wtorek, 20 stycznia 2015

18."Ja już chciałem rzucić treningi [...] i jechać uczyć się z Tobą!"

Spałam do wczesnego popołudnia,a po obudzeniu się jeszcze długo leżałam.Nie miałam po co się spieszyć,nie miałam dla kogo się spieszyć.Zwykłe,długie,leniwe popołudnie.Gdy w końcu wypełzłam z łóżka ogarnęłam w pokoju i zdecydowałam,że pójdę do mamy.Była dla mnie przez ostatnie dni wielkim wsparciem,zwłaszcza jeśli chodzi o sytuacje z Anią.Kłótnią o ile można to było tak nazwać tak nazwać z Peterem byłam szczerze mówiąc mniej przejęta.Byłam na niego zła i nie zamierzałam na nic go naprowadzać.Jeśli nie rozumiał,o co się złościłam to był tylko i wyłącznie jego problem.Kilka minut przed szesnastą dostałam od niego pierwszą wiadomość od wczorajszego wieczoru kiedy potraktował mnie tak jak potraktował.Nie dawałam mu jednak wziąć się pod włos i byłam oschła,bo chciałam żeby odczuł,ze jego zachowanie mnie zabolało.Po wymianie kilku wiadomości zakończyłam rozmowę i rzuciłam telefon na łóżko.Jasne,że czekałam aż się odezwie i,że chiałabym z nim pogadać wieczorem.Ale on przecież nie musi tego wiedzieć.Niech trochę się pomartwi i pomyśli o mnie,to dobrze zrobi naszemu związkowi.Przynajmniej taką miałam nadzieję.




Oczywiście dostał później ode mnie pozytywną rozmowę i nie mogłam się oprzeć jego urokowi.Znowu był cały mój i z wielkim zaangażowaniem i czułością przepraszał i opowiadał o wczorajszym wyjściu.Tak naprawdę to nie miałam podstaw aby mu nie wierzyć,no bo niby czemu?Po naszej "kłótni"nie było więc żadnego śladu".

                                        ~*~
9 lipca
-Boję się Mamo - powiedziałam opuszczając ręce ze zrezygnowaniem.
-Chcesz Matkę doprowadzić do zawału?Daj mi to! - odparła po czym zaczęłyśmy wyrywać sobie myszkę od mojego laptopa.
-Nie,prosze nie włączaj tego,jeszcze nie,nie Mamo! - błagałam,lecz zdążyła wcisnąć "potwierdź "...Więc już nie było na co czekać.Zaraz zobaczę wyniki mojej matury...Ale ja nie chciałam na to patrzeć.Zasłoniłam oczy dłońmi.Tak bardzo bałam się,że nie zdałam.Tak bardzo bałam się,że jedynie sobie będę mogła zarzucić,że zamiast pilnej nauki wybrałam się na wakacje z Peterem...Tak bardzo...


Nie zdążyłam nawet dokończyć myśli,bo usłyszałam okrzyki szczęścia pochodzące od mojej Mamy która chwile potem zaczęła mnie przytulać i całować po głowie.No coż,chyba nie może być najgorzej.Postanowiłam wreszcie spojrzeć.Ze wszystkiego poza matmą miałam ponad 80%,a nawet z tą matmą nie było źle,bo wybroniłam się na 72%.Mogłam być zadowolona... i byłam!Gdy już przyswoiłam wszystkie wyniki wstałam z krzesła i odwzajemniłam uściski Matki po czym wreszcie zaczęłam się z nią cieszyć.
-Chyba nie odmówisz teraz starej Matce...musimy zrobić chociaż jakieś skromne uczczenie takich wyników,chce móc się nachwalić moim jedynym dzieckiem - dokończyła zdanie czule głaszcząc mnie po policzku.
-No jasne,że nie odmówię.Ty podzwonisz po wszystkich czy ja powinnam?
-Jeśli nie chcesz to ja mogę to zrobić,nie widzę w tym problemu.-odpowiedziała mi w takim tonie,że poczułam,że za te wyniki jest gotowa zrobić wszystko czego sobie zażyczę.
-Mogłabyś? Zamierzałam dzwonić,ale gdzie indziej.- odrzekłam z uśmiechem machając swoją komórką.
-Dzwoń,dzwoń,on też na pewno się martwi.-pocałowałam ją w policzek po czym udałam się biegiem do swojego pokoju,aby podzielić się wiadomościami z moim ukochanym.Zamykając drzwi usłyszałam tylko całkiem głośne "pozdrów mojego zięcia!" na co mimowolnie się uśmiechnęłam,po czym wybrałam numer.Peter wyjechał od nas dopiero tydzień temu.Od matur widzieliśmy się kilka razy,zazwyczaj to on przyjeżdżał tutaj,ale ja tez byłam raz w Planicy.Nie było tam jednak wiele czasu,gdyż zaczęły się przygotowania do Letniego Grand Prix.Cieszyłam się jednak będąc tam,bo bardzo podobało mi się to małe państewko,no i mogłam trochę porozmawiać z Jaką za którym bardzo tęskniłam.Miałam się już z nimi nie zobaczyć aż do wspomnianego LGP które rozpoczynało się u nas w Wiśle na co jednocześnie bardzo mnie cieszyło i smuciło,bo to były ponad 2 tygodnie czekania...


-I jak? - z zamyśleń wyrwał mnie tak dobrze znany mi przecież głos.Mimo wszystko milczałam.
-Wika?- usłyszałam w jego głosie nute przerażenia,na co niemal parsknęłam śmiechem.
-Mówiłam Ci,że muszę więcej siedzieć przy matmie - odpowiedziałam najbardziej grobowym tonem na jaki było mnie stać.Tym razem to mnie spotkała głucha cisza z drugiej strony kabla.Po chwili jednak Peter się odezwał.
-Tak bardzo Cię przepraszam...te całe wyjazdy to była moja wina,a Ty przecież mówiłaś,że musisz się uczyć...
-Zdałam wszystko Głupku! I to powiedziałabym,że nie najgorzej! - wykrzyczałam na cały pokój,ale bardzo możliwe,że było mnie słychać w innych częściach mieszkania.
-Ty dzieciaku,nie wiesz,że tak się nie żartuje? Ja już chciałem rzucić treningi,spakować walizki i jechać uczyć się z Tobą dzień w dzień na kolejny termin! - próbował na mnie krzyczeć,ale słyszałam,że cieszył się niemal tak jak ja.
-Jak na moje to możesz jak najbardziej przyjeżdżać,ja tu usycham bez Ciebie.
-No,rzeczywiście,po tonie głosu słychać to doskonale.-na jego słowa oboje się roześmialiśmy.
-Dobrze wiesz jak jest Kochanie,początek sezonu jest najtrudniejszy.Wiadomo,że w lato skoki są mniej ważne dla kibiców,ale nie dla nas,wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. - dodał już mniej wesoło ale bardziej czule.
-Jasne,tak sobie zażartowałam.Nie chciałabym Cie w jakikolwiek sposób osłabiać. -próbowałam go uspokoić,ja naprawdę to rozumiałam.
-Mnie osłabić?Ty mnie wzmacniasz milion razy bardziej niż te wszystkie treningi,no ale wiesz,musi być jakaś przykrywka dla trenerów i mediów,prawda? -ponownie podczas naszej rozmowy zaśmiałam się.

-No i właśnie muszę już iść na rozgrzewkę,bo niedługo zaczynamy trening na skoczni.Odezwę się potem,Kocham Cię moje Słoneczko - pożegnałam się z nim,po czym zakończyłam rozmowę.Oczywiście wolałabym go mieć przy sobie,ale sama taka rozmowa od razu sprawia,że potrafię się uśmiechać godzinami.Świadomość bycia kochaną to jedno z najpiękniejszych uczuć jakie mnie spotkało.




_________________________________________________________________________________

Jest nowy,taki króciutki i trochę pomieszany...mam nadzieję,że mnie nie zabijecie i mimo wszystko będzie się podobał?:3 

Może wiecie,a może nie ale dostałam informację o tym : http://skijumpinglover.blogspot.com/p/opowiadanie-roku.html

JA NIC WAM NIE SUGERUJE,JA TYLKO POKAZUJE :D 


Czytam = komentuję = motywuję!!! 

niedziela, 11 stycznia 2015

17."Vika,muszę poświęcić trochę czasu dla kolegów"


-Jak to umawiasz się z Filipem?! - nie kryłam mojego wzburzenia.
-Wika,uspokój się,zachowujesz się jakbym się wzięła za Twojego faceta. - odpowiedziała nadzwyczaj spokojnie,nawet sie zaśmiała.Mi jednak nie było do śmiechu.
-Jak możesz umawiać się z tym bydlakiem?!  -spytałam,jeszcze bardziej podnosząc ton głosu.
-Heeej,może trochę grzeczniej!Ja obrażam Twojego faceta?! -o,teraz poczułam z jej strony zdenerwowanie.Nasza rozmowa powoli przeradzała się w kłótnie.
-O co Tobie w ogóle chodzi,co Cie ugryzło? - ciągnęła dalej niespokojna.Trochę teatralnie,a trochę aby mieć pewność,że się nie rozpłaczę przywołując ten fatalny dla mnie wieczór wzięłam głęboki oddech.
-Czy naprawdę nie pamiętasz co opowiadałam Ci o studniówce? - spytałam opanowana,ze wzrokiem wbitym w ziemię.
-O Jezu,a więc o to chodzi.Nie obraź się Wika ale chyba trochę koloryzujesz.Byłaś trochę zawiana tak samo jak on,poza tym chyba nie powiesz,że nie próbowałaś go prowokować... - odpowiedziała tym spokojnym tonem.
-Filipek Ci naopowiadał tych głupot?! Chyba wyprał Ci mózg,bo dobrze wiesz jak było.Poza tym nigdy w życiu bym się do niego nie kleiła,spotykałam się już z Peterem! - nie szczędziłam przykrych słów,ale taka już byłam - gdy ktoś mnie zdenerwował to ciężko było mi się opanować.Podniosłam wzrok na Anie i złapałam ją za rękę.
-Gdybym nie uciekła to nie wiem czy nie próbowałby mnie zgwałcić,wszystko przecież wiesz...- nie dokończyłam zdania,bo po tych słowach Ania wydarła swoją dłoń z moich objęć i zaczęła kręcić z niedowierzaniem głową.
-Chyba najlepiej będzie jak już pójdziesz.Skoro nie umiesz się cieszyć moim szczęściem,tak jak ja Twoim to nie mamy o czym rozmawiać.
Po tych słowach automatycznie wstałam i próbując kryć łzy które napływały mi do oczu po raz kolejny dzisiejszego dnia wyszłam szybkim krokiem na korytarz.Pospiesznie się ubrałam,po czym bardzo niegrzecznie wyszłam bez jakiegokolwiek pożegnania.Odeszłam parę metrów po czym gorzko zapłakałam.Nie wiem czym czułam się bardziej zaniepokojona. Tym,że Ania tak łatwo poświęciła naszą przyjaźń dla związku z osobą której tak szczerze nienawidzę,czy faktem,że ten skurwiel (bo inne określenia nie przychodziły mi do głowy)może skrzywdzić ją tak samo jak mnie.Czekałam jeszcze pare minut po czym wsiadłam do autobusu który zabrał mnie do domu.
                                               ~*~


Weszłam do mieszkania trzaskając energiczne drzwiami.Zdjęłam szybko buty i głośno tupiąc nogami chciałam przejść do swojego pokoju.Nie przewidziałam jedynie,że moja mama już wróciła.-Heej,głośniej się nie da? -krzyknęła z sąsiedniego pokoju.Przyczłapałam się już zupełnie cicho do dalonu z którego słyszałam jej głos.Stanęłam w drzwiach po czym spojrzałam na mamę i rozpłakałam się niczym małe dziecko któremu obcy zabrał lizaka.Podeszłam i przytuliłam się,po czym opowiedziałam jej wszystko co działo się po jej wyjściu.Miałam szczęście,że moja mama była tak wyrozumiała.Wysłuchała mnie po czym potraktowała moje w pewnym sensie dziecięce problemy bardzo poważnie,bo widziała jak jestem przejęta.Uspokoiła mnie po czym zaczęła mnie rozśmieszać i zaproponowała żebyśmy spędziły wspólnie wieczór na co oczywiście nie protestowałam.
                                                   ~*~
Obudziłam się ze świadomością,że dokładnie za tydzień zaczynają się moje egzaminy maturalne.Nie czułam się jednak przerażona.Bałam się,że wakacje na które sobie pozwoliłam zamiast się uczyć mogą mi poważnie zaszkodzić,ale czas który przeznaczyliśmy z Peterem na naukę po powrocie do Polski sprawił,że czułam się naprawde solidnie przygotowana.Rozmarzyłam się myśląc,że już za kilka miesięcy będe mogła(być może) nazywać się studentką Akademii Wychowania Fizycznego im.Bronisława Czecha w Krakowie.Była to moja wymarzona uczelnia od czasów gdy poszłam do liceum i zastanawiałam się co chce robić w życiu.Chciałam zostać fizjoterapeutką.Nie wiem dlaczego.Nie był to mój wymarzony zawód ale był dość dochodowy no i pozwalał na kontakt z ludźmi na czym bardzo mi zależało.Kilka kolejnych godzin poświęciłam na powtarzanie,potem jednak wybrałam się z mamą na zakupy do Lidla,a następnie zabrałyśmy się za pieczenie ciasta które obie robiłyśmy na poprawę samopoczucia.Uwielbiałam takie chwile,gdy mogłam traktować mamę jak przyjaciółkę.Martwiłam się bardzo jak ona zniesie rozłąkę ze mną gdy pojadę na studia i obiecałam sobie,że będę ją odwiedzać tak często jak się da.Starałam się jednak na razie o tym nie myśleć.

Cały czas byłam w kontakcie z Peterem.Nie był to jak wiadomo mój ulubiony sposób kontaktu.Jak każdy wolałabym go mieć obok siebie,móc go przytulić,pocałować.No cóż,musiałam się cieszyć z tego co mam.Późnym popołudniem umówiliśmy się na rozmowę przez skype.Skoro nie mogę się przytulić to będę mogła chociaż zobaczyć jego uśmiech...Było to jedno z niewielu marnych pocieszeń przy moim obecnym podupadłym samopoczuciu.



17:59.Oczekiwałam podekscytowana przed laptopem i odświeżałam nerwowo cały czas stronę w oczekiwaniu aż zobaczę przy ikonce mojego ukochanego "dostępny".Czekałam jeszcze kilka minut aż się doczekałam!Błyskawicznie zadzwoniłam,a po chwili widziałam już Petera.
-Cześc Kochanie- odezwałam się czule,bardzo się ciesząc z tego,że mogę go znowu zobaczyć.
-Cześć,przepraszam za spóźnienie - odpowiedział uśmiechając się do mnie.
-To nic,nawet nie wiesz jak się stęskniłam przez te kilkadziesiąt godzin - powiedziałam słabo dotykając dłonią ekranu.
-Też się cieszę,że Cię widzę - rzucił w odpowiedzi wstając z miejsca i po krótkiej informacji wyszedł na chwilę z pokoju.Po chwili wrócił z koszulą na wieszaku.
-Muszę Ci coś opowiedzieć.- powiedziałam gdy tylko dostrzegłam,że wrócił.Nie czekając na reakcję zaczęłam mówić.Opowiedziałam mu dokładnie,szczegółowo przebieg wizyty u Ani. Zawahałam się czy wyznać wszystko łącznie z tym kim był znienawidzony przeze mnie jak i przez niego chłopak ale zdecydowałam się nic nie kryć.
-Może to i lepiej.I tak nie utrzymywałyście kontaktów,więc co za różnica z kim się spotyka? - komentarz Słoweńca zbił mnie z nóg.Szczerze mówiąc oczekiwałam choć nutki ożywienia na dźwięki imienia "Filip"a tu nic.
-Nie rozumiesz tego?Znam ją od dziecka,to straszny cios stracić kogoś kto jest dla Ciebie jak rodzina.A ja wiem,że ją straciłam. - po ostatnim zdaniu spuściłam odruchowo głowę w dół i powstrzymywałam łzy.
-Kotku,nie przejmuj się tak.Taki jest krąg się zamyka,jednych poznajemy,dla innych brakuje miejsca w naszym  dalszym życiu. - wypowiadając tą filozoficzną myśl nawet nie patrzył "na mnie" tylko był skupiony na zapięciu zegarka na nadgarstku.Nawet to "Kotku"brzmiało tak oschle,że stwierdziłam,że urwę ten temat,bo Peter nie rozumie mnie ani trochę.
-Gdzieś się szykujesz? - zapytałam bez większego zainteresowania.
-Umówiłem się z chłopakami na świętowanie.Przez nasz wyjazd nawet nie napiliśmy się za moje drugie miejsce i zwycięstwo Jurija.
-No jasne,rozumiem. - odpowiedziałam bez przekonania.Robiło mi się słabo na myśl,że Peter będzie opijał sukcesy w towarzystwie kolegów.Faceci bywają idiotami po alkoholu.
-Właściwie to musze już wychodzić Kochanie - szybko wyrzucił zakładając koszulę którą wcześniej przyniósł.Spojrzałam na zegarek.18:12.
-Na serio?Masz dla mnie tylko tyle czasu?- nie kryłam swojego oburzenia.
- Vika,musze poświęcić trochę czasu dla kolegów.Nie widziałem się z nimi od kilku tygodni,a niedługo zaczynamy treningi. - zaczął się tłumaczyć ,jednak wyglądało to tak,jakby chciał uniknąć konfrontacji,a nie naprawdę uważał swoją decyzję za słuszną.
-I dlatego umawiając się na rozmowę przeznaczyłeś na mnie kwadrans...-dokończyłam smutno na co spojrzał w kamerkę z miną mówiącą "tak wyszło".
-Nie złość się na mnie,przepraszam Cie...to się więcej nie powtórzy - odrzekł trochę czulej niż przez całą rozmowę po czym szybko jeszcze raz przeprosił i pożegnał się.

-Pa...-odrzekłam po rozłączeniu się przez Petera,zamykając laptopa.
To zdecydowanie nie był mój dzień,tak samo jak poprzedni.


                                                   
 CZYTAM = KOMENTUJE = MOTYWUJE 
błagam! 

sobota, 3 stycznia 2015

16."Ty masz maturę,a ja treningi"

W drodze powrotnej ze spaceru ogarnął mnie nagle smutek.Było mi przykro,że kiedyś byłam z Anią blisko niczym siostry ,a teraz nie wiedziałam o niej kompletnie nic,nawet,że ma kogoś.Wolnym tempem zmierzaliśmy wraz z Peterem ku mojemu domowi.Nie rozmawialiśmy dużo,co pozwoliło mi na głębsze rozmyślania.Z obłoków wyciągnął mnie dziewczęcy chichot.Natychmiast oprzytomniałam i zobaczyłam jak perfidnie dwie dziewczynki,na oko jakieś 14-15 latki wskazują na nas,wciąż rechocząc.W końcu zebrały się w sobie i podeszły do nas.Muszę przyznać,że na ogół nie zaczepiało nas dużo ludzi,ale jak już się to zdarzyło to zazwyczaj wyglądało to klasycznie tak jak tu.Na szczęście jak już wspomniałam były we dwie więc nie musiałam dodatkowo bawić się w fotografa,za czym nie przepadałam.Oczywiście nie byłam negatywnie nastawiona do fanów,zwłaszcza,że Peterowi to nie przeszkadzało.Ale takie akcje mnie denerwowały,bo o tyle o ile te dziewczyny były małolatami to zdarzało się,że moje równolatki się tak zachowywały co (nie ukrywałam)budziło we mnie zazdrość.Po wszystkim dostałam buzi w ramach rekompensaty i wtedy mogliśmy udać się prosto do domu.Peter odprowadził mnie i widząc,że nie jestem w nastroju do rozmów nie wchodził na górę tylko poszedł prosto do swojego hotelu.Nie gościłam go w domu,bo co jak co ale pod tym względem moja mama była niezwykle rygorystyczna.Pozwalała nam spędzać całe dnie,od białego rana do ciemniej nocy,ale spanie razem odpadało.Czasem mnie to denerwowało,ale dzis cieszyłam się,że pobęde troche sama.Byłam zmęczona więc po wieczornej toalecie położyłam się od razu do łóżka.

~*~
Noc nie była bardzo upalna jak praktycznie cały czas tego lata więc spało mi się wyśmienicie.Idealnie zsynchronizowaliśmy się w czasie,bo gdy ja leniwie przeciągałam się na łóżku usłyszałam bardzo ciche pociągnięcie za klamkę u drzwi.Po chwili w pokoju znalazł się Słoweniec.Bardzo podobało mi się jak był ubrany - miał na sobie dresowe szorty oraz koszulkę polo Adidasa.
-Myślałem,że śpisz -odezwał się cicho pochodząc do mnie. - Twoja mama mnie wpuściła - dodał siadając na moim łóżku.Taki widok z rana był dla mnie czystą przyjemnością.Podniosłam się do pozycji siedzącej i z całej siły objęłam bruneta w pasie.Zaśmiał się cicho po czym go wypuściłam i oddaliłam na tyle by moc na niego spojrzeć.Spojrzałam mu w oczy i wymownie westchnęłam.
-To już dziś...-powiedziałam smutnym tonem spuszczając wzrok.
-No,niestety...- krotko skomentował moją wypowiedź,po czym podniósł delikatnie mój podbródek abym ponownie na niego spojrzała.
-Dobrze wiesz,ze tak trzeba.Ty masz maturę,a ja treningi. - dodał po czym mnie pocałował.Właściwie to oczekiwałam jakiejś innej odpowiedzi,no ale cóż,on jest tylko chłopakiem,nie mogę od niego oczekiwać samych romantycznych komentarzy.Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Proszę!- krzyknęłam w pośpiechu po czym w pokoju pojawiła się moja mama przeglądająca zawartość swojej torebki.
-Słuchaj Wika,jadę do ciotki Izy.Właściwie obie dostałyśmy zaproszenie,ale nie będę Cie nigdzie ciągnąc skoro Peter dzisiaj wyjeżdża. Nie będzie mnie kilka ładnych godzin,sama wiesz,że jest do nich spoty kawałek..-
-Jasne Mamo,nie ma sprawy.Napisz jak będziesz na miejscu. - w odpowiedzi kiwnęła do mnie głową po czym rzuciła coś na pożegnanie i zamknęła drzwi.


-Mama wyszła,nie będzie jej trochę.- krótko wyjaśniłam Peterowi co działo się przez ostatnie sekundy.-To co chcesz dzisiaj robić? W ten smutny dzień.- dodałam wyginając dolną wargę w podkówkę jak małe dzieci gdy zamierzają się rozpłakać.
-Skoro mamy dom dla siebie,może tu zostaniemy? -odrzekł uśmiechając się patrząc na minę którą mu sprzedałam.Nie miałam nic przeciwko jego pomysłowi,ale skoro mieliśmy tyle czasu to postanowiłam jeszcze się położyć.Opadłam głośno na poduszkę,a następnie zaczęłam bawić się jego palcami i ciągnąc go za rękę dając do zrozumienia,że oczekuje,żeby poszedł w moje ślady.Po chwili znalazł się przy mnie,a ja położyłam się na jego klatce piersiowej.Matko,było tak idealnie.Cicho,spokojnie i co najważniejsze z Nim.Dlaczego tak nie mogło być zawsze? W takich chwilach żałowałam,że nie jest normalnym studentem.Z drugiej strony gdyby był to nigdy przenigdy byśmy się nie poznali.To wykluczone.Więc może taki los był nam pisany.Leżeliśmy w ciszy,rozkoszując się ostatnimi wspólnymi chwilami.Trwało to dobre kilkadziesiąt minut aż postanowiliśmy zerwać się do życia.



Mimo tego,że wiedziałam jaka chwila zbliża się nieubłaganie to był chyba najmilszy dzień pobytu Petera u mnie w Rybniku.Nie na zwiedzaniu czy jeździe lecz najzwyczajniej w domu.Praktycznie można powiedzieć ,że obudziłam się przy nim,zjedliśmy śniadanie,powygłupialiśmy się trochę,zrobiliśmy podstawowe porządki  po czym postanowiliśmy odrobinę odpocząć i poleniuchować ponownie. Rozłożyliśmy się na sofie w dużym pokoju i rozmawialiśmy długo o wszystkim i o niczym.Opowiedziałam mu  o tym,że postanowiłam zadzwonić do Ani i poprosić ją o spotkanie.Zgodził się ze mną,ale widziałam,że nie specjalnie go to obeszło.Czas leciał nieubłaganie i w końcu wybiła godzina zero.Nigdy wcześniej nie żegnaliśmy się tak długo ale tez nigdy wcześniej nie spędziliśmy tak dużo czasu razem.Ta rozłąka była dla mnie tak ciężka,że poleciało mi kilka łez.Otarliśmy je wspólnie po czym mój ukochany ostatni raz czule mnie pocałował,przytulił po czym wyszedł,a nasze wspólne wakacje zostały jedynie wspomnieniem.




-Cholera,jak to szybko minęło...- powiedziałam na głos,gdy tylko zamknęłam drzwi za moim brunetem.Łzy ponownie napływały do moich oczu.Otarłam je,po czym postanowiłam się uspokoić i skupić na pozytywach.Wiedziałam,że nie chcę siedzieć sama.Spojrzałam na zegarek.Było kilka minut po siedemnastej.Po chwili zastanowienia postanowiłam zadzwonić do Ani.


Po krótkiej rozmowie troszkę zdziwiona,ale mimo wszystko zadowolona zaproponowała spotkanie u niej.Ucieszyłam się,bo pomyślałam,że to oderwie mnie od płaczu i smutku po pożegnaniu się z Peterem...Szybko ubrałam bluzę i buty,a po chwili byłam już w autobusie który dowiózł mnie prawie pod sam dom mojej przyjaciółki.Bez względu na wszystko,zawsze będzie dla mnie przyjaciółką.Przyjaciele podobno są na całe życie,zawsze podobało mi się to powiedzenie i starałam się nim kierować w życiu. Gdy zapukałam do drzwi otworzyła mi kobieta którą spotkałam wczoraj .


-Wika,jak miło znowu Cie widzieć! - jak zwykle serdecznie przywitała się ze mną mama Ani.Usłyszałam dźwięk schodzenia po schodach a po chwili ukazała mi się znajoma sylwetka.Gdy byłyśmy dostatecznie blisko wpadłyśmy sobie w ramiona.15 minut autobusem,mieszkamy w tym samym mieście,a dopuściłyśmy do takiego zaniedbania kontaktów...Było to smutne,bo kiedyś nie wyobrażałam sobie dnia bez niej.Mówiłam oczywiście o Ani.Po chwili powitań zaprosiła mnie do swojego pokoju.Zaczęłyśmy rozmawiać bardzo ogólnie,po czym spytała mnie o Petera.Opowiedziałam jej szczegółowo wszystkie zdarzenia o których nie słyszała,nie pomijając niczego - począwszy od instagrama o którym już słyszała,przez fioletową różę i wyjazdy na konkursy po nasze wspólne wakacje.Pominęłam jedynie studniówkę,bo obiecywałam sobie,że nie będę już nigdy do tego wracać.Szczerze powiedziawszy,zmęczyłam się już mówieniem,tyle tego było.Uśmiechnęłam się w stronę przyjaciółki.
-Ty też jesteś mi dłużna rozmowę! Twoja mama się wygadała,wiem,że kogoś masz,mów kto to! - wybuchłam entuzjastycznie w kierunku Ani.
Uśmiech szybko jednak zszedł mi z twarzy.W ogóle nie spodziewałam się tego co miała mi do powiedzenia.



Jest numer XVI :) Mam nadzieję,że nie kazałam zbyt długo czekac.Poprawiam stare posty i staram się reklamować posty,bo widze,że straciłam wielu czytelników przez tą przerwę:( 
Byłabym bardzo wdzięczna za każdą pomoc! :) 

Czytam = komentuję = motywuje! 

+ postanowiłam,że będą dwa zakończenia !:)