środa, 30 grudnia 2015

22.,,Oczywiście,że się stęskniłam"

Ku mojemu zdziwieniu,bez wielkiej dawki alhokolu(wypiliśmy jedynie po dwa piwa) świetnie bawiłam się z Maćkiem przez cały wieczór.Dużo tańczyliśmy i rozmawialiśmy,nawet nie szczególnie często nam przerywano,chociaż czułam na sobie palący wzrok młodych dziewczyn wystylizowanych na conajmniej 5 lat więcej niż wskazywałaby ich metryka.No cóż,nie był to dla nich najlepszy dzień na podryw.Telefon rozładował mi się około północy,ale zdążyłam napisać o tym Peterowi.Anita i Agata wyszły razem przede mną,nie wiem która to mogła być godzina...około 3? Nie przywiązywałam do tego szczególnej wagi.

Odespałam noc,spakowałam resztę moich rzeczy i wróciłam do Rybnika.Najbliższe kilka dni miały być niezwykle stresujące,gdyż po spakowaniu niezbędnych rzeczy,miałam odciąc pępowine i pojechać do Krakowa aby odebrać klucze do mieszkania w którym od września miałam zamieszkać.Nie mieści mi się to w tej mojej małej główce...Sama jak palec w tak wielkim mieście...Ale mimo wszystko chce tego.Chce się rozwijać,chce dobrze skończyć studia.Najtrudniej jest zacząć.Poza tym przecież nie jest tak źle! Korzystając z tego,że następne zawody LGP odbywały się we francuskim Courchevel dopiero za dwa tygodnie,ubłagałam Petera aby towarzyszył mi w tym wstępie do dorosłości.



Sama niespecjalnie znając Kraków,ale jednak zdecydowanie lepiej od Słoweńca odberałam go z lotniska,po czym przy pomocy GPS tułaliśmy się tramwajami szukając mojego nowego miejsca zamieszkania.Gdy trafiliśmy pod wskazany adres przywitał nas miły Pan,który na wejściu zmierzy mnie i Peter od stóp do głów,po czym niepewnie się uśmiechnął i odbył z nami krotką trasę oprowadzając nas po mieszkaniu.Przy ostatnim pokoju mężczyzna chyba nie zdołał się dłużej opanować i spytał mnie dyskretnie czy to przypadkiem nie Peter,bo dałby sobie ręke uciąć,że to on gdyby spotkał go w innych okolicznościach.Ze śmiechem potwierdziłam jego rozmyślania po czym zrobiłam mężczyznom wspolne zdjęcie ku uciesze mojego wynajmującego.



Gdy wreszcie zostaliśmy sami to rzecz jasna obejrzałam każdy kąt na spokojnie,jeszcze raz.Nie były to może luksusy,ale jak na mieszkanie studenckie to naprawdę było ponad standard.W dodatku dwupokojowe.Mężczyźnie który jest jego właścicielem zależało na szybkim znalezieniu najemcy,dlatego cena była bardzo okazyjna.To skłoniło mnie i mamę,żeby mieszkaniem zainteresować się już w sierpniu.



-Kochanie,długo jeszcze będziesz tak skakać? - usłyszałam głos dobiegający z jednego z pokoi.Gdy do niego weszłam moim oczom ukazał się Peter,który wygodnie siedział na kanapie. - Lepiej chodź tu do mnie. - dodał,widząc,że pojawiłam się w pokoju.
-Przeceż musze się jeszcze rozpakować. - odpowiedziałam pospiesznie,po czym podeszłam do jednej z walizek która leżała tuż pod jego nogami.Gdy zaczęłam się schylać zostałam delikatnie,acz stanowczo szarpnięta i już po chwili siedziałam na kanapie w objęciach mojego ukochanego.
-Nie stęskniłaś się za mną ani trochę? - spytał po czym pocałował mnie w czoło i przytulił jeszcze mocniej.
-Oczywiście,że się stęskniłam. - odparłam czule,po czym wyswobodziłam się z uścisku,bo czułam,że zaraz będe mieć połamane zebra.Oparłam głowę na jego ramieniu. - Po prostu bardzo się denerwuje.Już wyobrażam sobie samotne wieczory... - dodałam ledwo powstrzymując łzy.Bardzo się tego bałam.Słoweniec zaczął czule głaskać mnie po twarzy.



-Nawet nie wiesz jak mi ciężko,ze świadomością,że będe musiał zostawić Cię tu samą...Ja naprawdę czuję,że coraz częściej Cię zawodzę...-odparł smutno po czym przeniósł dłoń z twarzy na ramię i ponownie przycisnął mnie do siebie,tym razem o tyle lżej,że mogłam normalnie oddychać.

-Przecież to nie jest Twoja wina.Oboje od początku wiedzieliśmy jak dużo wyrzeczeń kosztuje taki związek.Chcę z Tobą być tak wiele,jak tylko się da,wiesz jak bardzo ważny dla mnie jesteś.- mówiąc to czułam się świetnie,bo miałam świadomość,że doskonale wiem o czym mówię i,że w żaden sposob nie gryzie się z tym co myślę.Nie wiem czy to miłość,ale na pewno wielkie zauroczenie i poświęcenie któremu poddaję się każde z nas sprawia,że nasza relacja jest tak silna.






OKI,W TYM SEZONIE MUSZĘ TO SKOŃCZYĆ,PO PROSTU MUSZE :((
Mam nadzieję,że są tu jeszcze jacys starzy czytelnicy? :)
Czytam = Komentuje = Motywuje!!

środa, 25 lutego 2015

21."Kogo ja widzę,Słowenka się alkoholizuje!"

Gdy przekroczyłam próg zamurowało mnie lekko.Przy jednym ze stolików zobaczyłam Maćka Kota oraz Krzysia Bieguna.Najchętniej wróciłabym do pokoju,ale wyszłabym na idiotkę,ruszyłam więc przed siebie.Spojrzeli na mnie dosyć wymownie po czym wrócili do swojego śniadania.Dziękowałam im w duszy,że chociaż na głos nie komentują tego jak wyglądałam.Spojrzałam na szwedzki stół.Bez namysłu wzięłam i wsypałam kilka łyżek płatków kukurydzianych.Okej mam płatki,wypadałoby czymś je zalać.Mleko,mleko,mleko...nie ma mleka...Coraz bardziej nerwowo się rozglądałam,aż w końcu znalazło się w zasięgu mojego wzroku.Stało na stoliku przy którym siedzieli Polacy.







"No jasne kurwa,mogłam to przewidzieć "przemknęło mi przez myśl.Kilka razy zawahałam się czy podejść i stałam nerwowo jak taka mała sierota trzymając przed sobą miskę.Nawet nie zwracałam już uwagi na nich,ale oni na mnie chyba tak,bo po chwili zobaczyłam Krzysia wymachującego tymże mlekiem w moim kierunku,po czym wstał i mi je podał.Nawet nie podziękowałam,złapałam karton i popatrzyłam dziko.Marzyłam tylko o tym,żeby jak najszybciej się stąd wydostać.Energicznie nalałam troche mleka,odstawiłam na stolik, po czym ruszyłam z miską w stronę korytarza,chciałam wrócić do pokoju i móc spokojnie zjeść.Tak się rozpędziłam,że nie zauważyłam stopnia który prowadził do holu...Chyba nie trudno się domyślić co było dalej?(przypis autora :klik XD )


Miska rozbiła się na miliony drobnych kawałeczków,a ja z impetem padłam na łokcie i kolana.Błyskawicznie znaleźli się obok mnie chłopcy.Maciek podał mi rękę,a Krzysiek stał z założonymi rękoma przyglądając się czy przypadkiem nie dorobiłam się żadnych poważnych zadrapań.
-Are you allright? - spytał Maciek z wyraźnym polskim akcentem gdy stałam już na prostych nogach.
-Wszystko w porządku,dziękuje. - odpowiedziałam bez zastanowienia otrzepując się z drobinek,po czym ujrzałam ich zdziwione miny.
-Jesteś Polką? - spytał po kilku sekundach zwłoki Krzysiek na co odmachałam energicznie głową .
-A bluzeczki Ci się nie pomyliły? - spytał ponownie,z odrobiną szyderstwa w głosie.Nie ukrywam,trochę mnie to zgasiło i nie wiedziałam co na to odpowiedzieć.Uciekłam wzrokiem i szukałam w głowie jak wyjaśnić sytuację.
-Chwila,przecież ja Cie znam! - wybawił mnie Maciek. - Byłaś w Planicy,prawda? 
-No,byłam - odpowiedziałam dość chłodno choć nie miało tak wyjść.- Dzięki jeszcze raz za pomoc. - dodałam odrobinę cieplej po czym wyszłam z jadalni w stronę kuchni szukając kogoś z obsługi kto pomoże mi uporać się z podłogą którą zabrudziłam.Chłopcy byli mniej dyskretni niż wcześniej,bo z zaplecza usłyszam krótki dialog.Biegun spytał Kota o co chodzi,na co ten odparł zrezygnowany "No to ta laska Prevca,no wieeeesz! Ta o której mówiłem Ci kiedyś"najwidoczniej Krzysiek przypomniał sobie,bo po kilkusekundowej ciszy usłyszałam tylko "aaaaa" po czym zmienili temat.Podobało mi się to,że nie musiałam się tłumaczyć dlaczego noszą tą koszulkę,a nie inną,schlebiało mi też to,że Kot mnie zapamiętał.






Mimo,że moje śniadanie nie wyglądało tak jak powinno,z pomocą Pani z obsługi posprzątałam szybko,poszłam do pokoju się oporządzić i jak najszybciej opuścić ten hotel.Na skoczni spotkałam się z Anitą i Agatą z którymi wcześniej się umówiłam.Coraz swobodniej się przy nich czułam,więc co za tym idzie coraz lepiej spędzało mi się z nimi czas.Było to dla mnie wybawienie,bo gdy z wiadomych przyczyn nie mogło być przy mnie Petera,Jaki czy kogokolwiek ze skoczków to czułam się bardzo osamotniona pod skocznią.Szczęście uśmiechnęło się do mnie po raz kolejny,najwidoczniej Bóg mnie lubił.Dzięki Boże,tak trzymaj.

Późnym popołudniem odbył się konkurs indywidualny.Bardzo dobrze dopingowani,to i Polacy skoczyli swoje. W finałowej 30 znalazło się łącznie 6 Polaków,w tym 3 w czołowej 5,więc humory większości kibiców dopisywały.Słoweńcom nie poszło już tak rewelacyjnie.Jaka,Tomaz i Robert Kranjec w ógole nie weszli do rundy finałowej,Peter wylądował na 18. miejscu,a najlepiej spisał się Matjaz który zajął 9 lokatę.Za dobrze znałam mojego faceta,wiedziałam,że nie będzie się cieszyć więc wypatrywałam go po skończonym konkursie aby móc podejść ,pocałować go i przytulić.W takich momentach czułam się potrzebna i doceniana,gdy widziałam jego piękny uśmiech po chwilach spędzonych ze mną.

Słoweńcy już tego samego dnia odjeżdżali do siebie,aby trochę potrenować i pojechać na kolejne zawody cyklu LGP.Oczywiście nie było mi z tym dobrze,ale mimo wszystko postanowiłam zostać troszkę dłużej w Zako,na wspólny pobyt,a następnie powrót namówiły mnie dziewczyny.Tym razem to one zaprosiły mnie do swojego hotelu,co oznaczało babski wieczór.Bardzo się na niego cieszyłam,gdyż nie pamiętam kiedy ostatnio na takim byłam.Udało mi się spędzić jeszcze kilka kwadransów z moim brunetem po czym z bólem serca musiałam go "oddać" i cierpliwie czekać na nasze następne spotkanie,o czasie bliżej nie określonym.Dlaczego nie możemy spędzać więcej czasu razem,jak normalne pary?,to pytanie gryzło mnie non stop,jednak powtarzałam sobie,że wiedziałam w co się pakuję na początku tej znajomości.Takie są konsekwencje umawiania się ze sportowcem.Tak czy inaczej wróciłam do swojego pokoju,sama.Przeglądałam facebooka,gdy mój telefon zaczął wibrować.Dzwoniła Anita.
-Zmiana planów - powiedziała dziewczyna gdy tylko zdążyłam nacisnąć zieloną słuchawkę.
-Słucham? - czekałam na wyjaśnienia.
-Idziemy do klubu! - krzyknęła tak entuzjastycznie,że musiałam oderwać telefon od ucha,bo zabolało mnie od wrzasku.
-Jeszcze raz,gdzie idziemy? - średnio nadążałam za tematem.
-Oj zmieniłyśmy zdanie,mamy ochotę potańczyć,a dostałyśmy cynk,że w "Morskim Oku" będą skoczkowie no i sama wiesz - odpowiedziała mi z tą samą ekscytacją w głosie,ale nieco ciszej.
-Mój skoczek właśnie odjechał - odpowiedziałam zdecydowanie smutniej.
-No to tym bardziej!No dawaj,jesteśmy młode,jak nie teraz to kiedy będziemy się bawić!? -ucichłam na dłuższą chwilę analizując wszystko.Właściwie to czemu nie,od tańczenia jeszcze nikt nie umarł,a ja nie pamiętam kiedy byłam na imprezie.

-No dobra - odpowiedziałam optymistycznie na co ponownie usłyszałam pisk.

Wystroiłam się najlepiej jak mogłam,biorąc pod uwagę to co spakowałam i do klubu poszłam w wyciętym w serek sweterku i krótkich poszarpanych spodenkach.No co,ja naprawdę nie miałam ze sobą nic na tą okoliczność,musiałam improwizować! Gdy zobaczyłam dziewczyny momentalnie poczułam się jak ziemniak.Anita miała na sobie piękny kombinezon w kwiaty w którym wyglądała przesłodko,a Agata czarną sukienkę i czerwone szpilki,przez co nie sposób było nie zakochać się w jej nogach.No cóż,miałam szczęście,że nie idę na podryw.

Zamówiłysmy drinki i usiadłyśmy na jednej z kanap rozglądając się i szukając jakichś znajomych twarzy.Jeśli o takich mówimy w Zakopanem to chodziło oczywiście o skoczków.Rzuciło nam się w oczy pare Azjatów,a jakieś pół godziny po nich pojawili się Norwegowie.Anita nie mogła wytrzymać z podekscytowania aż w końcu była na tyle pijana,że postanowiła ogłosić,iż ma dość czekania i idzie porozmawiać z Andersem Fannemelem.Wstała energicznie i odważnie ruszyła w stronę Norwega który rozmawiał z dwoma starszymi kobietami przy barze.Poklepała go po ramieniu,a gdy blondyn się obrócił musiała powiedzieć coś miłego,bo uśmiechnął się do niej i pociągnął dalej rozmowę.
-No nie wierze,ona szaleje za nim od jakichś 3 lat... - usłyszałam zrezygnowany ton Agaty.
-wydaje się być  się całkiem sympatyczny,ale ja zawsze z Norge Team lubiłam najbardziej Toma Hilde.Tacy pozytywni faceci pełni uśmiechu zawsze mnie kręcili. - nawiązałam rozmowę.
-No cóż,przyznam Ci szczerze,że Peter na takiego nie wygląda - zaśmiała się,po czym wygłosiła ten fakt.
-No tak,ale sama zauważyłaś,że zyskuje przy bliższym poznaniu,prawda? -
-A no,najszczersza! - uśmiechnęłyśmy się do siebie po czym obie zauważyłyśmy zmierzającego w naszym kierunku mężczyznę.



Nie był to ewidentnie skoczek,gdyż można to było poznać nawet po budowie(dobrze umięśniony),ale facet był całkiem przystojny.Gdy znalazł się w końcu dostatecznie blisko nas wyciągnął rękę i zaproponował Agacie taniec.Ta spojrzała na mnie,ja pokazałam jej niezgrabnie ruchem rąk " no idź,idź!" po czym momentalnie dała się porwać do tańca.Rozejrzałam się w okolice baru.Miejsca które przed chwilą zajmowała Anita z Fannemelem były puste.Przeniosłam wzrok na parkiet,dostrzegłam ich tam.Wow,szczerze mówiąc nie sądziłam,że będą tu jacykolwiek skoczkowie,a napewno nie,że będą tak dostępni i otwarci.Za to spodziewałam się,że zostanę sama.No cóż,westchnęłam po czym spojrzałam na pustą szklankę i postanowiłam zamówić drugiego drinka.I tak byłam w tyle w stosunku do dziewczyn które piły jakieś 3 razy szybciej niż ja.Zamówiłam piwo.Nie wiem co mi strzeliło,nie przepadam za tym gorzkim smakiem.Ale jakoś miałam ochotę.Umoczyłam usta w chłodnym napoju po czym poczułam pewnego rodzaju ulgę.W tym samym czasie usłyszałam piski dziewczyn siedzących po drugiej stronie baru.Wytężyłam słuch i wreszcie dosłyszałam jedynie coś w stylu "Maciek,o mój Boże" i tym podobne.







-Kogo ja widzę,Słowenka się alkoholizuje! - usłyszałam za sobą męski głos.Omal nie podskoczyłam,ze zdziwienia.Na miejsce które przed chwilą zajmowała Anita usiadł Maciek Kot.Zdziwiło mnie,że był taki bezpośredni,przecież mnie nie znał.
-Już mówiłam,żadna Słowenka.Polka z krwi i kości! -warknęłam żartobliwie,uważając,że skoro on może to ja też.Już dawno wyrzuciłam z głowy blokadę na temat osób medialnych.Ostatnio przebywałam tyle ze skoczkami,że nie traktuje ich już jako nic nadzwyczajnego.Na moje słowa zaśmiał się po czym poprosił barmankę o to samo,co ja aktualnie piłam.
-No to co,może podasz mi swoje imię,żebym wiedział jak się do Ciebie zwracać? - odezwał się trzymając w dłoni szklankę.
-Viktoria. - no cóż,nie wysiliłam się w gadce. - Ty nie musisz się przedstawić,Maciek Skarb Kot,obiekt pożądania połowy gimnazjalistek w tym kraju. - dodałam z uśmiechem,lecz zawahałam się przez chwilę czy go nie obrażę.
-Ej,tylko połowę?! - nie miałam się o co martwić.Maciek spokojnie zrozumiał moją intencję i podłapał żart.Przybliżył swoją szklankę do mojej po czym je stuknęliśmy i zwinnym ruchem upiliśmy po łyku.Byłam w szoku jak swobodnie mi się z nim rozmawiało.Cieszyłam się,że był tak bezpośredni i ,że mogłam z nim odważnie rozmawiać,a nie gryźć się w język co słowo.O dziwo nikt go nie zaczepiał i mogliśmy spokojnie porozmawiać.


-Właściwie to czemu to podszedłeś? -zapytałam w końcu po dobrych kilkunastu minutach rozmowy.
-Mogę iść,jeśli do tego zmierzasz! -odpowiedział dość poważnie.
-Nie nie nie,no co Ty,po prostu ciekawość mnie zżera - odkrzyknęłam dość szybko na co się uśmiechnął.Chyba podobała mu się ta moja niemal błagalna reakcja.
-Okej,no to będę z Tobą szczery.Lubię poznawać nowych ludzi.Naprawdę nie mam nic przeciwko żeby to były dziewczyny.Tylko na litość boską - złapał się teatralnie za głowę - dlaczego każda z nich uważa od razu,że ją podrywam?! Część  nich od razu się peszy,część jest zbyt odważna i zaczyna mi składać głupie propozycję (mówiąc to podniósł lekko kąciki ust).O tym,że czasem miło by było pogadać o czymś innym niż mój brzuch,albo czy uważam,że dana dziewczyna jest gruba to już nie wspomnę.A Ty?Wiedziałem,że nie będziesz ode mnie oczekiwać żadnych deklaracji miłosnych,bo ja świetnie wiem,że jesteś zajęta.Więc dlaczego by nie spróbować nawiązać znajomości? Skoro i tak będziemy się pewnie widywać podczas różnych zawodów?Jeszcze Polka wśród Słoweńców,musisz być naprawdę ciekawą osobą! - skończył swój monolog po czym odetchnął,a następnie się uśmiechnął.No cóż,muszę przyznać,że takie słowa naprawdę mogły odrobinę zabrzmieć jak podryw,ale na szczęście wyjaśnił sytuację.Poza tym,naprawdę mądrze mówił i dobrze się go słuchało.



-Ta odpowiedź to strzał w dziesiątkę - krótko podsumowałam odwzajemniając uśmiech.Dokończył napój po czym spojrzał na moją szklankę której tylko 3/4 było puste.Podał mi szklankę po czym powiedział tylko "pij szybko!".Posłusznie wykonałam polecenie.Gdy szklanka była pusta wyrwał mi ją z dłoni,a następnie wyciągnął swoją dłoń w moim kierunku.Spojrzałam pytająco.
-Nie chcesz ze mną zatańczyć? - spytał robiąc minę co najmniej jak dziecko któremu zabrało się cukierka. - Czy Ty wiesz kim ja jestem?! - dodał po czym oboje się roześmialiśmy.Podałam mu zdecydowanie rękę po czym ruszyliśmy na parkiet.



















Dość długi 21 który obiecałam! :3 
W najbliższej przyszłości zamierzam zacząć pisać coś zupełnie nowego i innego niż to opowiadanie.
Coś,co bardziej mówi o moim życiu i będzie w pewnym sensie moim pamiętnikiem,moimi rozważaniami i przeżyciami którymi chciałabym się z Wami podzielić:) Mam nadzieję,że byłby ktoś chętny do czytania :)!
Ale narazie zachęcam głównie do komentowania,bo pamiętajcie,że :

Czytam = komentuję= motywuję! 

czwartek, 19 lutego 2015

20."Tak bardzo się za Tobą stęskniłem"

 Nasze chwile sam na sam nie potrwały długo,bo nagle oboje usłyszeliśmy  szarpnięcie za klamkę.Peter zerwał się błyskawicznie w kierunku drzwi w których zobaczyliśmy Jake.Prevc nerwowo zaczął poprawiać koszulkę,po czym krzyknął do kolegi coś po słoweńsku.Oczywiście nie zrozumiałam ani słowa ale z tonu brzmiało to jak "Nie umiesz pukać?!" lub "Co Ty tu robisz?!".Hvala podszedł do starszego kolegi i delikatnie zaczął mu układać włosy z grobową miną.Dostał za to kopniaka,po czym obaj zaczęli się śmiać."Jak dzieci..." pomyślałam patrząc na ich wygłupy.
-Macie jakieś plany na wieczór? - odezwał się Jaka po angielsku kiedy już się uspokoili.
-Właściwie to nie - odpowiedziałam mu,licząc na to,że ma dla nas jakąś propozycje.
-Nie wiem jak Wy,ale ja bym uczcił nasze podium - oznajmił szeroko się uśmiechając. - daj spokój,zasłużyliśmy sobie żeby wypić po piwie czy dwóch,zawody jutro są praktycznie wieczorem - dodał widząc zmieszaną minę Prevca.Ten spojrzał na mnie,a ja werbalnie dałam mu znać,że jestem za.




-W sumie w porządku,my się piszemy - odrzekł w końcu Peter jednocześnie siadając obok mnie i obejmując mnie ramieniem. - Kogo jeszcze namówiłeś? -
-Pungertar i Naglic są na tak,Robert i Jernej z żoną idą na spacer po Wiśle,a potem chcą się wyspać.-
-No to zostajemy w 5 - podsumowałam krótko po czym zobaczyłam skrzywioną minę Jaki -coś źle powiedziałam? -
-Jak zwykle w gronie tych głąbów...Dobrze,że chociaż Ty będziesz,bo bym zwariował.  - odpowiedział udając niesłychanie zdołowanego,po czym przeszedł się po pokoju.
-Potrzebujemy jakichś dziewczyn! - Po jego słowach błyskawicznie coś wpadło mi do głowy.
-Mogę dwie zaprosić? - reakcje chłopaków były różne.Peter pytająco podniósł brew,a Jaka szeroko się uśmiechnął czekając aż powiem coś więcej.
-Poznałam je dzisiaj,są bardzo miłe.- dodałam,bo nie dostałam jasnej odpowiedzi.
-Szczegóły,szczegóły!Wiek,wzrost?Ładne? - spytał młodszy z chłopaków,niby żartem ale wiedziałam,że to ma znaczenie.
-Bardzo ładne.I zupełnie różne więc któraś na pewno Ci się spodoba - puściłam oczko w jego stronę wiedząc już,że sie zgodzi.
-Bierz je,prawie wszystkie Polki są ładne - dodał z uśmiechem który wciąż utrzymywał się na jego twarzy.Peter nie udzielał się na temat dziewczyn,co odebrałam tak jak chciałam - po prostu nie był zainteresowany,przecież miał mnie!



Po krótkiej wymianie smsów z Anitą obiecałam dziewczynom miły wieczór czyli mini imprezę w pokoju hotelowym.Nie brzmiało to jakoś bardzo przekonywująco,ale najciekawsza część była przed nimi.Wyszłam po nie i przywitałam się.Kiedy oznajmiłam im,że czeka na nas Słoweńska kadra A obie omal nie zemdlały z podekscytowania co mnie zdziwiło,bo myślałam,że tylko jedna z nich jest ich zdecydowaną fanką.
 -Ale jak to,skąd Ty ich znasz? - wiedziałam,że to pytanie prędzej czy później padnie.
-No własnie...Musicie wiedzieć,że ja no... - nie wiedziałam jak mam to z siebie wydusić - umawiam się z jednym z nich.- ich miny mówiły tylko jedno.Pytający wyraz twarzy - "Który?!"
-Spotykam się z Peterem Prevem. - No,powiedziałam!Ich reakcje były dość dziwne.Spojrzały po sobie,a następnie znów na mnie po czym roześmiałam się i ruchem ręki pokazałam aby poszły za mną,po czym zaprowadziłam je do pokoju i przedstawiłam sobie z chłopakami.W międzyczasie musieli wyjść do sklepu,bo na środku pokoju stała krata piwa.Spojrzałam na to nieco zdziwiona,bo jednak było to sporo alkoholu ale uznałam,że wszyscy którzy jutro startują wiedzą co robią i nie będę im matkować.Usiadłam przy Peterze który podał mi jedną z butelek.Spojrzałam na piwo po czym spytałam po cichu,aby inni chłopcy nie słyszeli "nie za dużo kupiliście?",na co Pero machnął ręką jakby chciał powiedzieć "daj spokój",a następnie sięgnął po butelkę dla siebie.



-Wiedziałem,że nie powinienem wysyłać Hvali samego do sklepu,ale to jego sprawa,ja wypije tylko jedno. - po czym uśmiechnął się,pocałował mnie,a następnie wstał i wzniósł toast.
Nasza impreza (jeśli można było to tak nazwać) z wiadomych przyczyn musiała skończyć się szybko,dlatego chwile po 22 pożegnaliśmy Anitę i Agatę.Odprowadziłam je przed hotel gdzie czekałyśmy na taksówkę.Wnioskuje,że bardzo musiało im się podobać,bo wieszały mi się na szyję na zmianę piszcząc o tym jacy Jaka,Tomaz i Matjaz są super oraz jaką piękną parę stanowimy z Peterem.Będąc przy tym przeprosiły mnie za to co wczoraj o nim mówiły na co jedynie się roześmiałam.Gdy ich transport nadjechał pożegnałam się szybko,wiedząc,że jutro znowu się zobaczymy.



Wróciłam do pokoju i spojrzałam na Jakę.Wymieniliśmy się uśmiechami ,a gdy go spytałam ten okazał się być jeszcze bardziej podekscytowany niż dziewczyny.Cieszę się,że dobrze im się rozmawiało.Szczerze mówiąc to wydaje mi się nawet,że Anita mogła wpaść mu w oko,ale to tylko moje domysły.Nie zdążyłam z nim długo porozmawiać,bo Peter krótko po wyjeździe dziewczyn wygonił wszystkich z naszego pokoju.Pisałam sms do mamy,gdy nagle poczułam solidny uścisk w talii.


-Tak bardzo się za Tobą stęskniłem - powiedział cicho tuląc się do mojej piersi.Pogłaskałam go po głowie najczulej jak tylko umiałam.Cieszyłam się widząc,że on potrzebuje czułości tak samo jak ja. Pierwszy raz od dawna mieliśmy wieczór tylko i wyłącznie dla siebie i oboje chcieliśmy go dobrze wykorzystać.



Obudziłam się,po czym rozejrzałam po pokoju.Zorientowałam się,że jestem sama.Uśmiechnęłam się mimowolnie,bo pomyślałam,że to wygląda jak typowy amerykański film "po nocy spędzonej razem,on zniknął".Sięgnęłam po telefon gdzie znalazłam wyjaśnienia.Nie wiem,czy kompletnie o tym zapomniałam,czy nawet nie wiedziałam wcześniej ale dostałam informacje,że Peter jest na treningu który Słoweńcy zaplanowali na (o zgrozo) 7 rano.Nie wiem dlaczego tak,bo sama do końca nie ogarniam jeszcze tych wszystkich mechanizmów.W sumie to wstyd,że nie ogarniam umawiając się ze skoczkiem.No nic, zejdę do bufetu gdzie upoluje jakieś śniadanie,a potem ogarnę i sama udam się na skocznie.Naciągnęłam na siebie jakąś koszulkę Petera,która  całą była obszyta w loga najróżniejszych sponsorów,bo akurat była pod ręką.Ubrane do tego miałam krótkie dresowe spodenki w których spałam,więc musiało być to niezłe połączenie.Zeszłam po schodach po czym długim korytarzem kierowałam się do stołówki.




Nie krzyczcie tylko proszę,że krótki,bo pisałam jeden meeega długi,ale nie moge go jakoś dokończyć,więc w przeciągu poł tygodnia powinien się pojawić 21,mam nadzieję,że odkupię winy! :p


Czytam = komentuję = motywuję!!
BłagamKocham Was ;** 





piątek, 6 lutego 2015

19."Ty chyba jesteś slepa,on jest przeuroczy"

Doczekałam się wreszcie momentu kiedy zobaczyłam na kartkach kalendarza,że dzisiaj jest 2 sierpnia.Zaledwie kilka godzin drogi dzieliło mnie od weekendu spędzonego w mieście które kocham,z mężczyzną którego kocham i kibicując w sporcie który kocham.Z minuty na minutę byłam coraz bardziej niecierpliwa,a oczekiwanie na pociąg zdawało mi się dłużyć w nieskończoność.W końcu jednak wsiadłam do przedziału,założyłam słuchawki na uszy i mogłam się wygodnie rozsiąść  i zrelaksować.
                      ~*~
Gdy dotarłam do Wisły od razu mogłam się uśmiechnąć,bo z dworca odebrał mnie Peter.Słoweńcy byli w Wiśle już od kilku dni w ramach przygotowania do pierwszych zawodów w Letniej Grand Prix,poza tym mieli za sobą już treningi i kwalifikacje do jutrzejszego konkursu.Dziś miał się odbyć konkurs drużynowy.Moj ukochany czekał na mnie z kwiatkiem który miał być wyrazem gratulacji z okazji zdanej matury,na co ja zaczęłam go przytulać jeszcze mocniej i jeszcze namiętniej całowac.Wcześniej zaplanowaliśmy,że zatrzymam się razem ze Slovenia Teamem,co załatwił mi Peter twierdząć,że to żaden problem.Trochę się krępowałam,ale wiedziałam,że będzie z nami też żona Jerneja Damjana co dodawało mi trochę otuchy.Gdy dotarliśmy do hotelu,weszlismy do pokoju który miałam dzielić przez najbliższe kilka dni z Prevcem,rozpakowałam się,mieliśmy chwilę dla siebie po czym miał odbywać się oficjalny trening,a następnie wspominana przeze mnie drużynówka.


Z wiadomych względów byłam na skoczni dużo wcześniej niż zaplanowany był start zawodów.Między innymi dlatego zdzwiłam się niesłychanie gdy zobaczyłam tak licznie zebraną publiczność która chciała zobaczyć jedynie trening.Stanęłam w jednym z sektorów i jak każdy inny uczestnik oglądałam ostatnie próby przed konkursem drużynowym.W czasie jego trwania miałam zmienić trybuny,gdyż miałam ze sobą akredytacje którą również załatwił mi Peter.Korzystając z przerwy między treningami,a konkursem wyszłam przed obiekt,bo trochę bolała mnie głowa.Doznałam zawrotów i omal nie przewróciłam się,opadając bezwładnie na krawężnik znajdujący się przed Malinką.Próbowałam przywrócić swój stan do porządku gdy usłyszałam nad swoją głową damski głos.
-Hej,wszystko w porządku? - po czym nieznajoma dziewczyna złapała mnie delikatnie za ramię.
-Tak tak,odrobinkę mi się zakręciło w głowie,zaraz powinno przejść - odpowiedziałam grzecznie przyglądając się jej,a właściwie to im,bo stały nade mną dwie dziewczyny martwiące się o mój stan zdrowia.
-Pomóc Ci wstać?- spytała druga z dziewczyn,na co kiwnęłam głową na "tak",a następnie podałam jej rękę.Następnie dziewczyny poczęstowały mnie wodą.Muszę przyznać,że momentalnie poczułam się znacznie lepiej.Może spowodowane było to faktem,że stałyśmy w cieniu,a może po prostu potrzebowałam tego łyka orzeźwienia.
-Naprawdę czuję się już lepiej,jesteście bardzo miłe,dziękuję - odezwałam się po chwili,po czym uśmiechnęłam się i ponownie wyciągnęłam do nich rękę - mam na imię  Viktoria. -
-Ja jestem Anita,a to jest Agata,ciesze się ,że mogłyśmy pomóc,bałam się,że coś złego Ci się dzieje.- po tych słowach przyjrzałam się obu dziewczynom.Mówiąca do mnie przed sekundą Anita była mniej więcej mojego wzrostu (166-168) ,miała brązowe włosy związane w kucyk i flagi namalowane na policzkach - Polską i Austriacką.Agata była od nas sporo wyższa,na oko miała jakieś 180 cm,piękne długie nogi i blond rozpuszczone włosy.W ręku trzymała flagę Słowenii co szczególnie przykuło moją uwagę.Zamieniłam z nimi jeszcze parę słow po czym pomyślałam,że za ich dobre serce należy się nagroda.Postanowiłam zabrać je ze sobą do sektora VIP.Wydawały mi się bardzo w porządku,a one bardzo się ucieszyły na moją propozycję więc dlaczego by nie upiec dwóch pieczeni na jednym ogniu?



Po kilku minutach znalazłysmy się w odpowiednim sektorze.Bardzo miło rozmawiało mi się z każdą z nich,zarówno ogólnie o życiu jak i o skokach.
-A więc kibicujesz Słoweńcom? - zwróciłam się do Agaty oglądając jej flagę która naprawdę robiła wrażenie.
-Odkąd pamiętam,od dzieciaka.Najpierw Peterce,potem Kranjcowi no,a teraz...
- ...A teraz wzdycha jak pies do Prevca - dokończyła za nią Anita,za co została popchnięta przez Agatę po czym obie zaczęły chichotać. - Co Ty w ogóle w nim widzisz?Taki typowy sztywniak,jeszcze z trądzikiem,fuj - dodała po czym teatralnie się skrzywiła.
-Ty chyba jesteś ślepa,on jest przeuroczy.- krótko skwitowała Anita po czym przeniosły wzrok na mnie. - A Ty komu kibicujesz? -  zapytały po chwili.
-W sumie to Polakom i Słoweńcom - odpowiedziałam bez zastanowienia wciąż próbując opanować moją mimikę po tym co usłyszałam przed chwilą.Nie wiedziałam czy ujawniać się w jakim charakterze tu jestem czy nie.Postanowiłam jednak zachować to jak na razie dla siebie.
-O,no i pięknie! Sama powiedz - Prevc to mega ciacho,co?- usłyszałam do Anity pewnej siebie,że uda jej się utrzeć nosa Agacie.
-No cóż,jest przeuroczy tak jak mówiłaś...- to jedyne co potrafiłam z siebie wydusić aby się nie roześmiać.


Bardzo przyjemnie oglądało mi się konkurs w towarzystwie dziewczyn.One chyba miały podobne odczucia,bo zaproponowały abyśmy wymieniły się telefonami na co oczywiście nie protestowałam.Cudowny scenariusz dla większości fanów zgromadzonych w Wiśle,ponieważ Polska wygrala przed Niemcami i Słowenią.Na tyle na ile zdążyłam porozmawiać z Peterem,powiedział mi,że miejsce na podium będzie dla nich satysfakcjonujące tak ja mogłam tylko się cieszyć z sukcesów wszystkich moich ulubieńców.Po konkursie pożegnałam się z dziewczynami i ruszyłam w kierunku domków skoczków tak,aby od razu się nie zdemaskować.Dekoracja,rozdawanie autografów i powrót do hotelu zajęły nam ponad godzinę,po czym wreszcie mieliśmy chwilę sam na sam.Potrzebowałam tego i dość szybko się zorientowałam,że Peter również. 





No i jest 19,przepraszam,że tak długom,ferie mi nie służą jeśli chodzi o wene :(( 
50 razy cos zmieniałam w tym rozdziale a dalej nie jestem zadowolona...
mam nadzieję,że chociaż Wy będziecie :) 

Czytam = komentuje = motywuje !! PROSZE :( 

wtorek, 20 stycznia 2015

18."Ja już chciałem rzucić treningi [...] i jechać uczyć się z Tobą!"

Spałam do wczesnego popołudnia,a po obudzeniu się jeszcze długo leżałam.Nie miałam po co się spieszyć,nie miałam dla kogo się spieszyć.Zwykłe,długie,leniwe popołudnie.Gdy w końcu wypełzłam z łóżka ogarnęłam w pokoju i zdecydowałam,że pójdę do mamy.Była dla mnie przez ostatnie dni wielkim wsparciem,zwłaszcza jeśli chodzi o sytuacje z Anią.Kłótnią o ile można to było tak nazwać tak nazwać z Peterem byłam szczerze mówiąc mniej przejęta.Byłam na niego zła i nie zamierzałam na nic go naprowadzać.Jeśli nie rozumiał,o co się złościłam to był tylko i wyłącznie jego problem.Kilka minut przed szesnastą dostałam od niego pierwszą wiadomość od wczorajszego wieczoru kiedy potraktował mnie tak jak potraktował.Nie dawałam mu jednak wziąć się pod włos i byłam oschła,bo chciałam żeby odczuł,ze jego zachowanie mnie zabolało.Po wymianie kilku wiadomości zakończyłam rozmowę i rzuciłam telefon na łóżko.Jasne,że czekałam aż się odezwie i,że chiałabym z nim pogadać wieczorem.Ale on przecież nie musi tego wiedzieć.Niech trochę się pomartwi i pomyśli o mnie,to dobrze zrobi naszemu związkowi.Przynajmniej taką miałam nadzieję.




Oczywiście dostał później ode mnie pozytywną rozmowę i nie mogłam się oprzeć jego urokowi.Znowu był cały mój i z wielkim zaangażowaniem i czułością przepraszał i opowiadał o wczorajszym wyjściu.Tak naprawdę to nie miałam podstaw aby mu nie wierzyć,no bo niby czemu?Po naszej "kłótni"nie było więc żadnego śladu".

                                        ~*~
9 lipca
-Boję się Mamo - powiedziałam opuszczając ręce ze zrezygnowaniem.
-Chcesz Matkę doprowadzić do zawału?Daj mi to! - odparła po czym zaczęłyśmy wyrywać sobie myszkę od mojego laptopa.
-Nie,prosze nie włączaj tego,jeszcze nie,nie Mamo! - błagałam,lecz zdążyła wcisnąć "potwierdź "...Więc już nie było na co czekać.Zaraz zobaczę wyniki mojej matury...Ale ja nie chciałam na to patrzeć.Zasłoniłam oczy dłońmi.Tak bardzo bałam się,że nie zdałam.Tak bardzo bałam się,że jedynie sobie będę mogła zarzucić,że zamiast pilnej nauki wybrałam się na wakacje z Peterem...Tak bardzo...


Nie zdążyłam nawet dokończyć myśli,bo usłyszałam okrzyki szczęścia pochodzące od mojej Mamy która chwile potem zaczęła mnie przytulać i całować po głowie.No coż,chyba nie może być najgorzej.Postanowiłam wreszcie spojrzeć.Ze wszystkiego poza matmą miałam ponad 80%,a nawet z tą matmą nie było źle,bo wybroniłam się na 72%.Mogłam być zadowolona... i byłam!Gdy już przyswoiłam wszystkie wyniki wstałam z krzesła i odwzajemniłam uściski Matki po czym wreszcie zaczęłam się z nią cieszyć.
-Chyba nie odmówisz teraz starej Matce...musimy zrobić chociaż jakieś skromne uczczenie takich wyników,chce móc się nachwalić moim jedynym dzieckiem - dokończyła zdanie czule głaszcząc mnie po policzku.
-No jasne,że nie odmówię.Ty podzwonisz po wszystkich czy ja powinnam?
-Jeśli nie chcesz to ja mogę to zrobić,nie widzę w tym problemu.-odpowiedziała mi w takim tonie,że poczułam,że za te wyniki jest gotowa zrobić wszystko czego sobie zażyczę.
-Mogłabyś? Zamierzałam dzwonić,ale gdzie indziej.- odrzekłam z uśmiechem machając swoją komórką.
-Dzwoń,dzwoń,on też na pewno się martwi.-pocałowałam ją w policzek po czym udałam się biegiem do swojego pokoju,aby podzielić się wiadomościami z moim ukochanym.Zamykając drzwi usłyszałam tylko całkiem głośne "pozdrów mojego zięcia!" na co mimowolnie się uśmiechnęłam,po czym wybrałam numer.Peter wyjechał od nas dopiero tydzień temu.Od matur widzieliśmy się kilka razy,zazwyczaj to on przyjeżdżał tutaj,ale ja tez byłam raz w Planicy.Nie było tam jednak wiele czasu,gdyż zaczęły się przygotowania do Letniego Grand Prix.Cieszyłam się jednak będąc tam,bo bardzo podobało mi się to małe państewko,no i mogłam trochę porozmawiać z Jaką za którym bardzo tęskniłam.Miałam się już z nimi nie zobaczyć aż do wspomnianego LGP które rozpoczynało się u nas w Wiśle na co jednocześnie bardzo mnie cieszyło i smuciło,bo to były ponad 2 tygodnie czekania...


-I jak? - z zamyśleń wyrwał mnie tak dobrze znany mi przecież głos.Mimo wszystko milczałam.
-Wika?- usłyszałam w jego głosie nute przerażenia,na co niemal parsknęłam śmiechem.
-Mówiłam Ci,że muszę więcej siedzieć przy matmie - odpowiedziałam najbardziej grobowym tonem na jaki było mnie stać.Tym razem to mnie spotkała głucha cisza z drugiej strony kabla.Po chwili jednak Peter się odezwał.
-Tak bardzo Cię przepraszam...te całe wyjazdy to była moja wina,a Ty przecież mówiłaś,że musisz się uczyć...
-Zdałam wszystko Głupku! I to powiedziałabym,że nie najgorzej! - wykrzyczałam na cały pokój,ale bardzo możliwe,że było mnie słychać w innych częściach mieszkania.
-Ty dzieciaku,nie wiesz,że tak się nie żartuje? Ja już chciałem rzucić treningi,spakować walizki i jechać uczyć się z Tobą dzień w dzień na kolejny termin! - próbował na mnie krzyczeć,ale słyszałam,że cieszył się niemal tak jak ja.
-Jak na moje to możesz jak najbardziej przyjeżdżać,ja tu usycham bez Ciebie.
-No,rzeczywiście,po tonie głosu słychać to doskonale.-na jego słowa oboje się roześmialiśmy.
-Dobrze wiesz jak jest Kochanie,początek sezonu jest najtrudniejszy.Wiadomo,że w lato skoki są mniej ważne dla kibiców,ale nie dla nas,wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. - dodał już mniej wesoło ale bardziej czule.
-Jasne,tak sobie zażartowałam.Nie chciałabym Cie w jakikolwiek sposób osłabiać. -próbowałam go uspokoić,ja naprawdę to rozumiałam.
-Mnie osłabić?Ty mnie wzmacniasz milion razy bardziej niż te wszystkie treningi,no ale wiesz,musi być jakaś przykrywka dla trenerów i mediów,prawda? -ponownie podczas naszej rozmowy zaśmiałam się.

-No i właśnie muszę już iść na rozgrzewkę,bo niedługo zaczynamy trening na skoczni.Odezwę się potem,Kocham Cię moje Słoneczko - pożegnałam się z nim,po czym zakończyłam rozmowę.Oczywiście wolałabym go mieć przy sobie,ale sama taka rozmowa od razu sprawia,że potrafię się uśmiechać godzinami.Świadomość bycia kochaną to jedno z najpiękniejszych uczuć jakie mnie spotkało.




_________________________________________________________________________________

Jest nowy,taki króciutki i trochę pomieszany...mam nadzieję,że mnie nie zabijecie i mimo wszystko będzie się podobał?:3 

Może wiecie,a może nie ale dostałam informację o tym : http://skijumpinglover.blogspot.com/p/opowiadanie-roku.html

JA NIC WAM NIE SUGERUJE,JA TYLKO POKAZUJE :D 


Czytam = komentuję = motywuję!!! 

niedziela, 11 stycznia 2015

17."Vika,muszę poświęcić trochę czasu dla kolegów"


-Jak to umawiasz się z Filipem?! - nie kryłam mojego wzburzenia.
-Wika,uspokój się,zachowujesz się jakbym się wzięła za Twojego faceta. - odpowiedziała nadzwyczaj spokojnie,nawet sie zaśmiała.Mi jednak nie było do śmiechu.
-Jak możesz umawiać się z tym bydlakiem?!  -spytałam,jeszcze bardziej podnosząc ton głosu.
-Heeej,może trochę grzeczniej!Ja obrażam Twojego faceta?! -o,teraz poczułam z jej strony zdenerwowanie.Nasza rozmowa powoli przeradzała się w kłótnie.
-O co Tobie w ogóle chodzi,co Cie ugryzło? - ciągnęła dalej niespokojna.Trochę teatralnie,a trochę aby mieć pewność,że się nie rozpłaczę przywołując ten fatalny dla mnie wieczór wzięłam głęboki oddech.
-Czy naprawdę nie pamiętasz co opowiadałam Ci o studniówce? - spytałam opanowana,ze wzrokiem wbitym w ziemię.
-O Jezu,a więc o to chodzi.Nie obraź się Wika ale chyba trochę koloryzujesz.Byłaś trochę zawiana tak samo jak on,poza tym chyba nie powiesz,że nie próbowałaś go prowokować... - odpowiedziała tym spokojnym tonem.
-Filipek Ci naopowiadał tych głupot?! Chyba wyprał Ci mózg,bo dobrze wiesz jak było.Poza tym nigdy w życiu bym się do niego nie kleiła,spotykałam się już z Peterem! - nie szczędziłam przykrych słów,ale taka już byłam - gdy ktoś mnie zdenerwował to ciężko było mi się opanować.Podniosłam wzrok na Anie i złapałam ją za rękę.
-Gdybym nie uciekła to nie wiem czy nie próbowałby mnie zgwałcić,wszystko przecież wiesz...- nie dokończyłam zdania,bo po tych słowach Ania wydarła swoją dłoń z moich objęć i zaczęła kręcić z niedowierzaniem głową.
-Chyba najlepiej będzie jak już pójdziesz.Skoro nie umiesz się cieszyć moim szczęściem,tak jak ja Twoim to nie mamy o czym rozmawiać.
Po tych słowach automatycznie wstałam i próbując kryć łzy które napływały mi do oczu po raz kolejny dzisiejszego dnia wyszłam szybkim krokiem na korytarz.Pospiesznie się ubrałam,po czym bardzo niegrzecznie wyszłam bez jakiegokolwiek pożegnania.Odeszłam parę metrów po czym gorzko zapłakałam.Nie wiem czym czułam się bardziej zaniepokojona. Tym,że Ania tak łatwo poświęciła naszą przyjaźń dla związku z osobą której tak szczerze nienawidzę,czy faktem,że ten skurwiel (bo inne określenia nie przychodziły mi do głowy)może skrzywdzić ją tak samo jak mnie.Czekałam jeszcze pare minut po czym wsiadłam do autobusu który zabrał mnie do domu.
                                               ~*~


Weszłam do mieszkania trzaskając energiczne drzwiami.Zdjęłam szybko buty i głośno tupiąc nogami chciałam przejść do swojego pokoju.Nie przewidziałam jedynie,że moja mama już wróciła.-Heej,głośniej się nie da? -krzyknęła z sąsiedniego pokoju.Przyczłapałam się już zupełnie cicho do dalonu z którego słyszałam jej głos.Stanęłam w drzwiach po czym spojrzałam na mamę i rozpłakałam się niczym małe dziecko któremu obcy zabrał lizaka.Podeszłam i przytuliłam się,po czym opowiedziałam jej wszystko co działo się po jej wyjściu.Miałam szczęście,że moja mama była tak wyrozumiała.Wysłuchała mnie po czym potraktowała moje w pewnym sensie dziecięce problemy bardzo poważnie,bo widziała jak jestem przejęta.Uspokoiła mnie po czym zaczęła mnie rozśmieszać i zaproponowała żebyśmy spędziły wspólnie wieczór na co oczywiście nie protestowałam.
                                                   ~*~
Obudziłam się ze świadomością,że dokładnie za tydzień zaczynają się moje egzaminy maturalne.Nie czułam się jednak przerażona.Bałam się,że wakacje na które sobie pozwoliłam zamiast się uczyć mogą mi poważnie zaszkodzić,ale czas który przeznaczyliśmy z Peterem na naukę po powrocie do Polski sprawił,że czułam się naprawde solidnie przygotowana.Rozmarzyłam się myśląc,że już za kilka miesięcy będe mogła(być może) nazywać się studentką Akademii Wychowania Fizycznego im.Bronisława Czecha w Krakowie.Była to moja wymarzona uczelnia od czasów gdy poszłam do liceum i zastanawiałam się co chce robić w życiu.Chciałam zostać fizjoterapeutką.Nie wiem dlaczego.Nie był to mój wymarzony zawód ale był dość dochodowy no i pozwalał na kontakt z ludźmi na czym bardzo mi zależało.Kilka kolejnych godzin poświęciłam na powtarzanie,potem jednak wybrałam się z mamą na zakupy do Lidla,a następnie zabrałyśmy się za pieczenie ciasta które obie robiłyśmy na poprawę samopoczucia.Uwielbiałam takie chwile,gdy mogłam traktować mamę jak przyjaciółkę.Martwiłam się bardzo jak ona zniesie rozłąkę ze mną gdy pojadę na studia i obiecałam sobie,że będę ją odwiedzać tak często jak się da.Starałam się jednak na razie o tym nie myśleć.

Cały czas byłam w kontakcie z Peterem.Nie był to jak wiadomo mój ulubiony sposób kontaktu.Jak każdy wolałabym go mieć obok siebie,móc go przytulić,pocałować.No cóż,musiałam się cieszyć z tego co mam.Późnym popołudniem umówiliśmy się na rozmowę przez skype.Skoro nie mogę się przytulić to będę mogła chociaż zobaczyć jego uśmiech...Było to jedno z niewielu marnych pocieszeń przy moim obecnym podupadłym samopoczuciu.



17:59.Oczekiwałam podekscytowana przed laptopem i odświeżałam nerwowo cały czas stronę w oczekiwaniu aż zobaczę przy ikonce mojego ukochanego "dostępny".Czekałam jeszcze kilka minut aż się doczekałam!Błyskawicznie zadzwoniłam,a po chwili widziałam już Petera.
-Cześc Kochanie- odezwałam się czule,bardzo się ciesząc z tego,że mogę go znowu zobaczyć.
-Cześć,przepraszam za spóźnienie - odpowiedział uśmiechając się do mnie.
-To nic,nawet nie wiesz jak się stęskniłam przez te kilkadziesiąt godzin - powiedziałam słabo dotykając dłonią ekranu.
-Też się cieszę,że Cię widzę - rzucił w odpowiedzi wstając z miejsca i po krótkiej informacji wyszedł na chwilę z pokoju.Po chwili wrócił z koszulą na wieszaku.
-Muszę Ci coś opowiedzieć.- powiedziałam gdy tylko dostrzegłam,że wrócił.Nie czekając na reakcję zaczęłam mówić.Opowiedziałam mu dokładnie,szczegółowo przebieg wizyty u Ani. Zawahałam się czy wyznać wszystko łącznie z tym kim był znienawidzony przeze mnie jak i przez niego chłopak ale zdecydowałam się nic nie kryć.
-Może to i lepiej.I tak nie utrzymywałyście kontaktów,więc co za różnica z kim się spotyka? - komentarz Słoweńca zbił mnie z nóg.Szczerze mówiąc oczekiwałam choć nutki ożywienia na dźwięki imienia "Filip"a tu nic.
-Nie rozumiesz tego?Znam ją od dziecka,to straszny cios stracić kogoś kto jest dla Ciebie jak rodzina.A ja wiem,że ją straciłam. - po ostatnim zdaniu spuściłam odruchowo głowę w dół i powstrzymywałam łzy.
-Kotku,nie przejmuj się tak.Taki jest krąg się zamyka,jednych poznajemy,dla innych brakuje miejsca w naszym  dalszym życiu. - wypowiadając tą filozoficzną myśl nawet nie patrzył "na mnie" tylko był skupiony na zapięciu zegarka na nadgarstku.Nawet to "Kotku"brzmiało tak oschle,że stwierdziłam,że urwę ten temat,bo Peter nie rozumie mnie ani trochę.
-Gdzieś się szykujesz? - zapytałam bez większego zainteresowania.
-Umówiłem się z chłopakami na świętowanie.Przez nasz wyjazd nawet nie napiliśmy się za moje drugie miejsce i zwycięstwo Jurija.
-No jasne,rozumiem. - odpowiedziałam bez przekonania.Robiło mi się słabo na myśl,że Peter będzie opijał sukcesy w towarzystwie kolegów.Faceci bywają idiotami po alkoholu.
-Właściwie to musze już wychodzić Kochanie - szybko wyrzucił zakładając koszulę którą wcześniej przyniósł.Spojrzałam na zegarek.18:12.
-Na serio?Masz dla mnie tylko tyle czasu?- nie kryłam swojego oburzenia.
- Vika,musze poświęcić trochę czasu dla kolegów.Nie widziałem się z nimi od kilku tygodni,a niedługo zaczynamy treningi. - zaczął się tłumaczyć ,jednak wyglądało to tak,jakby chciał uniknąć konfrontacji,a nie naprawdę uważał swoją decyzję za słuszną.
-I dlatego umawiając się na rozmowę przeznaczyłeś na mnie kwadrans...-dokończyłam smutno na co spojrzał w kamerkę z miną mówiącą "tak wyszło".
-Nie złość się na mnie,przepraszam Cie...to się więcej nie powtórzy - odrzekł trochę czulej niż przez całą rozmowę po czym szybko jeszcze raz przeprosił i pożegnał się.

-Pa...-odrzekłam po rozłączeniu się przez Petera,zamykając laptopa.
To zdecydowanie nie był mój dzień,tak samo jak poprzedni.


                                                   
 CZYTAM = KOMENTUJE = MOTYWUJE 
błagam! 

sobota, 3 stycznia 2015

16."Ty masz maturę,a ja treningi"

W drodze powrotnej ze spaceru ogarnął mnie nagle smutek.Było mi przykro,że kiedyś byłam z Anią blisko niczym siostry ,a teraz nie wiedziałam o niej kompletnie nic,nawet,że ma kogoś.Wolnym tempem zmierzaliśmy wraz z Peterem ku mojemu domowi.Nie rozmawialiśmy dużo,co pozwoliło mi na głębsze rozmyślania.Z obłoków wyciągnął mnie dziewczęcy chichot.Natychmiast oprzytomniałam i zobaczyłam jak perfidnie dwie dziewczynki,na oko jakieś 14-15 latki wskazują na nas,wciąż rechocząc.W końcu zebrały się w sobie i podeszły do nas.Muszę przyznać,że na ogół nie zaczepiało nas dużo ludzi,ale jak już się to zdarzyło to zazwyczaj wyglądało to klasycznie tak jak tu.Na szczęście jak już wspomniałam były we dwie więc nie musiałam dodatkowo bawić się w fotografa,za czym nie przepadałam.Oczywiście nie byłam negatywnie nastawiona do fanów,zwłaszcza,że Peterowi to nie przeszkadzało.Ale takie akcje mnie denerwowały,bo o tyle o ile te dziewczyny były małolatami to zdarzało się,że moje równolatki się tak zachowywały co (nie ukrywałam)budziło we mnie zazdrość.Po wszystkim dostałam buzi w ramach rekompensaty i wtedy mogliśmy udać się prosto do domu.Peter odprowadził mnie i widząc,że nie jestem w nastroju do rozmów nie wchodził na górę tylko poszedł prosto do swojego hotelu.Nie gościłam go w domu,bo co jak co ale pod tym względem moja mama była niezwykle rygorystyczna.Pozwalała nam spędzać całe dnie,od białego rana do ciemniej nocy,ale spanie razem odpadało.Czasem mnie to denerwowało,ale dzis cieszyłam się,że pobęde troche sama.Byłam zmęczona więc po wieczornej toalecie położyłam się od razu do łóżka.

~*~
Noc nie była bardzo upalna jak praktycznie cały czas tego lata więc spało mi się wyśmienicie.Idealnie zsynchronizowaliśmy się w czasie,bo gdy ja leniwie przeciągałam się na łóżku usłyszałam bardzo ciche pociągnięcie za klamkę u drzwi.Po chwili w pokoju znalazł się Słoweniec.Bardzo podobało mi się jak był ubrany - miał na sobie dresowe szorty oraz koszulkę polo Adidasa.
-Myślałem,że śpisz -odezwał się cicho pochodząc do mnie. - Twoja mama mnie wpuściła - dodał siadając na moim łóżku.Taki widok z rana był dla mnie czystą przyjemnością.Podniosłam się do pozycji siedzącej i z całej siły objęłam bruneta w pasie.Zaśmiał się cicho po czym go wypuściłam i oddaliłam na tyle by moc na niego spojrzeć.Spojrzałam mu w oczy i wymownie westchnęłam.
-To już dziś...-powiedziałam smutnym tonem spuszczając wzrok.
-No,niestety...- krotko skomentował moją wypowiedź,po czym podniósł delikatnie mój podbródek abym ponownie na niego spojrzała.
-Dobrze wiesz,ze tak trzeba.Ty masz maturę,a ja treningi. - dodał po czym mnie pocałował.Właściwie to oczekiwałam jakiejś innej odpowiedzi,no ale cóż,on jest tylko chłopakiem,nie mogę od niego oczekiwać samych romantycznych komentarzy.Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Proszę!- krzyknęłam w pośpiechu po czym w pokoju pojawiła się moja mama przeglądająca zawartość swojej torebki.
-Słuchaj Wika,jadę do ciotki Izy.Właściwie obie dostałyśmy zaproszenie,ale nie będę Cie nigdzie ciągnąc skoro Peter dzisiaj wyjeżdża. Nie będzie mnie kilka ładnych godzin,sama wiesz,że jest do nich spoty kawałek..-
-Jasne Mamo,nie ma sprawy.Napisz jak będziesz na miejscu. - w odpowiedzi kiwnęła do mnie głową po czym rzuciła coś na pożegnanie i zamknęła drzwi.


-Mama wyszła,nie będzie jej trochę.- krótko wyjaśniłam Peterowi co działo się przez ostatnie sekundy.-To co chcesz dzisiaj robić? W ten smutny dzień.- dodałam wyginając dolną wargę w podkówkę jak małe dzieci gdy zamierzają się rozpłakać.
-Skoro mamy dom dla siebie,może tu zostaniemy? -odrzekł uśmiechając się patrząc na minę którą mu sprzedałam.Nie miałam nic przeciwko jego pomysłowi,ale skoro mieliśmy tyle czasu to postanowiłam jeszcze się położyć.Opadłam głośno na poduszkę,a następnie zaczęłam bawić się jego palcami i ciągnąc go za rękę dając do zrozumienia,że oczekuje,żeby poszedł w moje ślady.Po chwili znalazł się przy mnie,a ja położyłam się na jego klatce piersiowej.Matko,było tak idealnie.Cicho,spokojnie i co najważniejsze z Nim.Dlaczego tak nie mogło być zawsze? W takich chwilach żałowałam,że nie jest normalnym studentem.Z drugiej strony gdyby był to nigdy przenigdy byśmy się nie poznali.To wykluczone.Więc może taki los był nam pisany.Leżeliśmy w ciszy,rozkoszując się ostatnimi wspólnymi chwilami.Trwało to dobre kilkadziesiąt minut aż postanowiliśmy zerwać się do życia.



Mimo tego,że wiedziałam jaka chwila zbliża się nieubłaganie to był chyba najmilszy dzień pobytu Petera u mnie w Rybniku.Nie na zwiedzaniu czy jeździe lecz najzwyczajniej w domu.Praktycznie można powiedzieć ,że obudziłam się przy nim,zjedliśmy śniadanie,powygłupialiśmy się trochę,zrobiliśmy podstawowe porządki  po czym postanowiliśmy odrobinę odpocząć i poleniuchować ponownie. Rozłożyliśmy się na sofie w dużym pokoju i rozmawialiśmy długo o wszystkim i o niczym.Opowiedziałam mu  o tym,że postanowiłam zadzwonić do Ani i poprosić ją o spotkanie.Zgodził się ze mną,ale widziałam,że nie specjalnie go to obeszło.Czas leciał nieubłaganie i w końcu wybiła godzina zero.Nigdy wcześniej nie żegnaliśmy się tak długo ale tez nigdy wcześniej nie spędziliśmy tak dużo czasu razem.Ta rozłąka była dla mnie tak ciężka,że poleciało mi kilka łez.Otarliśmy je wspólnie po czym mój ukochany ostatni raz czule mnie pocałował,przytulił po czym wyszedł,a nasze wspólne wakacje zostały jedynie wspomnieniem.




-Cholera,jak to szybko minęło...- powiedziałam na głos,gdy tylko zamknęłam drzwi za moim brunetem.Łzy ponownie napływały do moich oczu.Otarłam je,po czym postanowiłam się uspokoić i skupić na pozytywach.Wiedziałam,że nie chcę siedzieć sama.Spojrzałam na zegarek.Było kilka minut po siedemnastej.Po chwili zastanowienia postanowiłam zadzwonić do Ani.


Po krótkiej rozmowie troszkę zdziwiona,ale mimo wszystko zadowolona zaproponowała spotkanie u niej.Ucieszyłam się,bo pomyślałam,że to oderwie mnie od płaczu i smutku po pożegnaniu się z Peterem...Szybko ubrałam bluzę i buty,a po chwili byłam już w autobusie który dowiózł mnie prawie pod sam dom mojej przyjaciółki.Bez względu na wszystko,zawsze będzie dla mnie przyjaciółką.Przyjaciele podobno są na całe życie,zawsze podobało mi się to powiedzenie i starałam się nim kierować w życiu. Gdy zapukałam do drzwi otworzyła mi kobieta którą spotkałam wczoraj .


-Wika,jak miło znowu Cie widzieć! - jak zwykle serdecznie przywitała się ze mną mama Ani.Usłyszałam dźwięk schodzenia po schodach a po chwili ukazała mi się znajoma sylwetka.Gdy byłyśmy dostatecznie blisko wpadłyśmy sobie w ramiona.15 minut autobusem,mieszkamy w tym samym mieście,a dopuściłyśmy do takiego zaniedbania kontaktów...Było to smutne,bo kiedyś nie wyobrażałam sobie dnia bez niej.Mówiłam oczywiście o Ani.Po chwili powitań zaprosiła mnie do swojego pokoju.Zaczęłyśmy rozmawiać bardzo ogólnie,po czym spytała mnie o Petera.Opowiedziałam jej szczegółowo wszystkie zdarzenia o których nie słyszała,nie pomijając niczego - począwszy od instagrama o którym już słyszała,przez fioletową różę i wyjazdy na konkursy po nasze wspólne wakacje.Pominęłam jedynie studniówkę,bo obiecywałam sobie,że nie będę już nigdy do tego wracać.Szczerze powiedziawszy,zmęczyłam się już mówieniem,tyle tego było.Uśmiechnęłam się w stronę przyjaciółki.
-Ty też jesteś mi dłużna rozmowę! Twoja mama się wygadała,wiem,że kogoś masz,mów kto to! - wybuchłam entuzjastycznie w kierunku Ani.
Uśmiech szybko jednak zszedł mi z twarzy.W ogóle nie spodziewałam się tego co miała mi do powiedzenia.



Jest numer XVI :) Mam nadzieję,że nie kazałam zbyt długo czekac.Poprawiam stare posty i staram się reklamować posty,bo widze,że straciłam wielu czytelników przez tą przerwę:( 
Byłabym bardzo wdzięczna za każdą pomoc! :) 

Czytam = komentuję = motywuje! 

+ postanowiłam,że będą dwa zakończenia !:)