mu,że moja odpowiedź jest twierdząca.Nie wiedziałam co ma znaczyć jego wizyta.Nie wiedziałam po co Jaka go tu przywiózł,czy z nim rozmawiał i nawet jeśli tak to co z tej rozmowy wynikło.Skorzystałam z tego,że to on przyszedł więc czekałam na to co ma do powiedzenia.Stanęłam na przeciwko niego ze skrzyżowanymi rękoma.Posłałam mu pytające spojrzenie.On cały czas mi się przyglądał,wydaję mi się,że nawet chciał coś powiedzieć,ale zrezygnowany westchnął i ruszył w  stronę mojego łóżka.Bezwładnie na nie opadł i zakrył dłońmi twarz.Tym bardziej nie był to dla mnie żaden znak.Stałam cały czas w tym samym miejscu,jedynie obróciłam się o kilka stopni,żeby był z nim równolegle.Zajęło mu to dłuższą chwilę,ale w końcu zabrał dłonie z twarzy i przeniósł swój wzrok na ziemię.




-Wiesz czemu wtedy kazałem Ci wyjść? - zadał pytanie ze wzrokiem dalej wlepionym w podłogę.Nie wiem czy było to pytanie retoryczne,ale nie zamierzałam na nie odpowiadać.Na sekundę podniósł wzrok aby upewnić się,że nie usłyszy ode mnie nic.
-Jak rozumiesz naszą relację? - kontynuował,pytając o kolejną rzecz.
-A jak Ty ją rozumiesz? - błyskawicznie odpowiedziałam,aby móc się dopasować do jego wypowiedzi.Ponownie westchnął po czym kilkadziesiąt sekund się nie odzywał.
-Myślałem,że coś nas łączy.Ja to tak odbierałem.Nigdy nie było powiedziane kim dla siebie jesteśmy,ale wiadomo w jakim kierunku to zmierzało dlatego wierność była dla mnie czymś oczywistym. - wypowiadając ostatnie słowa głos delikatnie mu się zapadał,a ja wreszcie znałam odpowiedź na jego pierwsze pytanie.Czuł się zraniony,bo mu na mnie zależało.Momentalnie zmieniłam moje podejście.Powoli zbliżyłam się do niego,usiadłam obok i położyłam delikatnie dłoń na jego dłoni.


-Masz stuprocentową rację,przepraszam.. -odezwałam się.
-Nie skończyłem. - odpowiedział mi chłodno,ale jednocześnie zacisnął dłoń na mojej dłoni dając mi sprzeczne znaki.
-Nie byłem,nie jestem i nigdy nie będę za to zły na Ciebie.Złościłem się na siebie samego,bo to moja osobista porażka.- Już miałam przygotowaną odpowiedź,ale z jego wyrazu twarzy wyczytałam,że to nie koniec i mam dać mu dokończyć.
-Bardzo mi na Tobie zależy i nie mogłem znieść myśli,że ktoś Cię skrzywdził,a mnie tam nie było.- Odwrócił się tak,że siedzieliśmy na przeciwko siebie.Podniósł w końcu wzrok tak,że patrzył prosto na mnie.
-Myślałem,że to nie ma większego sensu,ale już rozumiem,że się myliłem. - nie rozumiałam o co mu chodziło.On w tym czasie zamknął oczy i wziął głęboki oddech.Gdy otworzył je ponownie patrzył prosto w moje.
-Chcę,żebyś mogła być pewna,tego,że mi na Tobie zależy.Chcę,żebyś wiedziała,że moje uczucia są szczere i mocne - mówiąc to wszystko był taki słodki.Wypowiadał słowa nieśmiało ale jednocześnie świadomie,tak jakby chciał podkreślić,że jest pewny tego co mówi ale nie jest pewny czy ja czuję to samo.Łzy napłynęły mi do oczu.Wiedziałam już wcześniej,że dziś będę płakać ale nie pomyślałabym,że ze szczęścia.Nie dałam mu powiedzieć już ani słowa.Wtuliłam się w niego z całej siły,a po chwili podniosłam się do wysokości jego twarzy i wpiłam się w jego usta.Związek to nie tylko branie,ale i dawanie.Chciałam mu pokazać,że zgadzam się z każdym wypowiedzianym przez niego słowem oraz okazać jak ciężkie były dla mnie te kilkadziesiąt godzin w których brakowało mi świadomości,że o mnie myśli.Dało mi to wiele do myślenia.Byłam zakochana.Z pewnością mogę to przyznać.



Jest 11! Mam nadzieję,że podoba Wam się,błagam,komentujcie,jakkolwiek,byle szczerze!
Kocham Was bardzo bardzo bardzo
CZYTAM - KOMENTUJE <3

                                                                       

niedziela, 23 marca 2014

10."Muszę Ci cos powiedzieć"

Peter został brązowym i srebrnym medalistą w Predazzo.Czułam się dziwnie gdy w telewizji,radiach i na ulicach co chwilę słyszałam jego nazwisko wymieniane obok nazwiska Kamila,który został złotym medalistą na dużym obiekcie.O Słoweńcu zaczęto bardzo dużo wspominać,co wcale mnie nie dziwiło.Jakby nie było to wielkie osiągnięcie jak na 20 latka.Wkurzało mnie to,że było o nim tak głośno,bo nie mogłam skupić się absolutnie na niczym innym.Bardzo na rękę było mi,że Peter odzywał się do mnie dużo rzadziej przez ostatnie kilka dni które musiały być dla niego niezwykle pracowite.Chciałam poukładać sobie w głowie wszystkie zdarzenia i moje uczucia,żeby nie popełniać więcej takich samych błędów jak w sobotę.Na samo wspomnienie feralnego wieczoru wzdrygnęłam się i starałam odwrócić myśli.Nie wiedziałam tak naprawdę co powinnam odczuwać.Czy ja tak naprawdę go zdradziłam?Przecież my nie byliśmy razem,ja nie wiem jaki on ma stosunek do naszych spotkań,może ja tez nie jestem jego jedyną opcją.Z drugiej strony nasz pocałunek wiele dla mnie znaczył i nie mogłam odrzucić myśli,że zachowałam się nie w porządku.Ostatecznie usprawiedliwiłam się faktem,że wcale tego nie chciałam i przynajmniej uświadomiłam sobie kto jest moim numerem jeden.Bez wątpienia Słoweniec był tym który przyciągał moją uwagę i czułam mu się zobowiązana.Poprawiałam sobie humor tym,że nie pisał tak często,bo łudziłam się,że może o mnie zapomni,a ja oszczędzę sobie poważnych rozmów.



Nie nacieszyłam się długo spokojem,bo gdy tylko Peter wrócił do kraju i miał chwilę na odpoczynek odezwał się do mnie.Zaczynała się skandynawska cześć sezonu i chciał abym towarzyszyła mu na zawodach w Lahti.Zgodziłam się,bo nie przerażała mnie już perspektywa walizek,pakowania,lotu.Cel był tego wszystkiego warty.Więc postanowione.Pokibicuję w weekend w Finlandii.Cieszyłam się,ale dalej zastanawiałam się co powinnam zrobić ze studniówką.Nie opowiadałam Peterowi jeszcze nic,najzwyczajniej w świecie nie miał czasu za co mnie przepraszał,ale obiecał,że to nadrobimy.I co ja mam mu powiedzieć? Postanowiłam,że przemilczę ten wątek.Ukryję rolę Filipa,nie wspomnę o nim ani słowa,od fragmentu w którym tańczyliśmy poloneza.Uznałam ten plan za najodpowiedniejszy i z nieco lepszym samopoczuciem niż przez ostatnie dni zasnęłam jak niemowlę.Musiałam tylko wprowadzić mój plan w życie.

                                           ~*~
Po średnim skoku w kwalifikacjach w których nie musiał brać udziału,Peter oddał tez średnie skoki podczas konkursu co ostatecznie pozwoliło mu się uplasować na 18 miejscu.Patrząc przez pryzmat medali z Włoch był to występ poniżej oczekiwań i wiadome było ze Prevc nie będzie usatysfakcjonowany  z wyniku.Wymagano teraz od niego bardzo dużo,czego nigdy nie lubiłam,bo skoki które dawały mu miejsce w połowie punktującym teraz wszyscy uważali za tragiczne. Zasępiony podszedł do mnie po skończonym konkursie,wyglądał prze słodko,co sprawiało,że czekałam z niecierpliwością aby móc go przytulić i miałam nadzieję - pocieszyć .Podszedł do mnie energicznie po czym zrzucił z ramienia torbę i odłożył narty tak,że obie dłonie miał puste.Wyciągnął ręce do przodu w geście który mówił "no chodź,przytul "szeroko się uśmiechając.Lekko przylgnęłam do niego,po czym odsunął mnie od siebie na kilka centymetrów i tak jak wtedy w Harrachovie - pocałował w czoło.W ramach odwdzięczenia się,okazania swojej tęsknoty i gratulacji za rewelacyjne konkursy w Val Di Fiemme skradłam mu delikatnego całusa,po czym uśmiechnął się do mnie łobuzersko.Nie da się ukryć,że brakowało mi przez ten tydzień i czułam się idealnie w jego ramionach.Rozejrzałam się i dostrzegłam w otoczeniu mnóstwo kibiców.Momentalnie znalazła się przy nas grupa fanów która trzymała  w rękach aparaty i notesy.Peter jedynie uśmiechnął się i wyciągnął z torby swoje podpisane kartki.Zaczął rozdawać autografy i robić sobie zdjęcia,a ja spokojnie obserwowałam wszystko.Nie trzeba było być geniuszem,żeby dostrzec jak popularność Słoweńca urosła po sukcesie w Predazzo,ale on póki co się tym cieszył(zwłaszcza,że w dzisiejszym konkursie mu nie poszło) więc mi tym bardziej to nie przeszkadzało.
 

Gdy przy brunecie zrobiło się nieco luźniej podniósł torbę i narty po czym opuszkami palców próbował złapać mnie za rękę,co mu się nie udało ale wystarczyło abym zrozumiała aluzję,że gdzieś idziemy.Ruszyliśmy w stronę znanego mi już samochodu Petera,którym wybraliśmy się pod hotel w którym tymczasowo mieszkali skoczkowie kilku reprezentacji m.in. Słowenii.Po drodze do pokoju Prevca spotkałam jego współlokatora - Jake Hvale.Zdążyłam się jedynie z nim przywitać,bo spieszył się gdzieś.Trochę żałowałam,że nie mogę z nim dłużej porozmawiać,bo po każdej konwersacji z nim czułam się pełna energii i umiał świetnie poprawić mi humor, ale nie smuchiłam się,bo jakby nie było -  mojego ulubionego Słoweńca miałam cały czas przy sobie .Przekroczyliśmy próg pokoju po czym błyskawicznie Prevc oznajmił,że mam się rozgościć tak jak już to czyniłam,a on udał się do toalety.Tym razem nie ruszałam nic,nawet nie skupiałam się na przedmiotach znajdujących się w tym pomieszczeniu.On zabrał ze sobą jakieś ubrania i wszedł do łazienki,a ja bezwładnie opadłam na łóżko.Nie miałam sił myśleć,to nie był mój dzień,czułam się zmęczona i przytłoczona.Leżałam tak dłuższa chwilę gdy usłyszałam dźwięk otwierania drzwi.Błyskawicznie podniosłam się do pozycji siedzącej i uśmiechnęłam się do mojego obiektu zainteresowania.Oznajmiłam,że nigdzie się stąd nie ruszam,Słoweniec jedynie zaśmiał się i usiadł naprzeciwko mnie,łapiąc mnie za dłonie.Pierwsza rzecz o jaką spytał była ta nieszczęsna studniówka.Mogłam się tego spodziewać,w końcu to powinno być ważne dla mnie.Trzymając się planu opowiedziałam niezbyt szczegółowo,pomijając traumatyczne dla mnie wydarzenia.



Poprosiłam go aby złożył mi szczegółowa relację z Mistrzostw Świata,co posłusznie uczynił.Na pewno jemu też to było na rękę,bo był to jego ogromny sukces,a przecież każdy lubi opowiadać o swoich wzlotach.Rozmawialiśmy kilkadziesiąt minut,dowiedziałam się praktycznie wszystkiego o poprzednim weekendzie.Peter zbliżył się do mnie,uczyniłam to samo,aby po chwili złączyć się z nim w pocałunku.Trwał on dłuższą chwilę,wiedziałam,że tego chciałam ale czułam się niespokojna i roztrzęsiona,stanowczo odsunęłam się od chłopaka.Uśmiechnął się,pytająco na mnie spojrzał,lecz po chwili jego twarz spoważniała gdy usłyszał z moich ust 'muszę Ci coś powiedzieć."
- ja...ja nie powiedziałam Ci wszystkiego o studniówce. - powiedziałam wstając z łózka i odwracając się w stronę ściany.
Spojrzałam na niego i widząc,że czeka na moją opowieść,kontynuowałam monolog.
-ten Filip z którym poszłam,ja go później znalazłam... - wypowiadając ostatnie słowo głos mi się załamał,na co Peter zareagował błyskawicznie znajdując się przy mnie.Położył jedną dłoń na mojej talii tak jakby chciał okazać,że jest przy mnie i wysłucha wszystkiego co mam mu do opowiedzenia.
-znalazłam i on chciał się do mnie zbliżyć,dotykał mnie i...-w tym momencie rozpłakałam się,a Prevc przytulił mnie do siebie,jedną rękę dalej obejmując mnie w talii,a drugą delikatnie głaszcząc mnie po głowie.Postanowiłam uwolnić się od poczucia winy i wyrzucić wszystko z siebie.Wszystko,nie miałam więcej wątpliwości,że chcę,muszę być z nim szczera.



-ja tego nie chciałam,ale..całowałam się z nim,odwzajemniłam to - wydusiłam ostatnie słowa bardzo szybko,aby mieć to z głowy.To było wszystko,zostało mi czekać na reakcje Słoweńca.Nie musiałam jednak czekaćdługo,momentalnie poczułam jak jego dłoń zsuwa się z mojej talii.Po chwili już mnie nie obejmował i bardzo powolnymi gestami wyswobodził mnie ze swojego uścisku,zaczął się ode mnie odsuwać.Minął mnie i zatrzymał się przy oknie,tak że został odwrócony do mnie  plecami.Nie rozumiałam tego reakcji.Był smutny,zły,rozczarowany,rozdrażniony? Stałam dłuższa chwilę patrząc na Petera który w dalszym ciągu stał nieruchomo przy oknie.Dłuższą chwile rozważałam co powinnam zrobić,ale zdecydowałam się zbliżyć do niego.Wiedziałam,że patrzy na mnie przez ramię więc widział jak zmierzam w jego kierunku ale w dalszym ciągu nic nie robił.
-Peter..- powiedziałam cicho kładąc rękę na jego ramieniu.Odwrócił się przodem do mnie automatycznie zrzucając moją dłoń.



-Powinnaś już iść - powiedział śmiertelnie poważnym tonem.Łzy ponownie napłynęły mi do oczu.Co on sobie wyobraża? To było bezmyślne i nieodpowiedzialne ale nic nie znaczyło.Właściwie to tamta sytuacja pozwoliła mi jedynie zrozumieć,że zależny mi teraz na jednym chłopaku - stojącym przede mną brunetem którego ewidentnie skrzywdziłam.Tak bardzo chciałam mu to wszystko powiedzieć,ale nie mogłam wydusić ani słowa.W międzyczasie on znów odwrócił się do mnie tyłem.Gdy to zobaczyłam chwyciłam moją kurtkę i podeszłam w stronę drzwi.
-To nic nie znaczyło...- wydusiłam z siebie ostrym tonem wychodząc z pokoju.Czekałam przed hotelem na taksówkę.Za wszelką cenę starałam się nie płakać i ostatecznie wygrałam walkę.W tym hotelu aż roiło się od ekip zajmujących się skokami,a ja mimo wszystko chciałam wyjść choć trochę z twarzą z całej tej sytuacji.Nie wiedziałam co czeka na mnie jutro,jedyne co chciałam to moc położyć się do łóżka i czekać na jakikolwiek ruch Słoweńca,nawet jeśli miałam usłyszeć przykre słowa.






Wiem,wiem znowu trochę krótko,ale starałam się,na serio :( W dodatku trochę dramatu!Dziś mega smutny i jednocześnie szczęsliwy dzien dla #SkiJumpingFamily,chcę tylko powiedziec,że nie mam słow,jest mi mega smutno,nie wierze ze sezon już się skonczył...

CZYTAM - KOMENTUJĘ!!!
kocham Was! :*

niedziela, 16 marca 2014

9."Wiadomo kto jest moim pierwszym skojarzeniem na słowo "skoki" "

Obiecałam sobie,że z chwilą gdy przekroczę próg domu skupię się jedynie na tym co czeka mnie w tym tygodniu.Nacodzień byłam bardzo ambitna i po prostu lubiłam mieć wszystko poukładane i czuć,że we wszystkim daję z siebie 100%. Oczywiście nie łatwo było zapomnieć o minionych dniach ale zmuszałam się do myślenia o próbnych maturach do których zostało tak nie wiele no i oczywiście o studniówce  którą miałam w tą sobotę.Peter doskonale o tym wiedział,dlatego nie proponował mi żadnego wyjazdu.Mam nadzieję,że dlatego.Może są inne powody?Może on doszedł do wniosku,że to nie ma sensu?Stanęłam w miejscu i wzięłam głęboki oddech.Musiałam co chwilę pilnować się,bo bardzo łatwo było łamać obietnice które sobie wyznaczałam.Usprawiedliwiałam się jedynie tym,że z moja studniówką pokrywały się najważniejsze zawody w skokach narciarskich tego sezonu mianowicie MŚ w Fal di Fiemme.Ostatnie tygodnie tak bardzo byłam związana ze skokami,że zaczęło mi przestać zależeć na moim życiu.Momentami nawet zastanawiałam się czy nie wolałabym pojechać do Włoch zamiast zostać tu i pójść na bal.Gdyby decyzja zależała tylko ode mnie to miałabym się nad czym zastanawiać,ale byłam już umówiona z Filipem z równoległej klasy mojej szkoły,który zaprosił mnie już bardzo dawno temu.Nie mogłabym mu tego zrobić,zwłaszcza,że nasze relacje jakiś miesiąc temu łagodnie mówiąc nie wyglądały na typowo koleżeńskie.Spotkałam się z nim kilkukrotnie ale cała sprawa jakoś ucichła,bo parę razy odmawiałam mu spotkań,zazwyczaj było to na rzecz wyjazdów na konkursy.Uśmiechnęłam się pod nosem gdy naszła mnie tam myśl.Jak mam skupić się na czym innym skoro wszystko o czym pomyśle sprowadza się do skoków,a wiadomo co lub lepiej powiedziane - kto jest moim pierwszym skojarzeniem na słowo "skoki".

Siedziałam zniecierpliwiona na kanapie w salonie.Praktycznie nie mogłam robić niczego,bo bałam się o makijaż,włosy i paznokcie.Chciałam zachować wygląd lalki chociaż do momentu przekroczenia progu sali.Byłam w wyśmienitym humorze,przeżywając w duchu emocje związane z Mistrzostwami.Gdy większość polskich fanów skoków pogrążona była  w smutku,bo Kamil nie wywalczył medalu na średniej skoczni ja pękałam z dumy,bo Słowenia wywalczyła,a dokładniej Peter do którego trafił brązowy medal.Co prawda dzwoniłam do niego,ale krotka rozmowa telefoniczna jest jedynie namiastką spotkania i rozmowy twarzą w twarz.Z rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi.Szybkim ruchem wstałam z łóżka i podążyłam w stronę drzwi.Wzięłam głęboki oddech po czym je otworzyłam.Moim oczom ukazał się Filip który uśmiechał się szeroko w moim kierunku.Odwzajemniłam to,po czym chwyciłam torebkę i bez słowa za nim wyszłam.Widywałam się z nim przez cały tydzień,chociażby na próbach poloneza,ale dziś był jeszcze przystojniejszy niż zwykle .Dojechaliśmy na salę,gdzie po klasycznych formalnościach,takich jak zdjęcia czy polonez rozpoczęliśmy zabawę.



Wiedziałam,że oczywiście musi się pojawić alkohol.Nie byłam jakimś zagorzałym wrogiem,wypiłam kilka kieliszków ale robiłam to z umiarem tak aby móc bez problemu wspominać ten wieczór.Wszystko przebiegało bardzo przyjemnie,praktycznie nie schodziłam z parkietu.Tańczyłam z wieloma chłopakami ale dość szybko z oczu straciłam Filipa.Byłam zła,bo co do czego przyszłam tu w pewnej mierze dla niego i szczerze myślałam,że mu na tym zależalo.Tymczasem musiałam kręcić się w pobliżu koleżanek z klasy,które w większości były z osobami towarzyszącymi.Próbowałam robić dobrą minę do złej gry ale w końcu odpuściłam.Rzuciłam do dziewczyn,że idę się przewietrzyć i tak też zrobiłam.Wyszłam na taras i głośno odetchnęłam.To nie tak miało być.Nie wiedziałam co było nie tak,ale nie podobało mi się ani trochę.Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na godzinę.Było już po północy.Mijało prawie dwie godziny od ostatniej wiadomości w której Peter informował mnie,że idzie wziąć prysznic i żebym zaczęła się bawić,a nie myślała o nim.Na pewno już śpi,pisanie w tym momencie nie miało sensu.Usłyszałam głośne kroki,na co natychmiastowo zareagowalam odwracając się.Szedł do mnie nie kto inny jak Filip.Nie trzeba było być detektywem żeby na pierwszy rzut oka dostrzec jak bardzo był pijany.Zbliżył się do mnie wystarczająco blisko,żebyśmy mogli prowadzić swobodną rozmowę.
-Gdzie Ty byłeś cały czas? - warknęłam nie kryjąc mojej złości.
-Tu i tam - odpowiedział i zaśmiał się,lecz musiał dostrzec,że mnie nie było do śmiechu więc mimowolnie spoważniał.
-Trzymaj,na poprawę humoru. - powiedział,po czym wyciągnął z marynarki piersiówkę i szturchnął mnie delikatnie w ramię.Spojrzałam najpierw na jego rękę,potem na twarz.Stał przede mną z tępym pół uśmiechem,ale kto wie,może miał rację.Nie zastanawiając się dłużej skorzystałam z propozycji blondyna.Wypiłam dość sporo,po czym krzywiąc się zdecydowanym ruchem oddałam własność Filipa do rąk własnych.Na taras zaczęło schodzić się coraz więcej ludzi,co mi nie przeszkadzało ale mój partner wyglądał na coraz bardziej poirytowanego.Okazało się,że dobrze przeczytałam jego wyraz twarzy,bo poprosił mnie o rozmowę i zaproponował przejście do środka.Udaliśmy się w sali lecz zatrzymaliśmy się dużo przed nią.Zeszliśmy piętro niżej i wylądowaliśmy w szatni.Echo z sali balowej niosło się dość potężnie ale i tak było zdecydowanie ciszej niż na tarasie.

Wznieśliśmy jeszcze jeden toast,po czym z ust blondyna posypały się pierwsze konkretne słowa.
-Widzisz to,że mi się podobasz prawda? - zapytał. - nie odpowiadaj,to pytanie retoryczne. - dodał po chwili,kładąc jedną rękę na mojej tali.
Nie wiedziałam co mam myśleć.Fakt,mogłam się czegoś domyślać,ale spotykałam się z Filipem jakiś czas temu i nigdy do niczego nie doszło.Gdyby wyznał mi to w tamtym czasie najprawdopodobniej skakałabym z radości,ale jedyne na co było mnie stać w tym momencie był blady uśmiech.Dodał drugą rękę,którą niesymetrycznie położył na moim biodrze i zdecydowanym ruchem przyciągnął mnie do siebie.Zachwiałam się,bo cały czas miałam na nogach szpilki które nie należały do najniższych.Blondyn niespodziewanie mnie pocałował.Nie wiem czy to wina alkoholu czy to siedziało w mojej głowie ale mimowolnie,bez zaangażowania ale jednak odwzajemniłam pocałunek.Było mi naprawdę obojętnie co robię,zwłaszcza,że pamiętałam jak Filip podobał mi się kilka tygodni temu.Minęłam dłuższa chwila,po czym ręka znajdująca się na mojej talii zaczęła się zaciskać co powoli zaczynało sprawiać mi ból.Druga dłoń która znajdowała się na biodrze gwałtownie zaczynała przesuwać się w dol.
- Ej.. - wydusiłam z siebie słabo starając się odepchnąć chłopaka.
Nie przyniosło to żadnych skutków,poczułam tylko jeszcze mocniejszy uścisk mimo mojego protestu.Nie byłam pewna co do pocałunku a na pewno nie chciałam niczego więcej.Blondyn stawał  coraz bardziej natarczywy co powodowało,że zaczynałam poważnie się bać. W pewnym momencie histerycznie pisnęłam i użyłam całej siły jaką dysponowałam co pozwoliło mi wreszcie odepchnąć go ode mnie.Zachowując refleks, od razu pobiegłam na górę, momentalnie znajdując się na sali,na której czułam się dużo bezpieczniej ze względu na ilość ludzi znajdującej się tu obecnie.


Odetchnęłam chwilę po czym nie zastanawiając się długo zamówiłam taksówkę.Nie obchodziło mnie,że miałam jeszcze kilka godzin "zabawy"zastanawiałam się do czego byłby zdolny Filip skoro moje protesty w ogóle do niego nie docierały.Zaczęłam myśleć o tym,że mógł mnie skrzywdzić i łzy mimowolnie spłynęły mi po policzku.Otarłam je, po czym szybkim krokiem opuściłam budynek nie informując o tym nikogo.Na moje szczęście udało mi się nie obudzić mamy.Weszłam cichuteńko do pokoju po czym się rozpłakałam.Powodów do smutku miałam wiele.Na ciele czułam dalej wędrujące po nim dłonie w sposób tak natarczywy,że zbierało mnie na wymioty.Na samo wspomnienie wzdrygnęłam się co spowodowało,że łzy popłynęły mi jeszcze bardziej obficie.Po drugie straciłam moją studniówkę.Bal który powinnam wspomniac całe życie,tymczasem ani przez chwilę nie byłam szczerze zadowolona.Był jeszcze 3 najważniejszy powod.Zaczęłam odczuwać wyrzuty sumienia.Jak mogłam tak bezkarnie odwzajemnić pocałunek Filipa.Wmawiałam sobie inną odpowiedź,ale doskonale wiedziałam dlaczego wcale nie ucieszyłam się na mysl,że podobam się blondynowi.Poprawny był fakt,że nie mogłam przestać myśleć o Peterze i mimo,że nic sobie nie obiecywaliśmy to czułam jakbym dopuściła się zdrady.





Jest dość dramatyczny rozdział 9!:) Pozbyłam się kilku konkursów PŚ,z góry przepraszam,ale po prostu mi nie pasowały :D
Cieszę się bardzo,że tyle komentujecie,nawet nie wiecie jak to "uskrzydla"!
+Peter 3 na MŚ w lotach <3



Kocham Was i do następnego Miśki  :*

CZYTAM = KOMENTUJ E

poniedziałek, 10 marca 2014

8."chciałbym żebyś ją nosiła,jest Twoja "

Mimo,tego że początkowo planowałam się wybrać to odpuściłam sobie serię treningową w sobotę.Mój organizm po prostu nie pracował w takim tempie w jakim bym chciała.Musiałam odespać kilka poprzednich dni,czego efektem był fakt, że wstałam dopiero po dziesiątej.Cały czas byłam w kontakcie z Peterem,co sprawiało,że dobry humor mnie nie opuszczał.Miałam kilka dobrych godzin do rozpoczęcia zawodów więc wszystkie podstawowe czynności wykonywałam na spokojnie.Po śniadaniu i kąpieli zaczęłam zastanawiać się nad tym w jaki sposób się ubrać.Po kilkunastu minutach zła i znudzona stwierdziłam,że jakby na to nie patrzeć to jadę na zawody sportowe a nie na pokaz mody,więc ubrałam się luźno,tak jak miałam w zwyczaju.Pomalowałam się delikatnie,podkreślając oczy.Gdy uznałam,że nadszedł odpowiedni czas postanowiłam udać się pod skocznię.

Byłam szczęśliwa.Jechałam właśnie na zawody które kocham oglądać,a potem czekał mnie wieczór z cudownym chłopakiem który był dla mnie przeuroczy.Jak długo to mogło trwać?Jestem zdania,że wszystko co dobre szybko się kończy.Wieczna pesymistka,ale taka już jestem,nie ważne jak bardzo chciałabym to zmienić.Dokładnie nawet nie przyglądałam się biletom do momentu gdy musiałam znaleźć mój sektor.Okazało się,że był to oczywiście jeden z najlepszych,co tylko było kolejnym dowodem na to,ze Peter najnormalniej w świecie mnie rozpieszcza.Mimo,że wczorajsze skoki bardzo mi się podobały to wiadomo,jak bardzo serie konkursowe są efektywniejsze od tych kwalifikacyjnych.Nie mówię nawet o tym,że zawodnicy starają się dużo bardziej o jak najlepsze metry ale sama atmosfera staje się dużo cieplejsza.Naturalnie większość kibiców stanowiła nacja czeska,ale Polaków też nie było mało.W konkursie mieliśmy aż 5 zawodników z Polski,z czego wszyscy awansowali do drugiej rundy co bardzo mnie cieszyło.Mimo tego,że byłam tu dla Słoweńca to pamiętałam skąd pochodzę,komu kibicowałam od zawsze i przede wszystkim dzięki komu miałam okazję ich wszystkich poznać.Skoro mówimy o "moim" Słoweńcu to byłam z niego bardzo dumna,bo lądowanie na 191 metrze ostatecznie dało mu szóste miejsce po pierwszej serii.Peter podobnie jak ja  był zadowolony,oddawał równe,solidne skoki które regularnie pozwalały mu plasować się w pierwszej dziesiątce.Poza Polakami i Peterem równie ważny był dla mnie wynik Jaki którego mimo krótkiej znajomości darzyłam dużą sympatią,ani trochę się nie wywyższał i był jednym z sympatyczniejszych ludzi jakich kiedykolwiek poznałam.Mógł wywieźć pozytywne odczucia z Harrachova,bo z jedenastego miejsca które zajmował po pierwszej serii awansował na szóstą pozycję która do tej pory była zarezerwowana dla Petera.Jemu natomiast udało się awansować o jedną pozycję po skoku o 3 metry dłuższym niż w pierwszej serii.Widząc jego radość sama automatycznie się uśmiechnęłam,cieszyłam się jego szczęściem.

Konkurs wygrał Gregor Schlierenzauer czego można się było spodziewać,był w końcu liderem klasyfikacji generalnej i nic nie zapowiadało tego,że mógłby stracić żółtą kamizelkę.Postanowiłam zostać na moim miejscu i poszukać Petera po dekoracji,bo nie umówiliśmy się w żadnym konkretnym miejscu.Na coraz wyższych stopniach podium stawali kolejno Jan Matura,Robert Kranjec i Schlieri.Tak się wciągnęłam w podziwianie triumfujących zawodników,że nie zwracałam uwagi na to co dzieję się w okół mnie.Nagle poczułam czyjś dotyk na mojej talii co automatycznie wywołało,że się wzdrygnęłam i gwałtownie odwróciłam.Za sobą ujrzałam Prevca,na którego twarzy gościło pytające spojrzenie.
- Przepraszam,nie chciałem Cię wystraszyć - odezwał się nieco skruszony jednocześnie gwałtownie zabierając dłonie.Było mi bardzo głupio za moją reakcję,tym bardziej,że widziałam jego zmieszanie i zażenowanie całą sytuacją.Przecież nie bałam się jego bliskości,był to odruch bezwarunkowy,bo najprościej w świecie nie spodziewałam się Petera w tym mieście.Postanowiłam to naprawić i pokazać mu ,że przecież nie zrobił nic złego.Podeszłam do niego bliżej i pocałowałam go w policzek,po czym jeszcze bardziej zbliżyłam się do niego,aby dobrze odbierał co chciałam mu przekazać i mocno się do niego przytuliłam.Pogratulowałam świetnego konkursu i to były ostatnie słowa które zdążyłam z nim zamienić,bo rozmowę przerwał nam jakiś Pan,który chwilę później okazał się być słoweńskim dziennikarzem.Chcąc nie chcąc (oczywiście mniej chcąc) musiałam wypuścić bruneta z objęć,bo ten oczywiście zgodził się na krótki wywiad dla portalu z jego ojczystego kraju.Oczywiście wywiad był po słoweńsku,więc nie miałam szans zrozumieć ani słowa. Gdy dziennikarz w ramach podziękowania uścisnął Prevcowi rękę i oddalił się na zaledwie pół metra,Słoweniec juz znajdował się przy mnie,zwinnym ruchem chwycił moją dłoń i ruszył szybkim krokiem przed siebie.   
                                                                                          


- Nie mamy czasu na kolejne wywiady - odwrócił głowę w moim kierunku i po wypowiedzeniu zdania uśmiechnął się co przecież robił tak rzadko.Nasze szybkie tempo spowodowało,że momentalnie znaleźliśmy się przy samochodzie ktory należał do Petera.Nie zdążyłam się obejrzeć,a już byliśmy w drodze.W drodze..ale dokąd? Nie wiedziałam i chyba nawet wolałam niewiedziec.W samochodzie rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym ale były to głownie jakieś głupie tematy,ktore w żaden sposób nie należały do ambitnych,ale tak czasem trzeba!Chwilami patrzyłam na drogę i szybko domyśliłam się,że jedziemy do hotelu Słowencow w ktorym wczoraj świętowaliśmy wygrane kwalifikacje Jaki.Weszliśmy do pokoju który Peter dzielił ze wspomnianym przed chwilą kolegą z reprezentacji i odłożyliśmy nasze rzeczy.Brunet przeprosił mnie i udał się do łazienki. Nie dziwiło mnie to,że po skończonym konkursie chciał się choć trochę odświeżyć.Ja w tym czasie miałam chwilę aby się rozejrzeć.Po pokoju widać było,że mieszkają w nim mężczyźni.Nie był przerażająco brudny,ale jak na dwa dni mieszkania w nim nie można było powiedzieć,że dbali o niego.No nic,usiadłam na łóżku Petera i od razu poczułam ten piękny zapach który tak uwielbiałam.

Przejechałam wzrokiem po najbliższej okolicy i w oczy rzuciło mi się kilka charakterystycznych dla Słoweńców czapek,mianowicie z logiem Gorenje.Bez zastanowienia sięgnęłam po nie i zaczęłam dokładnie oglądać każdą po kolei.Zawsze lubiłam takie dodatki,więc pewnie dlatego to właśnie one rzuciły mi się  w oczy.
-Podoba Ci się? - usłyszałam głos Słoweńca.Zlękłam się,nie słyszałam gdy wyszedł z łazienki,machnęłam rękami i czapka upadła mi na podłogę.Peter zaśmiał się tylko.
-Chciałbym żebyś ją nosiła,jest Twoja - odezwał się ponownie podnosząc czapkę i kierując ją w moją stronę.Podziękowałam mu,co on odwzajemnił pięknym uśmiechem.
Nadszedł najwyższy czas,żeby opuścić hotelowy pokój i udaliśmy się z powrotem do samochodu,ale tym razem pojechaliśmy do jakieś restauracji z daleka od centrum.Wydaję mi się,że był to celowy zabieg,brunet chciał mieć po prostu chwilę spokoju i wcale mu się nie dziwie.Okazało się,że Słoweniec miał wyliczone wszystko co do minuty,bo gdy tylko zasiedliśmy do zarezerwowanego przez niego stolika od razu otrzymaliśmy posiłek który okazał się był spaghetti.Zjedliśmy spokojnie,po czym spędziliśmy razem jeszcze kilka pięknych godzin,lecz jak wiadome wszystko co dobre szybko się kończy.Mówiłam nie tylko  o naszym dzisiejszym spotkaniu ale również o mojej wycieczce do Czech.



- Czyli wszystko pozostało zgodnie z początkowym planem?Lecisz jutro przedpołudniem? - Peter zapytał gdy zeszliśmy na ten smutny dla mnie temat.Pokiwałam twierdząco głową.
-Mam w tym tygodniu wiele obowiązków i muszę już w poniedziałek być w szkole... - dodałam.Musiałam trochę się spiąć,zostały ostatnie miesiące do matury do tego studniówka za tydzień.Nie ważne jak bym chciała zostać na niedzielnym konkursie,po prostu nie mogłam.Musiałam choć trochę żyć moim realnym życiem.Wydaję mi się,że w pewnym momencie oboje uświadomiliśmy sobie,że to koniec naszego wspólnego weekendu,bo zarówno ja jak i Peter zrobiliśmy się mnie rozmowni i spokojniejsi.Jechaliśmy praktycznie w ciszy,a łzy cisnęły mi się do oczu,może przesadzałam,ale jego sama obecność i fakt jak się o mnie stara sprawiały,że czułam się potrzebna i kochana.Dawno tego nie czułam,a właściwie to chyba nigdy od chłopaka.Postanowiłam jednak wykorzystać nasze ostatnie chwile tutaj i pocieszałam się myślami,że przecież jeśli będzie chciał to zaprosi mnie na kolejne konkursy,a ja będę tylko na to czekać.Tak jak wieczór temu Słoweniec odprowadził mnie pod same drzwi.Postanowiłam zaprosić go do środka,bo chciałam jak najbardziej wydłużyć ten czas spędzony razem.Spojrzał na zegarek i zgodził się,ale z góry uprzedził,że niestety nie będzie mógł być długo.Rozumiałam to,przecież to nie było zależne tylko od niego.Poza tym chciałam,żeby drugi konkurs poszedł mu równie dobrze albo nawet lepiej.Usiedliśmy na moim hotelowym łóżku które z racji tego,że był to pokój przeznaczony dla dwóch osób nie należało do najmniejszych.Siedzieliśmy na przeciwko siebie po turecku i rozmawialiśmy jeszcze kilkanaście minut po czym dostrzegłam,że Peter ponownie zerka na zegarek i już wiedziałam co to oznacza.Momentalnie złapał mnie za dłonie i delikatnie przyciągnął do siebie.
-Przepraszam,że nie mogę zawieźć Cię na lotnisko..to nie zależy ode mnie czy startuję w treningach,naprawdę...- zaczął kolejny raz wygłaszać przeprosiny które nie miały najmniejszego sensu.



-Ale ja to doskonale rozumiem,to ja przepraszam,że nie będzie mnie na konkursie.- wcięłam mu się w połowie zdania,bo nie chciałam kolejny raz słuchać tego samego.Nic już nie powiedział tylko delikatnie westchnął,uśmiechnął się do mnie i wstał z łóżka.Niestety,jakbym nie przeciągała ta chwila musiała nadejść,on musiał w końcu wrócić do swojego hotelu,a ja w miarę wyspać się i przygotować do podróży.W teorii brzmiało to bardzo prosto,ale w praktyce wcale nie było takie łatwe gdy dołoży się do tego uczucia.Odprowadziłam go do drzwi doskonale zdając sobie sprawę z tego,że żegnam się z nim i nie wiem na jak długo co tym bardziej działało mi na nerwy.Nie czekając na żaden ruch splotłam ręce na jego karku i delikatnie się przytuliłam.Oczywiście odwzajemnił to,po chwili odsunął się o kilka centymetrów ode mnie i spojrzał mi w oczy.Wiedziała z doświadczenia do czego to zmierza i miałam tylko nadzieję,że poprawnie odczytałam znaki.Peter delikatnie się nade mną nachylił i pocałował mnie.Był to nasz pierwszy pocałunek,ale znacznie różnił się od wszystkich w moim życiu.Oboje doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z tego,że pakujemy się w coś cholernie trudnego do pielęgnowania.



Boje się,że nie będziecie zadowoleni,bo ja specjalnie nie jestem :/