niedziela, 30 marca 2014

11."Mogę wejść?"

Mało spałam.Od razu z chwilą otworzenia oczu przypomniały mi się wczorajsze wydarzenia.Jakoś zmusiłam się aby zasnąć,ale wiele się napłakałam zanim się uspokoiłam.Cały czas miałam w głowie obraz Słoweńca stojącego przy oknie,odwracającego się do mnie i mówiącego "powinnaś już iść". Poczułam,że po policzku zaczynają spływać mi łzy.Odetchnęłam,wytarłam oczy i wstałam z łóżka.Przeszłam do łazienki i spojrzałam na moje odbicie w lustrze.Wyglądałam okropnie,miałam podkrążone oczy i byłam okropnie rozmazana,wczoraj nawet nie spojrzałam w stronę łazienki,tym bardziej nie chciało mi się dbać o demakijaż.Przemyłam twarz wodą,umyłam zęby i na tym skończyła się moja poranna toaleta.


Dzisiaj jest kolejny konkurs ale nie wiedziałam czy powinnam na niego iść. Peter może nie życzyć sobie mojej obecności.Przez minioną noc przez moją głowę przewinęły się tysiące myśli.Raz płakałam z bezsilności i dlatego,że byłam dla niego tak okropna,a po chwili ogarniała mnie złość na niego i jego reakcję. Przecież nie byliśmy parą,zaledwie się pocałowaliśmy co przecież jeszcze o niczym nie świadczy.Naprawdę nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć,tym trudniej było mi sobie wyobrazić co roi się w jego głowie.Po długim rozważaniu stwierdziłam,że udam się na te zawody.Przynajmniej będę miała okazję spojrzeć mu w oczy i usłyszeć co ma mi do powiedzenia,nawet jeśli zażyczy sobie,aby urwać naszą znajomość.Na samą myśl posmutniałam.Oczywiście tego nie chciałam ale nie przewidywałam takiej reakcji z jaką się wczoraj spotkałam.Mimo tego,że mógł poczuć się zraniony,to ja też nie czułam się najlepiej.Otworzyłam się przed nim,opowiedziałam coś co było dla mnie tak ciężkie i nie dostałam żadnego wsparcia.Od razu od tej urodziła mi się w głowie nowa myśl.Myśl,że byłam samolubna,nie mogę tyle myśleć o sobie.Na przeprosiny zasłużył on,a nie ja.
                                                                      ~*~
Udałam się pod skocznie zdecydowanie wcześniej,mianowicie byłam tam sporo czasu przed rozpoczęciem serii treningowej.Nie było to przypadkowe,miałam do wypełnienia pewien plan.Stałam na parkingu przez obiektem wypatrując nadjeżdżających samochodów.Gdy moim oczom ukazał się bus ekipy Słoweńskiej wyciągnęłam mój telefon,wybrałam numer i czekałam na połączenie.
-Tak? - usłyszałam w słuchawce głos Jaki.
-Nie mów na głos z kim rozmawiasz.Chodź tu,stoję na końcu parkingu,przy pamiątkach. - udzieliłam mu szybkiej instrukcji.
- Właściwie to średnio mam czas.Nie możemy porozmawiać po konkursie? - odparł błyskawicznie na moją prośbę.
-Jaka proszę,to jest dla mnie ważne. - powiedziałam błagalnym tonem.
-No dobra,zaraz tam przyjdę,ale nie będę mógł Ci poświęcić dużo czasu. - wypowiedział to zdanie lekko poirytowany,ale nie obchodziło mnie to w tym momencie.Potrzebowałam jego pomocy.Bacznie przyglądałam się busowi Słoweńców.Kolejno wyszli z niego Tepes,Pungertar,Kranjec,a na samym końcu Prevc i Hvala.Widziałam ich z daleka więc nie słyszałam ich,ale z ich gestów dało się odczytać,że prawdopodobnie Peter pyta Jaki gdzie idzie,a ten pomachał telefonem idąc w moim kierunku,więc zapewne skłamał,że musi gdzieś zadzwonić.Gdy zbliżył się dostatecznie blisko,a reszta Slovenia Team zniknęła mi z oczu wyłoniłam się zza budek i uśmiechnęłam się do młodego bruneta.



- Peter mówił coś o mnie? - wypaliłam nie mogąc dłużej się powstrzymać.Jaka pytająco podniósł jedną brew.
-Nie bardzo -odparł. - a powinien? -dodał,widząc moje rozczarowanie.Obejrzałam się za siebie i bezwładnie usiadłam na krawężniku zasłaniając twarzą dłonie.
-Jaka...ja zrobiłam coś głupiego,a Peter niesamowicie się na mnie wkurzył - przedstawiłam mu w skrócie sytuacje.Młody Słoweniec usiadł obok mnie.
-Skoro nawet o mnie nie wspomniał to najwidoczniej nawet się nie przejął,że się pokłóciliśmy. - mówiąc to wszystko dalej zakrywałam dłońmi twarz i zapewne gdyby Hvala nie siedział tak blisko to nic by nie usłyszał.
-Znam Petera nie od dziś i to na pewno nie oznacza,że się nie przejął.Wręcz przeciwnie,on się nie żali,on przeżywa wszystko w środku - mówiąc ostatnie słowa Jaka dotknął swojej klatki piersiowej,wskazując na serce.
Widząc,że podniosłam swój wzrok,żeby zobaczyć jego gest skorzystał z okazji i szeroko się do mnie uśmiechnął.
-Ej,głowa do góry! - brunet patrzył na mnie cały czas,powoli podnosząc się z miejsca.Gdy już stał nade mną spojrzał na zegarek.
-Ja naprawdę muszę iść,przepraszam.. - powiedział dużo milej niż gdy tłumaczył mi brak czasu przez telefon.
Skinęłam głową w aby uświadomić mu,że rozumiem.



- Porozmawiasz z nim? - spytałam gdy Słoweniec był już gotowy do odejścia.
- Lepiej sama to zrób - odpowiedział mi wesołym tonem idąc szybkim krokiem w stronę skoczni.
Odprowadziłam go wzrokiem,zostając na tym samym miejscu kolejne kilkanaście minut.
Dzwoniłam jeszcze kilka razy ale Peter ode mnie nie odbierał.Krew mnie zalewała,bo wiedziałam,że robi to celowo.On zawsze odbierał,wniosek?Ignorował mnie. Miałam tego powoli dość.Nie dał mi nic wytłumaczyć,męczyło mnie to.Stwierdziłam,że skoro on mnie olał to ja oleje konkurs.Oczywiście dalej kochałam skoki,kochałam kibicować ale to był inny dzień niż wszystkie pozostałe. Po prostu byłam na tyle zła,że bałam się trafić na niego,a przecież było to bardzo prawdopodobne.Wracałam następnego dnia,ale dalej nie wiedziałam czy przypadkiem wczoraj nie widziałam Słoweńca ostatni raz w życiu.Już nie chciało mi się płakać.Nie wiem o w tym momencie odczuwałam,właściwie to nie chciałam czuć już nic.
                                                                             
                                         ~*~                                                                  
                                                                                                                                                                                           
Spędziłam w hotelu dobre kilka godzin nie robiąc nic konkretnego,ale pożytku z tego nie było.Siedziałam w łóżku,zamówiłam jakieś jedzenie,oglądałam filmy,ale tak naprawdę próbowałam oderwać myśli od tego gdzie jestem,a gdzie powinnam być.Spojrzałam na telefon który leżał na półce znajdującej się naprzeciwko mnie.Porządnie się wyciągnęłam,ale udało mi się dosięgnąć mojego celu.Kolejny,niezliczony raz wybrałam numer Petera,kolejny,niezliczony raz słyszałam sygnał,po czym włączała się poczta głosowa.Cisnęłam telefonem przed siebie z całej siły,na szczęście łózko zamortyzowało rzut i ostatecznie wylądował na mojej poduszce.Odetchnęłam głęboko i sięgnęłam po telefon ponownie.Peter wybrał za nas oboje,skoro nie ma ochoty się ze mną kontaktować to musi być koniec.Nie chciałam jednak odejść bez słowa,postanowiłam chociaż pożegnać się z tymi którzy jeszcze się do mnie odzywają.Wybrałam numer Jaki.


- Siema! - usłyszałam głos Słoweńca
-Jesteś zajęty? - nie chciałam tracić czasu,preferowałam rozmowy na żywo.
-To zależy,co jest? - słysząc to pytanie zastanawiałam się co mam powiedzieć.
-Jutro wyjeżdżam no i... - w tym miejscu poczułam suchość w gardle - chciałam się pożegnać,bo najprawdopodobniej więcej nie pogadamy - wydusiłam ochryple powstrzymując łzy.
-Jasne,daj mi kilkanaście minut...no max pół godziny i jestem u Ciebie - odpowiedział szybko po czym bez żadnego pożegnania rozłączył się.Mimo wszystko cieszyłam się,bo w końcu powiedział że przyjedzie.Postanowiłam odrobinę się ogarnąć,żeby go nie wystraszyć,bo zdawałam sobie sprawę z tego,że nie wyglądam najlepiej.Poprawiłam makijaż,wyczesałam włosy i przebrałam się,co zajęło mi dobre 20 minut.Zostało mi czekać na Hvale.Podeszłam do okna i czekałam aż zobaczę samochód Słoweńca.Było mi niezwykle smutno,bo o tyle o ile Jake będę mogła uścisnąć ostatni raz to Peter który jest mi dużo bliższy jest niewzruszony i nawet nie obchodzi go gdzie jestem i jak ja się czuję.Sama sobie byłam winna,ale nie żałuję ani trochę,że powiedziałam prawdę.On na to zasługiwał.




Usłyszałam pukanie do drzwi.Momentalnie otrzeźwiałam,wyjrzałam jeszcze raz przez okno.Nie stał tam samochód Jaki.Podeszłam do drzwi po czym zorientowałam się,że nie ma w nich wizjera.Lekko mnie to poirytowało.Spojrzałam jeszcze raz w lustro,poprawiłam włosy,odetchnęłam i otworzyłam drzwi.Ukazał mi się uśmiechnięty Słoweniec.Odwzajemniłam jego uśmiech lecz po chwili zniknął mi z twarzy.Stało się tak,ponieważ Hvala przyciągnął do siebie Prevca.Energicznie pociągnął Petera za koszulę,tak że stał prosto przede mną.Wcześniej musiał stać za framugą,bo przez myśl by mi nie przeszło,że go tu zobaczę.Starszy Słoweniec spojrzał gniewnie na młodszego kolegę,poprawił kołnierzyk,który kilkanaście sekund wcześniej została pognieciony,a następnie przeniósł wzrok na mnie.Tym razem patrzył inaczej,blado się do mnie uśmiechnął i zawstydzony trzymał ręce za plecami.Jaka przyjacielsko objął go ramieniem,wyglądając na nieprzejętego spojrzeniem którym przed chwilą został obdarowany.Peter jedynie westchnął,a Jaka już skoncentrowany był na mnie.Puścił mi oko,po czym pomachał dając mi do zrozumienia,że jego wizyta dobiegła końca.Energicznie poklepał Petera po plecach jakby chciał powiedzieć " dasz radę stary!" i po chwili młodszy Słoweniec zniknął.



Brunet patrzył na mnie cielęcymi oczami jeszcze dłuższa chwilę,z rękami wciąż splecionymi za plecami.
-Mogę wejść? - spytał,mówiąc bardzo cicho i nieśmiało.Nie odzywając się otworzyłam szerzej drzwi,okazując mu,że moja odpowiedź jest twierdząca.Nie wiedziałam co ma znaczyć jego wizyta.Nie wiedziałam po co Jaka go tu przywiózł,czy z nim rozmawiał i nawet jeśli tak to co z tej rozmowy wynikło.Skorzystałam z tego,że to on przyszedł więc czekałam na to co ma do powiedzenia.Stanęłam na przeciwko niego ze skrzyżowanymi rękoma.Posłałam mu pytające spojrzenie.On cały czas mi się przyglądał,wydaję mi się,że nawet chciał coś powiedzieć,ale zrezygnowany westchnął i ruszył w  stronę mojego łóżka.Bezwładnie na nie opadł i zakrył dłońmi twarz.Tym bardziej nie był to dla mnie żaden znak.Stałam cały czas w tym samym miejscu,jedynie obróciłam się o kilka stopni,żeby był z nim równolegle.Zajęło mu to dłuższą chwilę,ale w końcu zabrał dłonie z twarzy i przeniósł swój wzrok na ziemię.




-Wiesz czemu wtedy kazałem Ci wyjść? - zadał pytanie ze wzrokiem dalej wlepionym w podłogę.Nie wiem czy było to pytanie retoryczne,ale nie zamierzałam na nie odpowiadać.Na sekundę podniósł wzrok aby upewnić się,że nie usłyszy ode mnie nic.
-Jak rozumiesz naszą relację? - kontynuował,pytając o kolejną rzecz.
-A jak Ty ją rozumiesz? - błyskawicznie odpowiedziałam,aby móc się dopasować do jego wypowiedzi.Ponownie westchnął po czym kilkadziesiąt sekund się nie odzywał.
-Myślałem,że coś nas łączy.Ja to tak odbierałem.Nigdy nie było powiedziane kim dla siebie jesteśmy,ale wiadomo w jakim kierunku to zmierzało dlatego wierność była dla mnie czymś oczywistym. - wypowiadając ostatnie słowa głos delikatnie mu się zapadał,a ja wreszcie znałam odpowiedź na jego pierwsze pytanie.Czuł się zraniony,bo mu na mnie zależało.Momentalnie zmieniłam moje podejście.Powoli zbliżyłam się do niego,usiadłam obok i położyłam delikatnie dłoń na jego dłoni.


-Masz stuprocentową rację,przepraszam.. -odezwałam się.
-Nie skończyłem. - odpowiedział mi chłodno,ale jednocześnie zacisnął dłoń na mojej dłoni dając mi sprzeczne znaki.
-Nie byłem,nie jestem i nigdy nie będę za to zły na Ciebie.Złościłem się na siebie samego,bo to moja osobista porażka.- Już miałam przygotowaną odpowiedź,ale z jego wyrazu twarzy wyczytałam,że to nie koniec i mam dać mu dokończyć.
-Bardzo mi na Tobie zależy i nie mogłem znieść myśli,że ktoś Cię skrzywdził,a mnie tam nie było.- Odwrócił się tak,że siedzieliśmy na przeciwko siebie.Podniósł w końcu wzrok tak,że patrzył prosto na mnie.
-Myślałem,że to nie ma większego sensu,ale już rozumiem,że się myliłem. - nie rozumiałam o co mu chodziło.On w tym czasie zamknął oczy i wziął głęboki oddech.Gdy otworzył je ponownie patrzył prosto w moje.
-Chcę,żebyś mogła być pewna,tego,że mi na Tobie zależy.Chcę,żebyś wiedziała,że moje uczucia są szczere i mocne - mówiąc to wszystko był taki słodki.Wypowiadał słowa nieśmiało ale jednocześnie świadomie,tak jakby chciał podkreślić,że jest pewny tego co mówi ale nie jest pewny czy ja czuję to samo.Łzy napłynęły mi do oczu.Wiedziałam już wcześniej,że dziś będę płakać ale nie pomyślałabym,że ze szczęścia.Nie dałam mu powiedzieć już ani słowa.Wtuliłam się w niego z całej siły,a po chwili podniosłam się do wysokości jego twarzy i wpiłam się w jego usta.Związek to nie tylko branie,ale i dawanie.Chciałam mu pokazać,że zgadzam się z każdym wypowiedzianym przez niego słowem oraz okazać jak ciężkie były dla mnie te kilkadziesiąt godzin w których brakowało mi świadomości,że o mnie myśli.Dało mi to wiele do myślenia.Byłam zakochana.Z pewnością mogę to przyznać.



Jest 11! Mam nadzieję,że podoba Wam się,błagam,komentujcie,jakkolwiek,byle szczerze!
Kocham Was bardzo bardzo bardzo
CZYTAM - KOMENTUJE <3

                                                                       

niedziela, 23 marca 2014

10."Muszę Ci cos powiedzieć"

Peter został brązowym i srebrnym medalistą w Predazzo.Czułam się dziwnie gdy w telewizji,radiach i na ulicach co chwilę słyszałam jego nazwisko wymieniane obok nazwiska Kamila,który został złotym medalistą na dużym obiekcie.O Słoweńcu zaczęto bardzo dużo wspominać,co wcale mnie nie dziwiło.Jakby nie było to wielkie osiągnięcie jak na 20 latka.Wkurzało mnie to,że było o nim tak głośno,bo nie mogłam skupić się absolutnie na niczym innym.Bardzo na rękę było mi,że Peter odzywał się do mnie dużo rzadziej przez ostatnie kilka dni które musiały być dla niego niezwykle pracowite.Chciałam poukładać sobie w głowie wszystkie zdarzenia i moje uczucia,żeby nie popełniać więcej takich samych błędów jak w sobotę.Na samo wspomnienie feralnego wieczoru wzdrygnęłam się i starałam odwrócić myśli.Nie wiedziałam tak naprawdę co powinnam odczuwać.Czy ja tak naprawdę go zdradziłam?Przecież my nie byliśmy razem,ja nie wiem jaki on ma stosunek do naszych spotkań,może ja tez nie jestem jego jedyną opcją.Z drugiej strony nasz pocałunek wiele dla mnie znaczył i nie mogłam odrzucić myśli,że zachowałam się nie w porządku.Ostatecznie usprawiedliwiłam się faktem,że wcale tego nie chciałam i przynajmniej uświadomiłam sobie kto jest moim numerem jeden.Bez wątpienia Słoweniec był tym który przyciągał moją uwagę i czułam mu się zobowiązana.Poprawiałam sobie humor tym,że nie pisał tak często,bo łudziłam się,że może o mnie zapomni,a ja oszczędzę sobie poważnych rozmów.



Nie nacieszyłam się długo spokojem,bo gdy tylko Peter wrócił do kraju i miał chwilę na odpoczynek odezwał się do mnie.Zaczynała się skandynawska cześć sezonu i chciał abym towarzyszyła mu na zawodach w Lahti.Zgodziłam się,bo nie przerażała mnie już perspektywa walizek,pakowania,lotu.Cel był tego wszystkiego warty.Więc postanowione.Pokibicuję w weekend w Finlandii.Cieszyłam się,ale dalej zastanawiałam się co powinnam zrobić ze studniówką.Nie opowiadałam Peterowi jeszcze nic,najzwyczajniej w świecie nie miał czasu za co mnie przepraszał,ale obiecał,że to nadrobimy.I co ja mam mu powiedzieć? Postanowiłam,że przemilczę ten wątek.Ukryję rolę Filipa,nie wspomnę o nim ani słowa,od fragmentu w którym tańczyliśmy poloneza.Uznałam ten plan za najodpowiedniejszy i z nieco lepszym samopoczuciem niż przez ostatnie dni zasnęłam jak niemowlę.Musiałam tylko wprowadzić mój plan w życie.

                                           ~*~
Po średnim skoku w kwalifikacjach w których nie musiał brać udziału,Peter oddał tez średnie skoki podczas konkursu co ostatecznie pozwoliło mu się uplasować na 18 miejscu.Patrząc przez pryzmat medali z Włoch był to występ poniżej oczekiwań i wiadome było ze Prevc nie będzie usatysfakcjonowany  z wyniku.Wymagano teraz od niego bardzo dużo,czego nigdy nie lubiłam,bo skoki które dawały mu miejsce w połowie punktującym teraz wszyscy uważali za tragiczne. Zasępiony podszedł do mnie po skończonym konkursie,wyglądał prze słodko,co sprawiało,że czekałam z niecierpliwością aby móc go przytulić i miałam nadzieję - pocieszyć .Podszedł do mnie energicznie po czym zrzucił z ramienia torbę i odłożył narty tak,że obie dłonie miał puste.Wyciągnął ręce do przodu w geście który mówił "no chodź,przytul "szeroko się uśmiechając.Lekko przylgnęłam do niego,po czym odsunął mnie od siebie na kilka centymetrów i tak jak wtedy w Harrachovie - pocałował w czoło.W ramach odwdzięczenia się,okazania swojej tęsknoty i gratulacji za rewelacyjne konkursy w Val Di Fiemme skradłam mu delikatnego całusa,po czym uśmiechnął się do mnie łobuzersko.Nie da się ukryć,że brakowało mi przez ten tydzień i czułam się idealnie w jego ramionach.Rozejrzałam się i dostrzegłam w otoczeniu mnóstwo kibiców.Momentalnie znalazła się przy nas grupa fanów która trzymała  w rękach aparaty i notesy.Peter jedynie uśmiechnął się i wyciągnął z torby swoje podpisane kartki.Zaczął rozdawać autografy i robić sobie zdjęcia,a ja spokojnie obserwowałam wszystko.Nie trzeba było być geniuszem,żeby dostrzec jak popularność Słoweńca urosła po sukcesie w Predazzo,ale on póki co się tym cieszył(zwłaszcza,że w dzisiejszym konkursie mu nie poszło) więc mi tym bardziej to nie przeszkadzało.
 

Gdy przy brunecie zrobiło się nieco luźniej podniósł torbę i narty po czym opuszkami palców próbował złapać mnie za rękę,co mu się nie udało ale wystarczyło abym zrozumiała aluzję,że gdzieś idziemy.Ruszyliśmy w stronę znanego mi już samochodu Petera,którym wybraliśmy się pod hotel w którym tymczasowo mieszkali skoczkowie kilku reprezentacji m.in. Słowenii.Po drodze do pokoju Prevca spotkałam jego współlokatora - Jake Hvale.Zdążyłam się jedynie z nim przywitać,bo spieszył się gdzieś.Trochę żałowałam,że nie mogę z nim dłużej porozmawiać,bo po każdej konwersacji z nim czułam się pełna energii i umiał świetnie poprawić mi humor, ale nie smuchiłam się,bo jakby nie było -  mojego ulubionego Słoweńca miałam cały czas przy sobie .Przekroczyliśmy próg pokoju po czym błyskawicznie Prevc oznajmił,że mam się rozgościć tak jak już to czyniłam,a on udał się do toalety.Tym razem nie ruszałam nic,nawet nie skupiałam się na przedmiotach znajdujących się w tym pomieszczeniu.On zabrał ze sobą jakieś ubrania i wszedł do łazienki,a ja bezwładnie opadłam na łóżko.Nie miałam sił myśleć,to nie był mój dzień,czułam się zmęczona i przytłoczona.Leżałam tak dłuższa chwilę gdy usłyszałam dźwięk otwierania drzwi.Błyskawicznie podniosłam się do pozycji siedzącej i uśmiechnęłam się do mojego obiektu zainteresowania.Oznajmiłam,że nigdzie się stąd nie ruszam,Słoweniec jedynie zaśmiał się i usiadł naprzeciwko mnie,łapiąc mnie za dłonie.Pierwsza rzecz o jaką spytał była ta nieszczęsna studniówka.Mogłam się tego spodziewać,w końcu to powinno być ważne dla mnie.Trzymając się planu opowiedziałam niezbyt szczegółowo,pomijając traumatyczne dla mnie wydarzenia.



Poprosiłam go aby złożył mi szczegółowa relację z Mistrzostw Świata,co posłusznie uczynił.Na pewno jemu też to było na rękę,bo był to jego ogromny sukces,a przecież każdy lubi opowiadać o swoich wzlotach.Rozmawialiśmy kilkadziesiąt minut,dowiedziałam się praktycznie wszystkiego o poprzednim weekendzie.Peter zbliżył się do mnie,uczyniłam to samo,aby po chwili złączyć się z nim w pocałunku.Trwał on dłuższą chwilę,wiedziałam,że tego chciałam ale czułam się niespokojna i roztrzęsiona,stanowczo odsunęłam się od chłopaka.Uśmiechnął się,pytająco na mnie spojrzał,lecz po chwili jego twarz spoważniała gdy usłyszał z moich ust 'muszę Ci coś powiedzieć."
- ja...ja nie powiedziałam Ci wszystkiego o studniówce. - powiedziałam wstając z łózka i odwracając się w stronę ściany.
Spojrzałam na niego i widząc,że czeka na moją opowieść,kontynuowałam monolog.
-ten Filip z którym poszłam,ja go później znalazłam... - wypowiadając ostatnie słowo głos mi się załamał,na co Peter zareagował błyskawicznie znajdując się przy mnie.Położył jedną dłoń na mojej talii tak jakby chciał okazać,że jest przy mnie i wysłucha wszystkiego co mam mu do opowiedzenia.
-znalazłam i on chciał się do mnie zbliżyć,dotykał mnie i...-w tym momencie rozpłakałam się,a Prevc przytulił mnie do siebie,jedną rękę dalej obejmując mnie w talii,a drugą delikatnie głaszcząc mnie po głowie.Postanowiłam uwolnić się od poczucia winy i wyrzucić wszystko z siebie.Wszystko,nie miałam więcej wątpliwości,że chcę,muszę być z nim szczera.



-ja tego nie chciałam,ale..całowałam się z nim,odwzajemniłam to - wydusiłam ostatnie słowa bardzo szybko,aby mieć to z głowy.To było wszystko,zostało mi czekać na reakcje Słoweńca.Nie musiałam jednak czekaćdługo,momentalnie poczułam jak jego dłoń zsuwa się z mojej talii.Po chwili już mnie nie obejmował i bardzo powolnymi gestami wyswobodził mnie ze swojego uścisku,zaczął się ode mnie odsuwać.Minął mnie i zatrzymał się przy oknie,tak że został odwrócony do mnie  plecami.Nie rozumiałam tego reakcji.Był smutny,zły,rozczarowany,rozdrażniony? Stałam dłuższa chwilę patrząc na Petera który w dalszym ciągu stał nieruchomo przy oknie.Dłuższą chwile rozważałam co powinnam zrobić,ale zdecydowałam się zbliżyć do niego.Wiedziałam,że patrzy na mnie przez ramię więc widział jak zmierzam w jego kierunku ale w dalszym ciągu nic nie robił.
-Peter..- powiedziałam cicho kładąc rękę na jego ramieniu.Odwrócił się przodem do mnie automatycznie zrzucając moją dłoń.



-Powinnaś już iść - powiedział śmiertelnie poważnym tonem.Łzy ponownie napłynęły mi do oczu.Co on sobie wyobraża? To było bezmyślne i nieodpowiedzialne ale nic nie znaczyło.Właściwie to tamta sytuacja pozwoliła mi jedynie zrozumieć,że zależny mi teraz na jednym chłopaku - stojącym przede mną brunetem którego ewidentnie skrzywdziłam.Tak bardzo chciałam mu to wszystko powiedzieć,ale nie mogłam wydusić ani słowa.W międzyczasie on znów odwrócił się do mnie tyłem.Gdy to zobaczyłam chwyciłam moją kurtkę i podeszłam w stronę drzwi.
-To nic nie znaczyło...- wydusiłam z siebie ostrym tonem wychodząc z pokoju.Czekałam przed hotelem na taksówkę.Za wszelką cenę starałam się nie płakać i ostatecznie wygrałam walkę.W tym hotelu aż roiło się od ekip zajmujących się skokami,a ja mimo wszystko chciałam wyjść choć trochę z twarzą z całej tej sytuacji.Nie wiedziałam co czeka na mnie jutro,jedyne co chciałam to moc położyć się do łóżka i czekać na jakikolwiek ruch Słoweńca,nawet jeśli miałam usłyszeć przykre słowa.






Wiem,wiem znowu trochę krótko,ale starałam się,na serio :( W dodatku trochę dramatu!Dziś mega smutny i jednocześnie szczęsliwy dzien dla #SkiJumpingFamily,chcę tylko powiedziec,że nie mam słow,jest mi mega smutno,nie wierze ze sezon już się skonczył...

CZYTAM - KOMENTUJĘ!!!
kocham Was! :*

niedziela, 16 marca 2014

9."Wiadomo kto jest moim pierwszym skojarzeniem na słowo "skoki" "

Obiecałam sobie,że z chwilą gdy przekroczę próg domu skupię się jedynie na tym co czeka mnie w tym tygodniu.Nacodzień byłam bardzo ambitna i po prostu lubiłam mieć wszystko poukładane i czuć,że we wszystkim daję z siebie 100%. Oczywiście nie łatwo było zapomnieć o minionych dniach ale zmuszałam się do myślenia o próbnych maturach do których zostało tak nie wiele no i oczywiście o studniówce  którą miałam w tą sobotę.Peter doskonale o tym wiedział,dlatego nie proponował mi żadnego wyjazdu.Mam nadzieję,że dlatego.Może są inne powody?Może on doszedł do wniosku,że to nie ma sensu?Stanęłam w miejscu i wzięłam głęboki oddech.Musiałam co chwilę pilnować się,bo bardzo łatwo było łamać obietnice które sobie wyznaczałam.Usprawiedliwiałam się jedynie tym,że z moja studniówką pokrywały się najważniejsze zawody w skokach narciarskich tego sezonu mianowicie MŚ w Fal di Fiemme.Ostatnie tygodnie tak bardzo byłam związana ze skokami,że zaczęło mi przestać zależeć na moim życiu.Momentami nawet zastanawiałam się czy nie wolałabym pojechać do Włoch zamiast zostać tu i pójść na bal.Gdyby decyzja zależała tylko ode mnie to miałabym się nad czym zastanawiać,ale byłam już umówiona z Filipem z równoległej klasy mojej szkoły,który zaprosił mnie już bardzo dawno temu.Nie mogłabym mu tego zrobić,zwłaszcza,że nasze relacje jakiś miesiąc temu łagodnie mówiąc nie wyglądały na typowo koleżeńskie.Spotkałam się z nim kilkukrotnie ale cała sprawa jakoś ucichła,bo parę razy odmawiałam mu spotkań,zazwyczaj było to na rzecz wyjazdów na konkursy.Uśmiechnęłam się pod nosem gdy naszła mnie tam myśl.Jak mam skupić się na czym innym skoro wszystko o czym pomyśle sprowadza się do skoków,a wiadomo co lub lepiej powiedziane - kto jest moim pierwszym skojarzeniem na słowo "skoki".

Siedziałam zniecierpliwiona na kanapie w salonie.Praktycznie nie mogłam robić niczego,bo bałam się o makijaż,włosy i paznokcie.Chciałam zachować wygląd lalki chociaż do momentu przekroczenia progu sali.Byłam w wyśmienitym humorze,przeżywając w duchu emocje związane z Mistrzostwami.Gdy większość polskich fanów skoków pogrążona była  w smutku,bo Kamil nie wywalczył medalu na średniej skoczni ja pękałam z dumy,bo Słowenia wywalczyła,a dokładniej Peter do którego trafił brązowy medal.Co prawda dzwoniłam do niego,ale krotka rozmowa telefoniczna jest jedynie namiastką spotkania i rozmowy twarzą w twarz.Z rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi.Szybkim ruchem wstałam z łóżka i podążyłam w stronę drzwi.Wzięłam głęboki oddech po czym je otworzyłam.Moim oczom ukazał się Filip który uśmiechał się szeroko w moim kierunku.Odwzajemniłam to,po czym chwyciłam torebkę i bez słowa za nim wyszłam.Widywałam się z nim przez cały tydzień,chociażby na próbach poloneza,ale dziś był jeszcze przystojniejszy niż zwykle .Dojechaliśmy na salę,gdzie po klasycznych formalnościach,takich jak zdjęcia czy polonez rozpoczęliśmy zabawę.



Wiedziałam,że oczywiście musi się pojawić alkohol.Nie byłam jakimś zagorzałym wrogiem,wypiłam kilka kieliszków ale robiłam to z umiarem tak aby móc bez problemu wspominać ten wieczór.Wszystko przebiegało bardzo przyjemnie,praktycznie nie schodziłam z parkietu.Tańczyłam z wieloma chłopakami ale dość szybko z oczu straciłam Filipa.Byłam zła,bo co do czego przyszłam tu w pewnej mierze dla niego i szczerze myślałam,że mu na tym zależalo.Tymczasem musiałam kręcić się w pobliżu koleżanek z klasy,które w większości były z osobami towarzyszącymi.Próbowałam robić dobrą minę do złej gry ale w końcu odpuściłam.Rzuciłam do dziewczyn,że idę się przewietrzyć i tak też zrobiłam.Wyszłam na taras i głośno odetchnęłam.To nie tak miało być.Nie wiedziałam co było nie tak,ale nie podobało mi się ani trochę.Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na godzinę.Było już po północy.Mijało prawie dwie godziny od ostatniej wiadomości w której Peter informował mnie,że idzie wziąć prysznic i żebym zaczęła się bawić,a nie myślała o nim.Na pewno już śpi,pisanie w tym momencie nie miało sensu.Usłyszałam głośne kroki,na co natychmiastowo zareagowalam odwracając się.Szedł do mnie nie kto inny jak Filip.Nie trzeba było być detektywem żeby na pierwszy rzut oka dostrzec jak bardzo był pijany.Zbliżył się do mnie wystarczająco blisko,żebyśmy mogli prowadzić swobodną rozmowę.
-Gdzie Ty byłeś cały czas? - warknęłam nie kryjąc mojej złości.
-Tu i tam - odpowiedział i zaśmiał się,lecz musiał dostrzec,że mnie nie było do śmiechu więc mimowolnie spoważniał.
-Trzymaj,na poprawę humoru. - powiedział,po czym wyciągnął z marynarki piersiówkę i szturchnął mnie delikatnie w ramię.Spojrzałam najpierw na jego rękę,potem na twarz.Stał przede mną z tępym pół uśmiechem,ale kto wie,może miał rację.Nie zastanawiając się dłużej skorzystałam z propozycji blondyna.Wypiłam dość sporo,po czym krzywiąc się zdecydowanym ruchem oddałam własność Filipa do rąk własnych.Na taras zaczęło schodzić się coraz więcej ludzi,co mi nie przeszkadzało ale mój partner wyglądał na coraz bardziej poirytowanego.Okazało się,że dobrze przeczytałam jego wyraz twarzy,bo poprosił mnie o rozmowę i zaproponował przejście do środka.Udaliśmy się w sali lecz zatrzymaliśmy się dużo przed nią.Zeszliśmy piętro niżej i wylądowaliśmy w szatni.Echo z sali balowej niosło się dość potężnie ale i tak było zdecydowanie ciszej niż na tarasie.

Wznieśliśmy jeszcze jeden toast,po czym z ust blondyna posypały się pierwsze konkretne słowa.
-Widzisz to,że mi się podobasz prawda? - zapytał. - nie odpowiadaj,to pytanie retoryczne. - dodał po chwili,kładąc jedną rękę na mojej tali.
Nie wiedziałam co mam myśleć.Fakt,mogłam się czegoś domyślać,ale spotykałam się z Filipem jakiś czas temu i nigdy do niczego nie doszło.Gdyby wyznał mi to w tamtym czasie najprawdopodobniej skakałabym z radości,ale jedyne na co było mnie stać w tym momencie był blady uśmiech.Dodał drugą rękę,którą niesymetrycznie położył na moim biodrze i zdecydowanym ruchem przyciągnął mnie do siebie.Zachwiałam się,bo cały czas miałam na nogach szpilki które nie należały do najniższych.Blondyn niespodziewanie mnie pocałował.Nie wiem czy to wina alkoholu czy to siedziało w mojej głowie ale mimowolnie,bez zaangażowania ale jednak odwzajemniłam pocałunek.Było mi naprawdę obojętnie co robię,zwłaszcza,że pamiętałam jak Filip podobał mi się kilka tygodni temu.Minęłam dłuższa chwila,po czym ręka znajdująca się na mojej talii zaczęła się zaciskać co powoli zaczynało sprawiać mi ból.Druga dłoń która znajdowała się na biodrze gwałtownie zaczynała przesuwać się w dol.
- Ej.. - wydusiłam z siebie słabo starając się odepchnąć chłopaka.
Nie przyniosło to żadnych skutków,poczułam tylko jeszcze mocniejszy uścisk mimo mojego protestu.Nie byłam pewna co do pocałunku a na pewno nie chciałam niczego więcej.Blondyn stawał  coraz bardziej natarczywy co powodowało,że zaczynałam poważnie się bać. W pewnym momencie histerycznie pisnęłam i użyłam całej siły jaką dysponowałam co pozwoliło mi wreszcie odepchnąć go ode mnie.Zachowując refleks, od razu pobiegłam na górę, momentalnie znajdując się na sali,na której czułam się dużo bezpieczniej ze względu na ilość ludzi znajdującej się tu obecnie.


Odetchnęłam chwilę po czym nie zastanawiając się długo zamówiłam taksówkę.Nie obchodziło mnie,że miałam jeszcze kilka godzin "zabawy"zastanawiałam się do czego byłby zdolny Filip skoro moje protesty w ogóle do niego nie docierały.Zaczęłam myśleć o tym,że mógł mnie skrzywdzić i łzy mimowolnie spłynęły mi po policzku.Otarłam je, po czym szybkim krokiem opuściłam budynek nie informując o tym nikogo.Na moje szczęście udało mi się nie obudzić mamy.Weszłam cichuteńko do pokoju po czym się rozpłakałam.Powodów do smutku miałam wiele.Na ciele czułam dalej wędrujące po nim dłonie w sposób tak natarczywy,że zbierało mnie na wymioty.Na samo wspomnienie wzdrygnęłam się co spowodowało,że łzy popłynęły mi jeszcze bardziej obficie.Po drugie straciłam moją studniówkę.Bal który powinnam wspomniac całe życie,tymczasem ani przez chwilę nie byłam szczerze zadowolona.Był jeszcze 3 najważniejszy powod.Zaczęłam odczuwać wyrzuty sumienia.Jak mogłam tak bezkarnie odwzajemnić pocałunek Filipa.Wmawiałam sobie inną odpowiedź,ale doskonale wiedziałam dlaczego wcale nie ucieszyłam się na mysl,że podobam się blondynowi.Poprawny był fakt,że nie mogłam przestać myśleć o Peterze i mimo,że nic sobie nie obiecywaliśmy to czułam jakbym dopuściła się zdrady.





Jest dość dramatyczny rozdział 9!:) Pozbyłam się kilku konkursów PŚ,z góry przepraszam,ale po prostu mi nie pasowały :D
Cieszę się bardzo,że tyle komentujecie,nawet nie wiecie jak to "uskrzydla"!
+Peter 3 na MŚ w lotach <3



Kocham Was i do następnego Miśki  :*

CZYTAM = KOMENTUJ E

poniedziałek, 10 marca 2014

8."chciałbym żebyś ją nosiła,jest Twoja "

Mimo,tego że początkowo planowałam się wybrać to odpuściłam sobie serię treningową w sobotę.Mój organizm po prostu nie pracował w takim tempie w jakim bym chciała.Musiałam odespać kilka poprzednich dni,czego efektem był fakt, że wstałam dopiero po dziesiątej.Cały czas byłam w kontakcie z Peterem,co sprawiało,że dobry humor mnie nie opuszczał.Miałam kilka dobrych godzin do rozpoczęcia zawodów więc wszystkie podstawowe czynności wykonywałam na spokojnie.Po śniadaniu i kąpieli zaczęłam zastanawiać się nad tym w jaki sposób się ubrać.Po kilkunastu minutach zła i znudzona stwierdziłam,że jakby na to nie patrzeć to jadę na zawody sportowe a nie na pokaz mody,więc ubrałam się luźno,tak jak miałam w zwyczaju.Pomalowałam się delikatnie,podkreślając oczy.Gdy uznałam,że nadszedł odpowiedni czas postanowiłam udać się pod skocznię.

Byłam szczęśliwa.Jechałam właśnie na zawody które kocham oglądać,a potem czekał mnie wieczór z cudownym chłopakiem który był dla mnie przeuroczy.Jak długo to mogło trwać?Jestem zdania,że wszystko co dobre szybko się kończy.Wieczna pesymistka,ale taka już jestem,nie ważne jak bardzo chciałabym to zmienić.Dokładnie nawet nie przyglądałam się biletom do momentu gdy musiałam znaleźć mój sektor.Okazało się,że był to oczywiście jeden z najlepszych,co tylko było kolejnym dowodem na to,ze Peter najnormalniej w świecie mnie rozpieszcza.Mimo,że wczorajsze skoki bardzo mi się podobały to wiadomo,jak bardzo serie konkursowe są efektywniejsze od tych kwalifikacyjnych.Nie mówię nawet o tym,że zawodnicy starają się dużo bardziej o jak najlepsze metry ale sama atmosfera staje się dużo cieplejsza.Naturalnie większość kibiców stanowiła nacja czeska,ale Polaków też nie było mało.W konkursie mieliśmy aż 5 zawodników z Polski,z czego wszyscy awansowali do drugiej rundy co bardzo mnie cieszyło.Mimo tego,że byłam tu dla Słoweńca to pamiętałam skąd pochodzę,komu kibicowałam od zawsze i przede wszystkim dzięki komu miałam okazję ich wszystkich poznać.Skoro mówimy o "moim" Słoweńcu to byłam z niego bardzo dumna,bo lądowanie na 191 metrze ostatecznie dało mu szóste miejsce po pierwszej serii.Peter podobnie jak ja  był zadowolony,oddawał równe,solidne skoki które regularnie pozwalały mu plasować się w pierwszej dziesiątce.Poza Polakami i Peterem równie ważny był dla mnie wynik Jaki którego mimo krótkiej znajomości darzyłam dużą sympatią,ani trochę się nie wywyższał i był jednym z sympatyczniejszych ludzi jakich kiedykolwiek poznałam.Mógł wywieźć pozytywne odczucia z Harrachova,bo z jedenastego miejsca które zajmował po pierwszej serii awansował na szóstą pozycję która do tej pory była zarezerwowana dla Petera.Jemu natomiast udało się awansować o jedną pozycję po skoku o 3 metry dłuższym niż w pierwszej serii.Widząc jego radość sama automatycznie się uśmiechnęłam,cieszyłam się jego szczęściem.

Konkurs wygrał Gregor Schlierenzauer czego można się było spodziewać,był w końcu liderem klasyfikacji generalnej i nic nie zapowiadało tego,że mógłby stracić żółtą kamizelkę.Postanowiłam zostać na moim miejscu i poszukać Petera po dekoracji,bo nie umówiliśmy się w żadnym konkretnym miejscu.Na coraz wyższych stopniach podium stawali kolejno Jan Matura,Robert Kranjec i Schlieri.Tak się wciągnęłam w podziwianie triumfujących zawodników,że nie zwracałam uwagi na to co dzieję się w okół mnie.Nagle poczułam czyjś dotyk na mojej talii co automatycznie wywołało,że się wzdrygnęłam i gwałtownie odwróciłam.Za sobą ujrzałam Prevca,na którego twarzy gościło pytające spojrzenie.
- Przepraszam,nie chciałem Cię wystraszyć - odezwał się nieco skruszony jednocześnie gwałtownie zabierając dłonie.Było mi bardzo głupio za moją reakcję,tym bardziej,że widziałam jego zmieszanie i zażenowanie całą sytuacją.Przecież nie bałam się jego bliskości,był to odruch bezwarunkowy,bo najprościej w świecie nie spodziewałam się Petera w tym mieście.Postanowiłam to naprawić i pokazać mu ,że przecież nie zrobił nic złego.Podeszłam do niego bliżej i pocałowałam go w policzek,po czym jeszcze bardziej zbliżyłam się do niego,aby dobrze odbierał co chciałam mu przekazać i mocno się do niego przytuliłam.Pogratulowałam świetnego konkursu i to były ostatnie słowa które zdążyłam z nim zamienić,bo rozmowę przerwał nam jakiś Pan,który chwilę później okazał się być słoweńskim dziennikarzem.Chcąc nie chcąc (oczywiście mniej chcąc) musiałam wypuścić bruneta z objęć,bo ten oczywiście zgodził się na krótki wywiad dla portalu z jego ojczystego kraju.Oczywiście wywiad był po słoweńsku,więc nie miałam szans zrozumieć ani słowa. Gdy dziennikarz w ramach podziękowania uścisnął Prevcowi rękę i oddalił się na zaledwie pół metra,Słoweniec juz znajdował się przy mnie,zwinnym ruchem chwycił moją dłoń i ruszył szybkim krokiem przed siebie.   
                                                                                          


- Nie mamy czasu na kolejne wywiady - odwrócił głowę w moim kierunku i po wypowiedzeniu zdania uśmiechnął się co przecież robił tak rzadko.Nasze szybkie tempo spowodowało,że momentalnie znaleźliśmy się przy samochodzie ktory należał do Petera.Nie zdążyłam się obejrzeć,a już byliśmy w drodze.W drodze..ale dokąd? Nie wiedziałam i chyba nawet wolałam niewiedziec.W samochodzie rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym ale były to głownie jakieś głupie tematy,ktore w żaden sposób nie należały do ambitnych,ale tak czasem trzeba!Chwilami patrzyłam na drogę i szybko domyśliłam się,że jedziemy do hotelu Słowencow w ktorym wczoraj świętowaliśmy wygrane kwalifikacje Jaki.Weszliśmy do pokoju który Peter dzielił ze wspomnianym przed chwilą kolegą z reprezentacji i odłożyliśmy nasze rzeczy.Brunet przeprosił mnie i udał się do łazienki. Nie dziwiło mnie to,że po skończonym konkursie chciał się choć trochę odświeżyć.Ja w tym czasie miałam chwilę aby się rozejrzeć.Po pokoju widać było,że mieszkają w nim mężczyźni.Nie był przerażająco brudny,ale jak na dwa dni mieszkania w nim nie można było powiedzieć,że dbali o niego.No nic,usiadłam na łóżku Petera i od razu poczułam ten piękny zapach który tak uwielbiałam.

Przejechałam wzrokiem po najbliższej okolicy i w oczy rzuciło mi się kilka charakterystycznych dla Słoweńców czapek,mianowicie z logiem Gorenje.Bez zastanowienia sięgnęłam po nie i zaczęłam dokładnie oglądać każdą po kolei.Zawsze lubiłam takie dodatki,więc pewnie dlatego to właśnie one rzuciły mi się  w oczy.
-Podoba Ci się? - usłyszałam głos Słoweńca.Zlękłam się,nie słyszałam gdy wyszedł z łazienki,machnęłam rękami i czapka upadła mi na podłogę.Peter zaśmiał się tylko.
-Chciałbym żebyś ją nosiła,jest Twoja - odezwał się ponownie podnosząc czapkę i kierując ją w moją stronę.Podziękowałam mu,co on odwzajemnił pięknym uśmiechem.
Nadszedł najwyższy czas,żeby opuścić hotelowy pokój i udaliśmy się z powrotem do samochodu,ale tym razem pojechaliśmy do jakieś restauracji z daleka od centrum.Wydaję mi się,że był to celowy zabieg,brunet chciał mieć po prostu chwilę spokoju i wcale mu się nie dziwie.Okazało się,że Słoweniec miał wyliczone wszystko co do minuty,bo gdy tylko zasiedliśmy do zarezerwowanego przez niego stolika od razu otrzymaliśmy posiłek który okazał się był spaghetti.Zjedliśmy spokojnie,po czym spędziliśmy razem jeszcze kilka pięknych godzin,lecz jak wiadome wszystko co dobre szybko się kończy.Mówiłam nie tylko  o naszym dzisiejszym spotkaniu ale również o mojej wycieczce do Czech.



- Czyli wszystko pozostało zgodnie z początkowym planem?Lecisz jutro przedpołudniem? - Peter zapytał gdy zeszliśmy na ten smutny dla mnie temat.Pokiwałam twierdząco głową.
-Mam w tym tygodniu wiele obowiązków i muszę już w poniedziałek być w szkole... - dodałam.Musiałam trochę się spiąć,zostały ostatnie miesiące do matury do tego studniówka za tydzień.Nie ważne jak bym chciała zostać na niedzielnym konkursie,po prostu nie mogłam.Musiałam choć trochę żyć moim realnym życiem.Wydaję mi się,że w pewnym momencie oboje uświadomiliśmy sobie,że to koniec naszego wspólnego weekendu,bo zarówno ja jak i Peter zrobiliśmy się mnie rozmowni i spokojniejsi.Jechaliśmy praktycznie w ciszy,a łzy cisnęły mi się do oczu,może przesadzałam,ale jego sama obecność i fakt jak się o mnie stara sprawiały,że czułam się potrzebna i kochana.Dawno tego nie czułam,a właściwie to chyba nigdy od chłopaka.Postanowiłam jednak wykorzystać nasze ostatnie chwile tutaj i pocieszałam się myślami,że przecież jeśli będzie chciał to zaprosi mnie na kolejne konkursy,a ja będę tylko na to czekać.Tak jak wieczór temu Słoweniec odprowadził mnie pod same drzwi.Postanowiłam zaprosić go do środka,bo chciałam jak najbardziej wydłużyć ten czas spędzony razem.Spojrzał na zegarek i zgodził się,ale z góry uprzedził,że niestety nie będzie mógł być długo.Rozumiałam to,przecież to nie było zależne tylko od niego.Poza tym chciałam,żeby drugi konkurs poszedł mu równie dobrze albo nawet lepiej.Usiedliśmy na moim hotelowym łóżku które z racji tego,że był to pokój przeznaczony dla dwóch osób nie należało do najmniejszych.Siedzieliśmy na przeciwko siebie po turecku i rozmawialiśmy jeszcze kilkanaście minut po czym dostrzegłam,że Peter ponownie zerka na zegarek i już wiedziałam co to oznacza.Momentalnie złapał mnie za dłonie i delikatnie przyciągnął do siebie.
-Przepraszam,że nie mogę zawieźć Cię na lotnisko..to nie zależy ode mnie czy startuję w treningach,naprawdę...- zaczął kolejny raz wygłaszać przeprosiny które nie miały najmniejszego sensu.



-Ale ja to doskonale rozumiem,to ja przepraszam,że nie będzie mnie na konkursie.- wcięłam mu się w połowie zdania,bo nie chciałam kolejny raz słuchać tego samego.Nic już nie powiedział tylko delikatnie westchnął,uśmiechnął się do mnie i wstał z łóżka.Niestety,jakbym nie przeciągała ta chwila musiała nadejść,on musiał w końcu wrócić do swojego hotelu,a ja w miarę wyspać się i przygotować do podróży.W teorii brzmiało to bardzo prosto,ale w praktyce wcale nie było takie łatwe gdy dołoży się do tego uczucia.Odprowadziłam go do drzwi doskonale zdając sobie sprawę z tego,że żegnam się z nim i nie wiem na jak długo co tym bardziej działało mi na nerwy.Nie czekając na żaden ruch splotłam ręce na jego karku i delikatnie się przytuliłam.Oczywiście odwzajemnił to,po chwili odsunął się o kilka centymetrów ode mnie i spojrzał mi w oczy.Wiedziała z doświadczenia do czego to zmierza i miałam tylko nadzieję,że poprawnie odczytałam znaki.Peter delikatnie się nade mną nachylił i pocałował mnie.Był to nasz pierwszy pocałunek,ale znacznie różnił się od wszystkich w moim życiu.Oboje doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z tego,że pakujemy się w coś cholernie trudnego do pielęgnowania.



Boje się,że nie będziecie zadowoleni,bo ja specjalnie nie jestem :/



środa, 5 marca 2014

7."nie jesteś mu obojętna"

O tyle o ile udało mi się skłamać,że w Zakopanem zostałyśmy na prośbę Anki tak teraz musiałam powiedzieć mamie całą prawdę jeśli w ogóle chciałam widzieć cień szansy mojej wycieczki do Czech.Opisałam jej wszystko co zaszło na poprzednich konkursach w Polsce,po czym widziałam jej zmieszaną minę.Nie miałam pojęcia co o tym wszystkim myśli ale ta tylko mnie uścisnęła i powiedziała,że jestem pełnoletnia,to moja decyzja i dokładnie obejrzała bilety stwierdzając,
że raczej nic złego mi nie grozi.Co to za matka? No powiedzcie mi która matka słysząc,że dziecko chce lecieć do sąsiedniego kraju aby spotkać chłopaka(na dodatek obcokrajowca) z którym rozmawiało się wcześniej dwa razy zgadza się? Chyba tylko moja. Szczerze to myślałam,że mi zabroni - spytałam dla świętego spokoju,żeby sumienie mnie nie gryzło.W drodze do pokoju zatrzymałam się.

O co mi do cholery chodzi? Czemu się smucę? On jest w jakimś stopniu dla mnie ważny i robi tak dużo,żeby podtrzymywać naszą znajomość.Automatycznie zezłościłam się na moją obojętność
i postanowiłam sobie,że pojadę na te zawody i zobaczę się z brunetem który spędza mi sen z powiek,w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

                                                                              ~*~
Dla sportowców jeżdżących po całym świecie to może być śmieszne,ale dla mnie podróż była niezwykle ciężka. Nie chodzi o czas jej trwania,bo samolotem był to oczywiście nie duży odcinek czasu,ale ja po prostu nie przywykłam do tego.W moim nudnym jak dotąd życiu wyjazdy na zawody Pucharu Świata były jedynymi które mnie cieszyły.Jakby nie było to też były zawody,ale jechałam tam w innym charakterze.No właśnie,jako kto?Wiedziałam jedno - nie jestem mu do końca obojętna i ta myśl sprawiała,że uśmiech mnie nie opuszczał.Byłam już kiedyś w Czechach,właśnie na lotach w Harrachovie,ale byłam wtedy smarkulą.Nawet nie pamiętam kiedy to było.2001?2002? W sumie to nie ważne,ale dziwiło mnie,że niektóre miejsca tak dokładnie pamiętałam.Zameldowałam się w hotelu,wykonałam parę podstawowych czynności po czym przebrałam się w schludne ubrania.Zerknęłam na zegarek.Miałam sporo czasu do kwalifikacji,więc mogłam pozwolić sobie na chwilę odpoczynku.Opadłam  bezsilnie na łóżko starając sobie poukładać wszystko w głowie.Jak mam się zachować gdy go zobaczę? Nie wiedziałam jak reagować i czy ukrywać moje emocje.On był kimś z poza mojej skali.Dopuszczając takie myśli mimowolnie wywołałam kilka łez które spłynęły mi po policzku.Starałam się więcej nie płakać i na pocieszenie  pomyślałam jedynie,że nie jestem mu obojętna.Podeszłam do lustra aby zobaczyć czy rozmazałam przygotowany przeze mnie wcześniej makijaż."Nie jesteś mu obojętna,to on o Ciebie zabiega" powiedziałam na głos wciąż patrząc na swoje odbicie w zwierciadle.

                                                                               ~*~
Peter co prawda nie musiał się kwalifikować,dla zawodników pierwszej dziesiątki PŚ quali były dodatkowym skokiem treningowym.Muszę przyznać,że loty na skoczniach mamucich są bardzo efektywne,zwłaszcza gdy zawodnicy lądują za dwusetnym metrem,a można było zobaczyć parę takich skoków,takie odległości osiągnęli między innymi Rune Velta,Maciek Kot czy przyjaciel Petera i zwycięzca dzisiejszych kwalifikacji - Jaka Hvala.Seria kwalifikacyjna trwała plus minus godzinę ale ten czas minął mi niezwykle szybko.Dalej zapatrzona w stronę skoczni poczułam wibrację.Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zobaczyłam wiadomość SMS.Była od nikogo innego jak od Petera który kazał nie ruszać mi się z mojego miejsca.Posłusznie wysłuchałam jego prośby,a może wręcz rozkazu i długo nie czekając zobaczyłam Słoweńca zmierzającego w moim kierunku.Po drodze zaczepiła go grupa fanów którym oczywiście nie odmówił autografów i wspólnego zdjęcia po czym zmierzał prosto w moją stronę.Mimowolnie uśmiechnęłam się szeroko.Nie chciałam kryć mojej radości no bo właściwie po co.Udawanie niedostępnej mogę zostawić trzynastolatkom,przyleciałam do innego kraju aby go zobaczyć to logiczne,że cieszę się na jego widok.Peter przytulił mnie do siebie bardzo mocno na przywitanie.Nie protestowałam.Wtuliłam się w niego tak jak wtedy gdy żegnał mnie w Zakopanem.Pachniał tak samo cudownie jak podczas naszego poprzedniego spotkania co uczyniło ten moment jeszcze piękniejszym.



Wymieniliśmy kilka zdań na temat mojej podróży i o kwalifikacjach.Nieoczekiwanie brunet wyciągnął w moją stronę rękę.
- Idziemy? - uśmiechnął się łobuzersko.
- Gdzie? - zapytałam nieśmiało podając mu moją dłoń.
- Zobaczysz - jedyne jego słowo po czym zacisnął swoją dłoń na mojej i zaczął prowadzić mnie w stronę wyjścia z obiektu.
Szliśmy za rękę...Właściwie to nic nie znaczyło,bo przecież prowadził mnie tylko w jakieś miejsce,ale nie miało to dla mnie większego znaczenia w danej chwili.Peter wyprowadził mnie przed skocznię,zmierzaliśmy w stronę samochodu przy którym stał już triumfator dzisiejszych kwalifikacji.
- Cześć Viki! - rzucił Jaka uśmiechając się do mnie,jednocześnie błyskawicznie znalazł się przy mnie i delikatnie mnie objął.Bardzo chętnie odwzajemniłam uścisk,jedynym moim obecnym zmartwieniem był fakt,że przytulając Hvale musiałam puścić rękę mojego ulubionego Słoweńca.
W tym czasie Peter już zajął się pakowaniem miliona torb które chłopcy musieli wozić ze sobą.Równocześnie Jaka otworzył mi drzwi i wsiedliśmy razem,czekając na naszego kierowcę który wyłonił się zza bagażnika po kilkunastu sekundach.Podczas podróży Prevc nie wiele się odzywał.Na początku mnie to martwiło ale Jaka jest przezabawny i dotrzymywał mi świetnie towarzystwa.Peter co jakiś czas wtrącał się do rozmowy ale to młodszy Słoweniec sprawiał,że unikaliśmy niezręcznej ciszy.Okazało się,że dojechaliśmy pod hotel w którym zatrzymywali się Słoweńcy na czas konkursów.Odetchnęłam z ulgą.Mimo wszystko byłam zmęczona podróżą i nie uśmiechały mi się dziś żadne tajemnicze miejsca,naprawdę.Chłopcy puścili mnie przodem,po czym Peter zatrzymał mnie na korytarzu.

-Na pewno jesteś zmęczona po podróży.Nie chciałem Cię nigdzie wozić tym bardziej...przyznam bez bicia,średnio znam Czechy. - w tym momencie uśmiechnął się delikatnie. - więc dziś zostajemy tu,z chłopakami,ale na jutro zbieramy siły i wybierzemy się gdzieś po konkursie,tak? - ponownie się uśmiechnął i skończył monolog czekając aż ja coś powiem.
-Tak,tu jest dobrze,w porządku - jedyne słowa które z siebie wydusiłam.Do cholery jasnej,naucz się z nim rozmawiać.Przy każdym jestem taka wygadana a w tej sytuacji wydusiłam z siebie kilka słow bez polotu.Nie zdążyłam nawet porządnie wściec się na siebie,bo poczułam,że Słoweniec przyciągnął mnie do siebie tak jak zrobił to jakiś czas temu pod skocznią,z tą różnicą,że teraz delikatnie pocałował mnie w czoło.Rozpłynęłam się.Pocałunki w czoło to według mnie najsłodsza rzecz na świecie,są takie niewinne i delikatne a za razem wyrażają tak wiele...Resztę wieczoru spędziliśmy na świętowaniu zwycięstwa Jaki i opowiadaniu jakichś głupich historii.Świetnie bawiłam się ze Słoweńcami którzy bardzo ciepło przyjęli mnie do swojego grona.Po paru godzinach spędzonych w ich towarzystwie oczy zaczęły mi się mimowolnie zamykać.Nie można zapomnieć,że rano byłam jeszcze w Polsce,a za mną dzień pełen wrażeń.Momentalnie wychwycił to Peter który od razu zaproponował mi podwiezienie do mojego hotelu na co momentalnie się zgodziłam.

Jechaliśmy w ciszy,ale nie była ona niezręczna w ten sposób jak byłaby ta gdy jechaliśmy z Hvalą. Po prostu oparłam się o drzwi i przymykałam oczy,a Peter skupił się na jeździe.Momentami zerkałam na niego i zastanawiałam się jak to możliwe,że ufam mu już na tyle,że to tak naprawdę nasze trzecie spotkanie a ja pokonuje dla niego taki dystans i decyduje się na tak wiele.Z drugiej strony zastanawiałam się o czym on myśli.Nasze spojrzenia spotkały się po czym oboje uśmiechnęliśmy się.Po prostu nie potrzebowaliśmy slow.Było dobrze tak jak było. Słoweniec odprowadził mnie pod same drzwi.Byłam mu wdzięczna,bo mimo tych kilometrów które dzieliły mnie od domu czułam się bezpieczna.Peter jedynie przytulił mnie w swoim stylu,obejmując mnie delikatnie za kark i przyciągając do siebie do czego można powiedzieć,że byłam już przyzwyczajona i wtapiałam się w jego klatkę piersiową czując się przy tym spełniona.Gdy Prevc już odszedł ja weszłam do pokoju.Zamykając za sobą drzwi przylgnęłam do ściany i szeroko się uśmiechnęłam."Nie jesteś mu obojętna" kolejny raz dzisiaj powtórzyłam sobie na głos te piękne słowa.





No i jest numer 7! Mam nadzieję,że nie zanudziłam Was,ja sama nie wiem,jak to piszę to wydaje mi się w miarę,a jak czytam żeby zrobić korektę to od razu traci na wartości..Dlatego tak zależy mi na Waszych najszczerszych opiniach CZYTAM = KOMENTUJĘ!

Dodatkowo powiem Wam,że jestem rozdarta,nie wiem czy mam się cieszyć sukcesami Kamila czy smucić z powodu utracenia kamizelki lidera przez Petera XD
Trzymajcie się ciepło : *

sobota, 1 marca 2014

6."ten chłopak jest niemożliwy"

Wróciłam do normalnego funkcjonowania.Chodziłam do szkoły i pilnie się uczyłam,bo już za kilka miesięcy miałam pisać maturę do której chciałam być perfekcyjnie przygotowana.
Nie należało to do najłatwiejszych zadań zwłaszcza,że codziennie budziłam się patrząc na ususzony przeze mnie kwiatek który dostałam od Petera.Każdego ranka rozpraszało mnie to,byłam zła
ponieważ zbliżał się czas w którym musiałam być szczególnie skoncentrowana,a nie potrafiłam wyrzucić Słoweńca z moich myśli.Tym bardziej,że nie pozwalał mi o sobie zapomnieć.Na pustych deklaracjach się  nie skończyło. Prevc naprawdę interesował się mną i odzywał się do mnie  kilka razy dziennie informując mnie o tym co robi i pytając o mój dzień.Nie powiem,że nie było to przyjemne,zwłaszcza,że był pod każdym względem inny od chłopaków którymi interesowałam się do tej pory ale czułam niedosyt,bo w końcu były to tylko wiadomości tekstowe.


Po długim tygodniu pełnym nauki nadszedł weekend,podczas którego Puchar Świata odbywał się w Japonii.W Sapporo kolejno dzień po dniu w sobotę i w niedzielę odbywały się dwa konkursy indywidualne.Mimo,że nasza znajomość trwała nie długo wiedziałam już,że Prevc  jest niezwykle ambitny ale jednocześnie myślał realistyczny i na konkursy na Okurayamie postawił sobie za cel znaleźć się w pierwszej piętnastce.O tyle o ile podczas pierwszego konkursu ledwo udało mu się
zrealizować ten cel,bo był równo piętnasty,to podczas drugich zawodów uplasował się pod koniec pierwszej dziesiątki na dziewiątym miejscu.Ucieszyłam się,bo udało mu się awansować aż z 23 pozycji po drugim,świetnym skoku.




Pod wpływem emocji sięgnęłam po telefon i wyraziłam mu w paru słowach jak bardzo jestem szczęśliwa i dumna z niego.Nie minęło kilka minut,a usłyszałam wibrację.Słoweniec dzwonił do mnie.Wyciągnęłam rękę w stronę telefonu ale zawahałam się.Ma to być nasza pierwsza rozmowa do tej w Zakopanem.Bałam się,że powiem coś głupiego,ponownie bałam się,że zmarnuję okazję i on przestanie się mną interesować. Odebrałam i wydusiłam z siebie tylko nieśmiałe "tak?". Nie lubiłam rozmawiać przez telefon,wolałam widzieć fizycznie osobę z którą się kontaktuję.
-Jak Ci się podoba wynik?- spośród zgiełku które panowało w Sapporo usłyszałam głos bruneta.
-Napisałam Ci wiadomość,powinieneś wywnioskować,że mi się podoba. - zaśmiałam się nerwowo,a ręce niewiarygodnie mi drżały.
-Ja też się bardzo cieszę.Nieprzewidywalny konkurs.- Słyszałam roześmiany głos Słoweńca.Dało się zauważyć,że naprawdę się cieszył.
Nie wiedziałam co na to odpowiedzieć,ale chciałam uniknąć niezręcznej ciszy.Zaczęłam kombinować co mogłabym powiedzieć przez co zdenerwowałam się jeszcze bardziej.


Na szczęście jak zawsze w takich momentach Prevc przejął inicjatywę.
-Jeszcze bardziej bym się cieszył gdybyś tu była. - usłyszałam po chwili spokojnie wypowiedziane słowa.Zamurowało mnie po tych słowach.Tym bardziej się zestresowałam i nie miałam pojęcia co na to odpowiedzieć.
-Chciałabym móc świętować razem z Tobą. - to była pierwsza i chyba dość trafna i szczera wypowiedź na którą wpadłam.
-Na świętowanie nie ma czasu,bo pojutrze wracamy do Europy.-zaśmiał się,tak jakby zdziwił się,że tego nie wiem.
-Loty w Harrachovie - próbowałam się zrehabilitować i zabłysnąć.
-No właśnie.Może tam chciałabyś mi towarzyszyć? - usłyszałam to pytanie i po raz kolejny podczas tej krótkiej rozmowy czułam jak uginają się pode mną kolana.
-Jak to? O czym mówisz? - Zaczęłam rozpędzać się,chodząc nerwowo po pokoju.Byłam zupełnie zdziwiona i nie wiedziałam jak do tego podchodzić i czy on mówi poważnie.
-Właściwie to już coś dla Ciebie wysłałem,powinnaś dostać przesyłkę...no cóż,niedługo - zaśmiał się  dodając ostatnie słowa.
-Jaką przesyłkę?Peter,proszę Cię..- dodałam już nieco poważnym tonem,bo nie wiedziałam o czym on mówi.
Usłyszałam głośniejsze krzyki i głosy przez co coraz trudniej było mi go usłyszeć.Udało mu się wykrzyczeć do słuchawki,że wiele ludzi od dłuższego czasu na niego czeka i musi kończyć.
Szybko rzucił jeszcze żebym dała znać jak dostane przesyłkę po czym powiedział "bye,darling",czego nigdy wcześniej nie robił.Przez kolejne kilka sekund trzymałam jeszcze słuchawkę przy uchu mimo,że słyszałam już ten charakterystyczny dźwięk występujący po rozłączeniu się.Długo jeszcze nie mogłam zasnąć myśląc o tym co w okół mnie się dzieje.
W końcu po paru godzinach zmuszania się udało mi się zasnąć.

                                 




                                                                      ~*~
Po powrocie ze szkoły minęłam się w drzwiach z mamą która wychodziła na zakupy.Jedyne co zdążyła mi powiedzieć to tylko to,że mój obiad czeka na stole,a w moim pokoju znajdę niespodziankę.Uśmiechnęła się tylko tajemniczo po czym zaczęła schodzić po schodach.Nie przykuwając większej wagi do dania które przygotowała  mama ruszyłam szybkim krokiem do mojego pokoju .Na biurku leżała fioletowa różyczka,a obok niej małe ozdobne pudełeczko.Delikatnie je otworzyłam i dostrzegłam,że w środku znajdują się różne bilety.Szybko zaczęłam je oglądać i połapałam się we wszystkim.Dostałam bilet na samolot,wydruk wykazujący rezerwację w hotelu oraz bilet w najlepszym sektorze na kwalifikacje i dwa dni konkursów lotów w Harachovie.Pod tymi wszystkimi biletami była ukryta mała karteczka na której widniało zdanie "To jak,mogę na Ciebie liczyć?:)" i podpis Prevca...tak jakbym się nie domyślała,że to od niego,bo przecież takie paczki dostaje się codziennie."Ten chłopak jest niemożliwy" pomyślałam tuląc różę do piersi.





Przepraszam że dopiero dziś,ale miałam dość cięzki tydzien w szkole,rozdział dopiero co napisałam więc można powiedzieć,że gorący!:D

Błagam
Czytam = komentuję

Mam teraz chwilkę wolnego więc zaraz obejrzę co wrzuciliście do spamownika :)
Kocham Was!