poniedziałek, 24 lutego 2014

5."znasz znaczenie tego koloru?"

Byłam już w pobliżu skoczni gdy zaczęły łapać mnie wątpliwości.Praktycznie nie spałam poprzedniej nocy.Byłam zbyt podekscytowana myślą o naszym spotkaniu
ale starałam się studzić mój zapał.Co będzie jeśli Peter znów o mnie zapomniał? Byłam zła za wczorajsze zdarzenie.Jakby nie było jest sportowcem i powinien
doskonale wiedzieć,że lepszy występ gwarantuje więcej wywiadów.Dalej nie odsuwając moich myśli od Słoweńca dotarłam do terenu skoczni.Nie miałam się czego
obawiać.Peter czekał na mnie.I to nie byle jak.Jedyne dwa razy gdy go widziałam był w kombinezonie i kasku.Teraz stał przede mną elegancki młody mężczyzna.Był ubrany bardzo schludnie i gustownie co tylko dodawało mu uroku.Widziałam,że trzyma coś za plecami i gdy byłam dostatecznie blisko wyciągnął rękę dając mi kwiatek.Teoretycznie typowy,ale jednak niezwykły,była to bowiem fioletowa róża.Uśmiechnęłam się,delikatnie wzięłam od niego  różyczkę po czym przytuliłam go na znak wdzięczności.Gdy byłam z nim tak blisko poczułam jak wspaniale pachniał co tylko sprawiało,że momentalnie czarował mnie bardziej i bardziej.Gdy w końcu się od niego oderwałam ten odwrócił się w stronę wejścia na skocznię i otworzył je,puszczając mnie przodem.Był sezon więc skocznia była normalnie otwarta na zwiedzanie,tym bardziej,że był to czas ferii zimowych.


 Peter zostawił mnie na chwilę,powiedział,że musi coś załatwić.Po chwili wrócił do mnie.
-Masz lęk wysokości ? - spytał tajemniczo Słoweniec.
-Nie mam..-niepewnie odpowiedziałam przeciągając drugie słowo.W odpowiedzi Prevc jedynie uśmiechnął się do mnie i pokazał ruchem dłoni abym zmierzała za nim.Przeszliśmy kawałek i zobaczyłam,że czeka na nas wyciąg.Spanikowałam delikatnie w duchu.Nie kłamałam o lęku wysokości ale zawsze gdy widziałam te wyciągi w telewizji myślałam o tym jak cięzko było by mi wskoczyć na taki w odpowiednim czasie.Nigdy nie miałam dobrego refleksu.Godzina zero zbliżała się,a ja nie chciałam się zbłaźnic przy Peterze który pewnie nawet by nie pomyślał,że taka błacha sprawa może mnie zaniepokoić.Gdy nadeszła odpowiednia pora Słoweniec momentalnie siedział już na wyciągu,a ja tępym wzrokiem wpatrywałam się w konstrukcje wyobrażając sobie najczarniejsze scenariusze.
-Viktoria?- widoczne było zdziwienie na twarzy bruneta.Po jego odezwie zrobiłam pokraczny krok w tył i w przód ale nie zdecydowałam się na nic konkretnego.W tym momencie poczułam solidny chwyt za dłoń i w jednej krótkiej chwili siedziałam już na wyciągu w objęciach Prevca.
-Nie należało to do najtrudniejszych czynności - zaśmiałam się niemalże histerycznie,bo wstyd mi było za moje zachowanie,ale pocieszył mnie fakt,że Słoweńca bardziej to rozśmieszyło niż zażenowało.Nie ukrywam,że w jego ramionach czułam się wspaniale.
Zmierzaliśmy w górę,aż w końcu nadszedł kres naszej jazdy .Pamiętając wydarzenia z dołu Prevc wyprzedził sytuację i od razu podał mi rękę.Ruszyliśmy przed siebie i kilkanaście metrów później znajdowaliśmy się na Wielkiej Krokwi.Widok ten zaparł mi dech w piersiach.




 -Cudownie,prawda?-odezwał się do mnie Peter.
-Nie do opisania.W sumie to może jednak mam lęk wysokości. -  bezmyślnie dodałam drugie zdanie na co Słoweniec zareagował śmiechem.Ponownie podał mi dłoń i zaprowadził mnie kawałek dalej,tak,że wciąż mieliśmy wspaniały widok z góry skoczni ale jednocześnie twardy grunt pod nogami który zapewniał mi poczucie bezpieczeństwa.Peter usiadł po turecku,po spojrzeniu na niego uczyniłam to samo.Wciąż w jednej ręce ściskałam piękną róże którą dostałam w ramach przeprosin.Peter dostrzegłszy moje zainteresowanie kwiatem,uśmiechnął się.
-Podoba Ci się?- spytał.
-Tak,jest przepiękna.W dodatku wyjątkowa,fioletowe nie są zbyt popularne. - odpowiedziałam dokładnie oglądając kwiatek ze wszystkich stron.Był naprawdę piękny.
-Znasz znaczenie tego koloru?-nieśmiało spytał brunet.
-Nie,kompletnie się na tym nie znam.Co on oznacza? spytałam zdecydowanie śmielej niż on przed chwilą.Słoweniec jedynie łobuzersko się do mnie uśmiechnął i dodał,że powinnam sama znaleźć odpowiedź.Po tym zdaniu sięgnął po torbę którą najwyraźniej wcześniej tu zostawił.Wyciągnął z niej dwie bagietki ziołowe i jogurty pitne.Zwrócił je w moim kierunku po czym w ramach drugiego śniadania skubnęłam kawałek pieczywa i wypiłam mój jogurt.Peter był niezwykły.Rywalizował z najlepszymi skoczkami świata,a jednocześnie potrafił być tak prosty (w najlepszym tego słowa znaczeniu) żeby zabrać mnie w tak piękne miejsce i poczęstować zwykłym kawałkiem chleba.Byłam mu wdzięczna za to,że nie zrobił z naszego spotkania czegoś nieprzyjemnie wyjątkowego.Spędziłam z nim kilka godzin które minęły mi niezwykle przyjemnie,ale wiedziałam,że czas już wracać,bo tego samego dnia czekała mnie podróż do rodzinnego Rybnika.




Peter postanowił mnie odprowadzić.Przeszliśmy się pieszo najpierw do mojego hotelu po torbę,a następnie udaliśmy się w stronę dworca.Musiałam wracać sama,bo Ania wyjechała dzień wcześniej -tak jak na początku planowałyśmy.Zdziwiło mnie,że tak mało ludzi rozpoznawało Słoweńca w stolicy polskich skoków narciarskich,ale właściwie nie należał jeszcze do ścisłej czołówki.Najlepsze lata miał przed sobą,oboje w to wierzyliśmy.Po krótkim marszu znaleźliśmy się na dworcu.Gdy usłyszeliśmy,że mój pociąg nadjeżdża,a ściślej mówiąc ja usłyszałam,bo Peter nie mówi ani słowa po Polsku wstałam i poinformowałam go o sytuacji.Ten wyraźnie posmutniał widząc,że nasz czas razem  dobiega końca.Gdyby był on zwyczajnym facetem to mogłabym dojść do wniosku,że mogę liczyć na drugą randkę,bo tak odbierałam to spotkanie.Ale nie mówimy o kimś zwyczajnym.On był sportowcem,jeżdżącym w sezonie po całej Europie.Nawet nie myśle o fakcie,że jest Słoweńcem...Myśląc o tym jak nierealne było to spotkanie również posmutniałam,a czas na pożegnanie skracał nam się niewiarygodnie szybko.Rzuciłam jedynie,że muszę już iść i czekałam na reakcję.Peter objął mnie,był to krótki ale wyjątkowy uścisk.Poczułam się bezpiecznie i delikatnie,obejmował mnie obiema rękoma za kark i tył głowy,przy czym delikatnie przyciskał mnie do swojego własnego karku i klatki piersiowej.Niechętnie uwolniłam się z jego objęć i ruszyłam w stronę pociągu.Pomachałam mu z okna,a po kilku minutach pociąg ruszył...

                                                                          ~*~
Wreszcie w swoim własnym pokoju.Po kąpieli świeżo przed snem postanowiłam spakować plecak,bo nazajutrz czekał mnie powrót do rzeczywistości czyli szkoła.Moje myśli zostały jednak w Zakopanem,a dokładnie przy Prevcu który szykował się do wylotu na japońską ziemię - do Sapporo.Nie wiedziałam czy mogę czegoś więcej oczekiwać,no bo jak.Przecież nasze kolejne spotkanie nie miałoby racji bytu.Kiedy?Znów za rok przy okazji polskich konkursów?Podłamały mnie myśli,że długi czas mogę go nie zobaczyć,bo tak jak po zeszłym roku był jednym z nielicznych nielubianych przeze mnie skoczków tak teraz był kimś zdecydowanie więcej,kimś mimo tak krótkiego czasu ważnym.Skończyłam pakowanie i spojrzałam w stronę biurka.Tam stał wazon z najpiękniejszym prezentem jaki kiedykolwiek dostałam.Patrząc na kwiat momentalnie przypomniałam sobie słowa Petera "znasz znaczenie tego koloru?"błyskawicznie znalazłam się przy komputerze i wpisałam interesującą mnie frazę w wyszukiwarkę.Włączyłam jakiś botaniczny profil i sprawdziłam znaczenie fioletowej róży.Zamurowało mnie to,tym bardziej,że wiedziałam,iż ten kolor miał znaczenie dla bruneta.Dla pewności weszłam na jeszcze kilka stron ale wszystkie mówiły to samo - "fioletowa róża oznacza oczarowanie drugą osobą ; miłość od pierwszego wejrzenia "...





czwartek, 20 lutego 2014

4."daj mi kilkanaście minut"

Pierwszy raz tak mało obchodził mnie konkurs.Głownie zwracałam uwagę na jednego skoczka i chyba nie trudno się domyślić kogo mam na myśli.
Peter po pierwszej serii zajmował bardzo wysokie dziewiąte miejsce.Co prawda po drugiej serii spadł na jedenaste ale to i tak był jeden z jego
lepszych startów.Zgodnie z naszą umową czekałam,aż pojawi się przed skocznią aby podpisywać autografy.Nie miałam pojęcia jak on wyobrażał
sobie to nasze spotkanie,ale miałam jedynie nadzieję,że szybko mnie dostrzeże i zabierze z tego zgiełku który pierwszy raz w życiu,wyjątkowo mi przeszkadzał.


Peter pojawił się po kilkunastu minutach.Towarzyszył mu kolega z reprezentacji Jaka Hvala,który zakończył konkurs o dwie pozycje wyżej niż Prevc.Jak to zazwyczaj bywa - zainteresowanie sportowcem jest większe gdy osiąga dobre rezultaty,a to,że oboje byli bardzo młodzi przyciągało fanki jak magnes.Dalej nie wiedziałam jak to było możliwe,że stałam z Peterem tyle czasu sam na sam w Wiśle szczególnie gdy patrzyłam co działo się teraz.Chłopcy obracali się co chwile w różnych kierunkach tak aby żadnych fanów nie pokrzywdzić.Podpisywali zdjęcia ekspresowo ale ludzi   przybywało więc dla mnie to nie było specjalnie ważne.Nie wiedziałam co powinnam robić.
Pchać się do Słoweńców? Czekać jeszcze kilkadziesiąt minut,aż każdy otrzyma upragnioną kartkę z augtografem i będzie przy nich luźniej ?Postawiłam na pierwszą opcję,ale nie było łatwo ani trochę.
Nie chciałam dostać się bezpośrednio przed skoczków,bo nie miałam pojęcia co wtedy zrobić,dlatego dopchnęłam się tylko do miejsca gdzie uznałam,że Peter będzie w stanie objąć mnie swoim wzrokiem.Tak też się stało.Po kilku dłuższych chwilach Prevc rozejrzał się,a gdy mnie dostrzegł jego wzrok zatrzymał się na mnie.Delikatnie się do mnie uśmiechnął po czym wrócił do podpisywania.


Byłam już spokojniejsza.Tak naprawdę dalej nic nie wiedziałam,ale to spojrzenie i uśmiech były tak ciepłe,że prawie się rozpłynęłam.Czekałam cierpliwie ale trochę zdenerwowało mnie gdy dostrzegłam,że w stronę skoczków zmierza jakiś mężczyzna.Nie znałam go,ale najwidoczniej Słoweńcy znali.Nieznajomy poklepał Prevca po ramieniu na co ten odwrócił się w jego stronę.Doszło między nimi do krótkiej wymiany zdań.Nie wiedziałam o czym rozmawiali ale Peter podpisał szybko ostatnią kartkę,odwrócił się do Jaki,szepnął mu coś na ucho i odszedł z mężczyzną machając do fanów i dziękując im za spędzony czas.Nic już nie rozumiałam.Przecież mnie widział,więc dlaczego odszedł,gdzie odszedł? Czy mam dalej na niego czekać? Nie wiedziałam już nic, zrezygnowana cofnęłam się parę kroków,a następnie zaczęłam iść przed siebie,nie wiedząc jeszcze gdzie ale nie miałam już na co czekać. Oddaliłam się na kilka metrów,powstrzymywałam się od płaczu gdy usłyszałam za sobą kroki,odrobinę szybsze od  moich.Nie miałam siły ani ochoty odwracać się więc je zignorowałam.Nagle poczułam,czyjś dotyk na ramieniu.


- Ej..- to jedynie co usłyszałam.Jedyne słabe i niepewne "ej"odwróciłam się,a za mną stał nie kto inny jak Hvala. Nawet jeżeli chciałam się uśmiechnąć moja twarz musiała wyrażać co innego,bo on był śmiertelnie poważny.
-Ty jesteś Viktoria,zgadza się?- usłyszałam kolejne,bardziej pewnie słowa z jego ust.
- Tak,za to Ty jesteś Jaka Hvala,którego nie trzeba mi przedstawiać - odezwałam się pewnie po czym ukazałam mu moje zęby w uśmiechu.Postanowiłam zrehabilitować się za poprzednią reakcję mimo tego,że nie miałam pojęcia co może chcieć ode mnie Słoweniec.
- Peter kazał Cię przeprosić,on tu przyjdzie,daj mu kilkanaście minut. - przekazał mi spokojnie Jaka.
-Ja nic nie rozumiem,gdzie on teraz jest? - spytałam już mniej się uśmiechając,ale wciąż przyjaźnie,bo jakby nie było nie ma co wyżywać się na posłańcu.
-Kwalifikacje nie poszły mu rewelacyjnie więc nie oczekiwał wysokiego miejsca,nie sądził,że będzie musiał udzielać wywiadów.To właśnie teraz robi. - dostałam kolejny komunikat od Hvali który aby zminimalizować moje myśli na temat Prevca zaczął mnie pytać o konkurs i wyraźnie robił wszystko co w jego mocy aby odciągnąć mnie od tego tematu.Był przy tym niezwykle sympatyczny więc nawet nie zorientowałam się kiedy minęło wspomniane wcześniej  przez niego piętnaście minut.Zza pleców Jaki dostrzegłam zmierzającą w naszą stronę sylwetkę.Był to Prevc który wyglądał na niezwykle skoncentrowanego i poważnego.Poklepał tylko  Hvale po ramieniu,co miało chyba być gestem podziękowania i rzucił do niego coś po Słoweńsku.Młodszy Słoweniec tylko się do mnie uśmiechnął,przytulił mnie na pożegnanie co było bardzo miłe i zaczął oddalać się od nas.



-Przepraszam Cię,nie miałem pojęcia,że konkurs się tak potoczy.Przez głowę nawet mi nie przeszło,że będę w najlepsze piętnastce.-odezwał się dosłownie sekundę po odejściu Hvali Peter.Nie dał mi dojść do słowa,tylko dalej kontynuował swój monolog.
-Jaka udziela ostatniego wyjazdu i to koniec na dziś,musimy już jechać,bo jutro rano mamy wywiad z jakimś Polskim kanałem.-zbliżył się do mnie,tak że dzieliło nas kilka centymetrów.Ujął moją dłoń w swoje i kontynuował.
-Proszę daj mi jeszcze jedną szansę i spotkaj się ze mną jutro przed południem.Wylatujemy dopiero wieczorem więc uda mi się wyrwać na jakiś czas z hotelu. - mówiąc to ścisnął moją rękę jeszcze mocniej.
-Ja nie mam pojęcia,miałam jutro z rana wracać.Muszę to sobie wszystko poukładać.- oczywiście chciałam zostać,ale hotel,rodzice,szkoła.
-Dobrze,rozumiem będę czekał na odpowiedź.-powiedział,po czym wypuścił moją dłoń z objęć.Sięgnął do kieszeni kurtki i wyjął z niej kartonowy prostokącik.Wręczył mi go,po czym szybko go obejrzałam.Zawierał numer telefonu Słoweńca.
- Nie muszę dodawać,że fakt,że to dostałaś oznacza,że Ci ufam?- dodał z łobuzerskim uśmiechem,po czym błyskawicznie mnie przytulił,tak,że nie zdążyłam się zorientować o co chodzi,po czym dodał jakiś pożegnalny zwrot i odszedł w kierunku w którym wcześniej podążał Hvala.



  
                                                                    ~*~
Wstukałam numer po czym zdążyłam usłyszeć jedynie dwa sygnały i już usłyszałam "tak?" tym pięknym tonem głosu.
-Tu Wiktoria.Odpowiedź brzmi tak.-tymi słowami rozpoczęłam kilkuminutową rozmowę z Peterem która dotyczyła szczegółów naszego jutrzejszego spotkania.



No i jest numer 4! Zadowolona jestem średnio,no ale Wam zostawiam szczęrą opinię:))
Następnym rozdział planuje na wtorek!

BŁAGAM WAS- CZYTAM - KOMENTUJE
TO JEST OGROMNA MOTYWACJA
kocham Was ♥

poniedziałek, 17 lutego 2014

3. "thank you, Peter"

Piątek był kolejnym dniem spędzonym w Wiśle.Poruszałyśmy się trochę po mieście ale ostatecznie wieczór postanowiłyśmy spędzić w hotelu.
Kupiłyśmy mnóstwo jedzenia i zaczęłyśmy wybierać film.Myślami jednak cały czas byłam na skoczni,przestawałam powoli wspominać Wisłę  i nastawiłam się na Zakopane.Jednak ciężko było mi zapomnieć o tym co spotkało mnie wczoraj.
 Chciałam zrozumieć choć trochę fabułę,a nie spędzić dwie godziny bezmyślnie wgapiając się w ekran komputera,więc psychicznie troszkę odpoczęłam.Im bliżej końca tym my byłyśmy bardziej senne dlatego stwierdziłyśmy,że najpierw  załatwimy wieczorną toaletę,aby potem na spokojnie móc zasnąć.Anna poszła pierwsza,w tym czasie ja sięgnęłam po  telefon i zaczęłam przeglądać
zdjęcia które udało mi się zrobić na poprzednim konkursie.Naszła mnie myśl,że tak jak często miałam w zwyczaju pochwalę się nową zdobyczą i postanowiłam dodać na Instagram zdjęcie kartki którą podpisał dla mnie Słoweniec.Gdy już je wybrałam i byłam w trakcie wybierania filtrów  z łazienki wyszła Ania która zaczęła mnie poganiać.


Dodałam szybko kilka hashtagów ,a na końcu dopisałam "thank you Peter" i oznaczyłam oficjalne konto Prevca.Opublikowałam post i ruszyłam szybkim krokiem do łazienki.
Prysznic,umycie zębów i inne podstawowe czynności zajęły mi około 30 minut.Wyszłam z łazienki odprężona i trochę żywsza niż byłam przed kilkudziesięcioma minutami.
Z przyzwyczajenia sięgnęłam ręką po telefon który leżał po mojej lewej stronie.Miałam parę powiadomień z Instagrama - tradycyjnie po dodaniu zdjęcia.
Włączyłam powiadomienia i nie mogłam uwierzyć własnym oczom.Peter musiał widzieć mój post,bo go polubił i zostawił komentarz":)"byłam bardzo zdziwiona.
Nie tylko zauważył moje zdjęcie  ale też zwrócił na nie uwagę.Spojrzałam na godzinę dodania komentarza.Wskazywał na to,że Peter wciąż korzysta z aplikacji,bo jego odpowiedź na moje
zdjęcie została dodana minutę temu.Postanowiłam kuć żelazo póki gorące.Otworzyłam prywatne wiadomości i zaczęłam pisać.Jednocześnie informowałam Anie o
całej sytuacji.Chce napisać do Petera,ale co? Nie chcę wyjść na idiotkę.Z drugiej strony on mnie praktycznie nie znał,nie miałam dużo do stracenia.


 Wysłałam wiadomość.Napisałam, że przepraszam za moje zniknięcie podczas naszej rozmowy.Dopiero po wysłaniu przeprosin  zorientowałam się,że było to głupie i przecież go to nie obchodzi.No trudno,już nic z tym  nie zrobię.Zdziwiłam się kolejny raz gdy dostałam błyskawiczną odpowiedź.Prevc napisał,że również żałuje bo liczył na rozwój naszej rozmowy.Jakie to było niesamowite.Pisałam z nim jak ze zwyczajnym znajomym,a on był przecież znanym skoczkiem narciarskim.W dodatku nigdy nie zwracałam na niego specjalnej uwagi.Wiedziałam,że istnieje tak ale jak większość fanów skoków płci  żeńskiej kibicowałam tym przystojniejszym czyli głownie Austriakom.Co mnie ruszyło,że Peter zaczął mnie tak intrygować?Usłyszałam sygnał wydany z mojego telefonu.Oznaczał on kolejną wiadomość.Tak.Kolejna wiadomość od Prevca!W dodatku nie byle jaka wiadomość.Słoweniec chciał wiedzieć czy zobaczy mnie na konkursach w Zakopanem.Udzieliłam szybkiej odpowiedzi, że w sobotę mnie zabraknie ale w niedziele będe. Zastanawiałam się po co mu ta informacja,ale chwile potem dowiedziałam się.Prevc zaproponował mi spotkanie...Spotkanie po konkursie  indywidualnym...spotkanie! Nie mogłam uwierzyć i wielokrotnie przeczytałam to słowo.Bardzo miło mi się z nim rozmawiało  i nie widziałam żadnych przeciwwskazań żeby się z nim nie spotkać,żadnych.Oczywiście  się zgodziłam ale dalej nie wierzyłam,że to nie sen.Wymieniliśmy zaledwie kilka wiadomości i otrzymałam kolejną z informacją,że Peter musi się wyspać przed zawodami.Dodał,że będzie
czekał na nasze spotkanie i żebym wygląda za nim po konkursie.Trochę zbiło mnie to z tropu,bo bałam się,że nie uda mi się go dorwać.To,że na jednym konkursie spędziłam z nim tyle czasu
to nie znaczy,że zawsze jest tak dostępny dla fanów...

Cała ja.Zamiast cieszyć się,że spotkało mnie coś cudownego i wyjątkowego zaczęłam wymyślać czarne scenariusze.Powinnam patrzeć z podniesioną głową w przyszłość i wyczekiwać niedzieli.Z takim postanowieniem,rozmarzona szybko zasnęłam,wcześniej jednak wyobrażając sobie różne wersje naszego spotkania.



Taki króciutki przejściowy rozdział...Nie jestem z niego zadowolona,ale tak już to ułożyłam w głowie,że historia z czasem się rozwinie..No ale tak czy inaczej - nie jestem z niego dumna ://
Chciałam żeby było jak najbardziej "życiowo" stąd ten instagram! :D Ja znikam,pędzie oglądać konkurs drużynowy w którym czekam na wysokie miejsca Polski i Słoweni.


CZYTAM - KOMENTUJE!
Kocham Was,do zobaczenia : *

czwartek, 13 lutego 2014

2."pokiwał głową,dając mi twierdząca odpowiedź"

*ROK PÓŹNIEJ*
I znów styczeń.Nigdy nie przepadałam za tym miesiącem,w ogóle nigdy nie przepadałam za zimą.Był tylko jeden powód,właściwie to dwa powody dla których styczeń kojarzył mi się przyjemnie.Mianowicie były to dwa konkursy Pucharu Świata - ten w Wiśle i indywidualny w Zakopanem.Nie udało mi się uzbierać pieniędzy na wszystkie,bo z dojazdem drogo mnie wszystko wyniesie,więc zrezygnowałam z drużynowego.To już jutro! Jutro znów zobaczę moich wszystkich idoli! W oczekiwaniu na jutrzejszy dzień postanowiłam się spakować.Gdy wszystkiego potrzebne rzeczy znalazły się w mojej torbie sięgnęłam wzrokiem po moją kolekcję autografów.Przejrzałam ją dokładnie jeszcze raz,po czym starannie spakowałam.Brakowało jeszcze kilku podpisów ale miałam nadzieję nadrobić to w tym roku.Długo nie mogłam zasnąć,byłam zbyt podekscytowana,jednak w końcu wykończona "odpłynęłam".
                                                                       ~*~
Podróż minęła pomyślnie,wszystko zgodnie z planem.Wraz z moją przyjaciółką Anią udałyśmy się do hotelu,aby zostawić rzeczy i odświeżyć się przed konkursem.Byłam taka szczęśliwa,dawno na nic tak nie czekałam.Gdy nadszedł odpowiedni czas zamówiłyśmy taksówkę i udałyśmy się pod skocznie imienia Adama Małysza.Wszędzie było biało-czerwono i panowałam wspaniała atmosfera.Ja żyłam dla tych dwóch dni w roku spędzonych na konkursach.Nic mnie tak nie cieszyło jak oglądanie skoczków w akcji, po prostu to kochałam.Same zawody były niezwykle ekscytujące.Po pierwszej serii Polacy zajmowali odległe miejsca,ani jeden nie plasował się w pierwszej dziesiątce.Większość kibiców wydawała się rozczarowana,ale nie ja.To sport i kibicowałam wszystkim skoczkom bez względu na pochodzenie.Oczywiście miałam swoich ulubieńców ale nie byłam zawistna w żaden sposób jak niektóre ze spotkanych prze mnie osób.Skoki w drugiej serii trochę pozmieniały klasyfikację,ale nie na tyle żeby pozwolić się Polakom znacznie wznieść.Byłam jednak dumna z Kamila,Piotrka i Maćka którzy poprawili swoje lokaty o parę pozycji.


 Gdy konkurs się skończył wiedziałam,że pora na moment który uwielbiałam,czyli nic innego jak spotkania ze skoczkami.Wielu z nich rozdawało swoje kartki po skończonych konkursach,równie często rozmawiali czy robili sobie zdjęcia z ludźmi.Długo nie musiałam czekać,bo przed oczami mignął mi Maciek Kot.Oczywiście nie pamiętał mnie ale wcale tego nie oczekiwałam,przecież on spotyka mnóstwo fanek każdego dnia.Pogratulowałam mu jedynie trzynastego miejsca,nie przeciągałam rozmowy,bo za mną stała kolejka chętnych po autografy Maćka.Rozejrzałam się i moim oczom ukazał się nie kto inny jak Słoweniec który był moim jedynym złym wspomnieniem z Zakopanego w zeszłym roku.Peter Prevc.Nie miałam zamiaru do niego podchodzić,bo bałam się,że znów obejmie mnie tym zimnym wzrokiem,ale po chwili namysłu stwierdziłam,że jego kartki brakuje mi jako jednej z niewielu,a jest on jednym z lepszych skoczków,więc brak jego podpisu to dość duży defekt mojej kolekcji...No cóż,stwierdziłam,że raz się żyję i najwyżej Prevc odprawi mnie z kwitkiem.Nie poszło mu specjalnie w dzisiejszych zawodach,bo ledwo co zakwalifikował się do II serii dlatego nie stało przy nim zbyt wielu ludzi.Znalazłam się dostatecznie blisko Słoweńca,aby ten mógł mnie usłyszeć.


-Czy mogę prosić o autograf? - spytałam grzecznie.Wtedy dopiero zorientowałam się,że Prevc mnie nie widział,bo dopiero po usłyszeniu mojej prośby odwrócił głowę w moim kierunku.Przyjrzał mi się dokładnie i pokiwał głową,dając mi twierdzącą odpowiedź.Czułam dalej na sobie jego wzrok.Otworzyłam mój segregator i wyszukałam kartkę z jego zdjęciem.Podałam mu do dłoni,na co ten najpierw spojrzał na kartkę,następnie na segregator i na końcu na mnie.Lekko zirytowana tym,że tak nie kryje się z tym,że ocenia mnie wzrokiem odezwałam się.



         
-Coś nie tak? - zapytałam,sama nie wiem czemu,nie chciałam wyjść na niegrzeczną.
-Nie,ja po prostu...Widziałem Cię na konkursie w Polsce w zeszłym roku prawda?- odpowiedział mi,po czym na jego twarzy pojawiło się coś na kształt uśmiechu.
-Tak,po kwalifikacjach w Zakopanem.To nie możliwe,że mnie pamiętasz- odrzekłam.
- A jednak - krótko skomentował Peter który już składał podpis na mojej kartce.
-Mógłbyś dopisać dedykację "dla Wiktorii"? - postanowiłam kuć żelazo póki gorące więc zapytałam,ale już pod koniec mojego zdania Słoweniec oddał mi kartkę.Pomyślałam,że mnie zignorował,ale spojrzałam na fotografię.Była na niej dedykacja.Jak zrobił to tak błyskawicznie?Czy to możliwe,że pamiętał nawet moje imię? Po tych krótkich rozmyślaniach dotarło do mnie,że dalej przed nim stoję więc zwinnym ruchem wsunęłam kartkę na jej miejsce i zamknęłam segregator.Prevc tylko mi się przyglądał,podobnie jak przy naszym pierwszym spotkaniu,lecz z jedną dość znaczącą różnicą.Teraz praktycznie się do mnie uśmiechał.Nie chciałam marnować okazji,bo rzadko kiedy miałam okazję być tak długo ze skoczkiem "sam na sam". Ale wiadomo,w stresie wyleciały mi z głowy wszystkie w miare sensowne rzeczy o które mogłabym go zapytać.Słoweniec ponownie wyrwał mnie z rozmyśleń.


-Masz już wszystkie autografy? - rzucił,jakby od niechcenia,ale i tak byłam mu wdzięczna,że sam próbuje ze mną nawiązać rozmowę.
-Właściwie to nie,ale byłeś ostatnim którego mi brakowało z regularnie punktujących w tym sezonie. -uśmiechnęłam się,bo jak już wspomniałam,byłam mu wdzięczna za nawiązanie rozmowy.Widać było,że planował się odezwać,ale w tym momencie pojawiły się trzy dziewczyny  które poprosiły Petera o zdjęcie.Wcięły nam się w rozmowę,ale czego ja oczekiwałam i tak powinnam się cieszyć,że udało mi się tyle z nim zamienić.Nie wiem dlaczego ale w tym momencie zawstydziłam się i uciekłam jak oparzona.On grzecznie zapozował do zdjęcia,ale kątem oka zauważyłam,że po ujęciu obrócił się za mną.Tymbardziej było mi głupio,najwidoczniej chciał dokończyć naszą rozmowę,a ja uciekłam jak małe dziecko.No ale przecież nie wrócę tam teraz,to było był jeszcze głupsze.


Kilka minut po tym zdarzeniu odnalazłam Anię i zmarznięte postanowiłyśmy wrócić do hotelu.Byłyśmy naprawdę zmęczone,jakby nie patrzeć spędziłyśmy parę godzin w podroży,a następnie tyle emocji podczas konkursu...no i po nim.Gdy tylko otworzyłyśmy nasze hotelowe drzwi Ania krzyknęła,że pierwsza idzie się myć na co nie miałam nawet siły protestować.Usiadłam tylko bezgłośnie na moje łóżko i wyciągnęłam mój ukochany segregator.Niby cieszyłam się z nowych autografów,ale miałam ochotę ponownie obejrzeć tylko jeden ze zdobytych dziś - Petera.Ujęłam go w dłonie i przyjrzałam się jeszcze raz.Zamiast kropek nad "i" w moim imieniu Peter postawił serduszka.Mimowolnie się uśmiechnęłam,pomyślałam,że to przesłodki i przemiły gest.Żałowałam w tym momencie,że nawet się z nim nie pożegnałam,ale kto wie,może uda mi się go spotkać w Zakopanem...Niebywałe jak szybko można zmienić o kimś zdanie.





No i jest numer dwa który rozpoczyna sens historii!:) Jestem w miarę zadowolona z tego rozdziału,ale jestem bardzo ciekawa Waszych komentarzy.BŁAGAM
CZYTAM = KOMENTUJE :c

wtorek, 11 lutego 2014

1."Bye Victoria!"

No i jest numer 1!:) Jest to tylko wstęp po którym nie można zbyt wiele się spodziewać,wszystko w swoim czasie! :D na kolejną część zapraszam jeszcze w tym tygodniu,nie jestem do końca pewna kiedy,wszystko zależy od weny :) +Uzupełniłam spamownik i bohaterów! :)



Kwalifikacje przebiegały we wspaniałej atmosferze.Jak bywa zazwyczaj w Polsce kibiców był mnóstwo.Nie zdążyłam się obejrzeć,a już było po wszystkim.Strasznie się wciągnęłam,nie mogłam uwierzyć,że już koniec .Wyniki były bardzo zadowalające,no z wyjątkiem tego,że nie zakwalifikował się Jan Ziobro.Pozostała 9 która musiała się kwalifikować dała sobie świetnie radę.Najbardziej ucieszył mnie oczywiście skok Piotra Żyły któremu udało się zając I miejsce.Dziesiątym Polakiem w konkursie był oczywiście Kamil,który nie musiał się kwalifikować.Zgodnie z instrukcjami po skokach udałam się w miejsce poznania Stocha.Nie musiałam długo czekać -tak jak kilkadziesiąt minut temu ujrzałam naszego najlepszego skoczka,zmierzającego wprost do mnie z uśmiechem na ustach.Sam Kamil nie skakał,dlatego tak szybko pojawił się na umówionym miejscu.Za nim dostrzegłam Freitaga i Koflera,kolejnych zawodników pierwszej dziesiątki sezonu 2011/2012.Mój wzrok podązający za Austriakiem i Niemcem był chyba dośc perfidny,bo chwilę po tym usłyszałam głos Kamila.



-Spokojnie,mamy dla Ciebie jeszcze jedną niespodziankę.-Powiedział tajemniczo.Nie wiedziałam o czym mówi i moja twarz wyraźnie to wykazywała. Znow wyczytał wszystko z jej wyrazu i dodał szczegóły do swojej wypowiedzi.
-Możesz wejśc za mną i poznać ich wszystkich.Między innymi Richarda i Andreasa - dodał z uśmiechem widząc moją minę.Wyrażała ona dokładnie wszystko.Byłam jednocześnie bardzo zszokowana i szczęśliwa.Spotkanie naszych polskich skoczków to było dla mnie tak wiele,a teraz dołożyć wszystkich startujących w Pucharze Świata...Milion myśli chodziło mi po głowie.Tak jak wcześniej Kamil tylko wskazał mi ruchem ręki gdzie idziemy i podążył w tamtym kierunku.Weszliśmy do średniej wielkości pomieszczenia.Było tam zdecydowanie cieplej niż na dworze,wcześniej tego nie zauważałam,ale zmarzłam przez czas trwania kwalifikacji.W środku siedziało kilkudziesięciu skoczków.Nie dałam rady ogarnąć ich wszystkich wzrokiem naraz.Ich reakcje na mój widok były rózne.Kilku z nich uśmiechało się do mnie,inni pomachali lub nawet odezwali się,a jeszcze inni kompletnie nie zwrócili na mnie uwagi.Wiedziałam,że taka okazja się nie powtórzy więc wyjęłam z plecaka mój ogromny segregator.W środku były wcześniej wybrane przeze mnie zdjęcia skoczków.Zaczynając od Kamila poprosiłam aby złożył na swojej fotografi podpis.Uśmiechnął się jedynie i wypisał mi wielkie "DLA WIKTORII - KAMIL STOCH".Obdarował mnie jeszcze jednym uśmiechem i oddał mi mój marker.Szczerze,obawiałam się tego momentu.





Bałam się podejść do innych,nie wiedziałam czy wszyscy będą tak mili jak Stoch.Jakie było moje zdziwienie gdy skoczkowie zaczęli sami do mnie podchodzić szukając swoich zdjęc w segregatorze.Wszystko działo się tak szybko,że nie zdołałam nawet dostrzec wszystkich którzy złożyli podpisy.Szczególnie zapamiętałam gdy podeszli do mnie jednocześnie Maciek Kot i Krzysztof Miętus.Byli bardzo mili,przywitali się po czym zaczęli wyrywać sobie maker i przewijać strony w poszukiwaniu swoich zdjęć.Maciek rzucił jedynie,że nie podoba mu się jak wyszedł na zdjęciu które wybrałam i zrobił smutną minę,a Krzysiek nie mógł nie skomentować tego i dodał,że żadno ze zdjęć Maćka nie jest korzystne.Niby nic specjalnego,ale zrobiło mi się dużo cieplej i rozluźniłam się odrobinę po chwilach spędzonych z tą dwójką.W międzyczasie zaczęło przybywać skoczkow,bo na miejsce docierali startujący na końcu czyli zawodnicy pierwszej dziesiątki.





Moją uwagę przykuli Thomas Morgenstern i Gregor Schlierenzauer,którzy (nie oszukujmy się) byli najbardziej rozchwytywanymi wśród pań.Byłam ich wielką fanką oraz wiele razy wzdychałam do obu,ale jednak częściej do tego drugiego.Zainteresowała ich moja obecność jak i wielki,rzucający się w oczy segregator ktory trzymałam w dłoniach.Thomas przywitał się ze mną,pochwalił moją kolekcję,po czym spytał mnie o imię i po chwili miałam jego autograf z piękną dedykacją.Ten człowiek nigdy nie przestanie mnie zadziwiać.Zawszę wydaje się taki szczęsliwy i beztroski.Spojrzał mi głęboko w oczy i ujrzałam jego rządek idealnie białych zębów.Odwzajemniłam uśmiech i usłyszałam z jego ust dziękuję,porozumiewał się ze mną w języku angielskim.Jedyne co zdąrzyłam z siebie wydusić były słowa,że ja dziękuje.Momentalnie moim oczom ukazał się Gregor.Ten jednak potraktował mnie nieco inaczej,właściwie nawet na mnie nie spojrzał tylko wyciągnął kawałek papieru ze swoim wizerunkiem.Nie musiał niczego szukać,bo jego fotografia sąsiadowała z tą podpisaną przez Thomasa.Schlieri złożył niedłaby podpis i oddał mi kartkę pół uśmiechając się do mnie.Trochę zawiodła mnie jego postawa,no ale cóż,nie każdy skoczek musi lubić kontakt z fanami,ma poprostu dobrze skakać.Tak to sobie tłumaczyłam,mimo wszystko trochę mnie to zbiło z tropu bo obok Morgiego wyobrażałam go sobie jako najsympatyczniejszego.






Po owocnym zbieraniu podpisów miałam około 40 nowych autografów co zdecydowanie powiększyło moją kolekcję.Miałam okazję porozmawiać i pogratulować dobrych skoków głownie Polakom,bo mimo,że płynnie mówiłam po angielsku przy nich wszystkich czułam się onieśmielona.Ale nie czułam się pokrzywdzona,bo spędziłam wiele czasu na rozmowie z Klimkiem Murańką i ponownie - z Maćkiem Kotem.Szczególnie z tym drugim rozmawiało mi się niezwykle swobodnie.Oni byli zwykłymi młodymi ludźmi,tak jak ja.Szczególnie uświadomiłam sobie gdy dowiedziałam się,że Klimek który jest moim równolatkiem(18 lat) jak każdy w naszym wieku chodzi normalnie do szkoły średniej.Oczywiście ma trochę inny program,ale sam fakt wywarł na mnie duże wrażenie.Rozejrzałam się na boki i dostrzegłam,że jeden ze skoczków wpatruje się we mnie.Było to nietypowe spojrzenie.Lustrował mnie wzrokiem,czułam jego gardzący wzrok na moim ciele.Był to nie kto inny jak Peter Prevc.Nie wiedziałam o co mu chodzi,ale momentalnie sprawił,że znów poczułam się spięta.Postanowiłam wyrzucić z głowy wzrok słoweńca i skupić się na tym co aktualnie mówił do mnie Klemens.Łącznie spędziłam ze skoczkami kilka godzin które minęły mi niewiarygodnie szybko.Zrobiłam sobie pamiątkowe zdjęcie z Polakami którzy byli nawet nadspodziewanie mili.Ciepło mnie pożegnali,uściśnełam większośc z nich i już miałam zamiar odchodzić w stronę taksówki gdy usłyszałam głośne "Bye Victoria!" skierowanie w moją stronę.Podniosłam wzrok w miejsce z którego usłyszałam te słowa.Padły z ust Morgensterna i Hayboecka którym w odpowiedzi jedynie pomachałam i posłałam uśmiech.Byłam tak sparaliżowana wszystkimi dzisiejszymi wydarzeniami.

__________________________________

Jeżeli czytasz "z opóźnieiniem" i masz przed sobą kilkanaście rozdziałów to ja naprawdę się nie obraże jesli będziesz komentować nawet każdy,serio! :D 
Komentarze to jedna z moich największych motywacji do pisania,więc błagam Was o jak największą ich ilość :* 







poniedziałek, 10 lutego 2014

Prolog

Witajcie,chciałabym się z Wami podzielić moim ostatnim wytworem wyobraźni :) Będzie trochę inny niż opowiadania o skoczkach które czytałam,ale mam nadzieję,że rówie interesujący! Następna część w czwartek.


Stało się.Siedzę w pociągu,za pół godziny będę w Zakopanem.Po co tam jadę? No właśnie! Poznać moich idoli od najmłodszych lat czyli skoczków narciarskich.Kilka miesięcy temu udało mi się wygrać konkurs - czyli spotkanie z Kamilem Stochem,Jankiem Ziobro,Dawidem Kubackim i Stefanem Hulą.Nie miałam możliwości spotkać się z nimi przed sezonem,bo nie było mnie w Polsce.Myślałam,że szansa przepadnie,ale nasze kochane orzełki zamiast wybrać kolejną osobę zaprosiły mnie na kwalifikacje przed pierwszym w tym sezonie (2011/2012) konkursem w Polsce.Zupełnie nie wiedziałam co o tym myśleć.Wiadomo,z jednej strony niewyobrażalnie się cieszyłam,ale z drugiej,martwiłam się,że nie będę miała o czym z nimi rozmawiać..Jestem tylko jedną z wielu fanek,niczym się nie wyróżniam,boje się,że ich zanudzę.Byłam zła,bo im bliżej byłam celu tym więcej nawiedzało mnie złych myśli,nienawidziłam tego w sobie.Wieczna pesymistka.Tak jakbym nie mogła cieszyć się i myśleć o wszystkim pozytywnie.Z zamyśleń wyrwał mnie komunikat,obejrzałam się i zobaczyłam,że jestem na dworcu.Co więcej,był to mój przystanek.Nie sądziłam,że rozmyślanie zajęło mi tak wiele.Tak czy inaczej wybiegłam z pociągu no i obejrzałam się dookoła..Z Rybnika w którym mieszkam do miasta w którym obecnie się znajduje mam około 4 godziny drogi.Nie wiem czy to mało,czy dużo jednakże to mój pierwszy raz tutaj. Tłukłam się parę minut taksówką ale wylądowałam w końcu pod skocznią. Zaczęłam nerwowo szukać w plecaku dokumentów pozwalających mi wejść od skrzydła  dla pracowników,znalazłam je,okazałam przy wejściu no i..już tu byłam!

Ledwo co zdążyłam się rozejrzeć,a mignęli mi już pierwsi mężczyźni w kombinezonach.Uważnie się przyjrzałam ale nie rozpoznałam ich.Potem zauważyłam ich numery startowe - 5 i 7.Nic dziwnego,że nie kojarzyłam,musieli być to bardzo młodzi lub mało doświadczeni skoczkowie.Nie zdążyłam dobrze odetchnąć a ujrzałam idącego prosto do mnie Kamila.Nie możecie sobie wyobrazić co wtedy czułam.Był to jeden z moich największych idoli,szedł w moim kierunku uśmiechając się.Gdy znalazł się dostatecznie blisko mnie wyciągnął rękę.
- Ty musisz być Wiktoria,gratuluję wygrania konkursu,rysunek był naprawdę genialny,nie mogliśmy się dogadać który z nas go zabierze - odezwał się do mnie po raz pierwszy.
 - ostatecznie ja go zdobyłem - dodał lider naszej kadry uśmiechając się.
- Cieszę się,że Wam się podobał,poza tym nie ma problemu,mogę narysować takich więcej - nerwowo się zaśmałam po czym bez zastanowienia wyciągnęłam swoją dłoń i przywitałam się z Kamilem.Byłam w lekkim szoku,ale cieszyłam się,że w miarę składnie odpowiedziałam.Również próbowałam się uśmiechnąć,ale byłam tak zszokowana,że nie wiem co zagościło na mojej twarzy.
- Byłoby cudownie.Chodź za mną,zaraz zaczną się kwalifikacje!- odrzekł Kamil i ruchem ręki wskazał kierunek w jakim będziemy podążać.
Szliśmy tak jeszcze kilkanaście metrów,następnie Kamil wskazał mi miejsce gdzie mogę usiąść.Miałam wprost idealny widok na skocznie i zeskok,nie miałam na co narzekać.Stoch wytłumaczył mi,że po skończonych kwalifikacjach powinnam wrócić na miejsce w którym się spotkaliśmy.Uśmiechnął się do mnie ostatni raz i opuścił mnie.Dosłownie chwilę po jego odejściu kwalifikację się rozpoczęły.


                                                               


BŁAGAM WAS,CZYTAM = KOMENTUJE :D